Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ustawa antynikotynowa w ogródkach nie obowiązuje

Anna Werońska
T. Hołod
Wprowadzona w połowie listopada 2010 roku tzw. ustawa antynikotynowa, wraz z nadejściem letniej pogody, w praktyce przestała działać. Do tej pory niepalący cieszyli się czystym powietrzem w kawiarniach czy restauracjach, bo właściciele lokali musieli wprowadzić całkowity zakaz palenia lub wydzielić specjalną salę dla palaczy, z odpowiednią wentylacją i zamykanymi drzwiami.

Wraz ze zbliżającym się sezonem restauracje i puby - szczególnie te w centrach miast - zaczęły wystawiać na zewnątrz parasole, krzesła i stoliki, bo ogródki są najbardziej obleganymi miejscami przez turystów i to właśnie w nich zasiądą wszyscy amatorzy tzw. dymka. Ustawa "o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu" mówi bowiem o zakazie palenia wyłącznie w "lokalach", czyli pomieszczeniach ogrodzonych ścianami.

- Gdy na dworze świeci słońce, jest +25 stopni, to każdy chce usiąść na zewnątrz i korzystać z pogody - mówi Lucyna Branke, mieszkanka Gdańska. - Okazuje się jednak, że jeśli przychodzę z dziećmi na kawę i lody, to albo muszę usiąść w środku, gdzie jest ciemno i nieprzyjemnie, albo zostać na zewnątrz i wdychać tytoniowe opary.

Przed takim dylematem staną w tym roku tysiące niepalących klientów, bo w Gdańsku, Gdyni i Sopocie wszyscy siedzący na zewnątrz bez problemu dostają popielniczki. - Wystawiliśmy już stoliki przed wejście i klienci - w przeciwieństwie do miejsc w środku - mogą oczywiście zapalić przy nich papierosa - mówi Dariusz Sokolnik, kelner z baru Vino & Panino nad Motławą w Gdańsku. - Goście są zadowoleni, że do lampki wina mogą zapalić, a niepalącym jak na razie to nie przeszkadza, pewnie dlatego, że dymu prawie wcale nie czuć.

Palacze takiego stanu rzeczy nie traktują jak luki w przepisach, a raczej jako coś oczywistego.
- Zakazanie palenia w ogródkach byłoby już przesadą - twierdzi Dominik Charczak z Gdyni. - Rozumiem, że w restauracji chmury dymu unoszące się nad głowami niepalących mogły denerwować i zatruwać biernych palaczy, ale na zewnątrz? Przecież dym nie krąży wokół, a jeśli komuś nawet to przeszkadza, to równie dobrze mógłby nie chodzić po mieście, bo przecież co chwila mija przechodnia, który właśnie zaciąga się papierosem.

Strażnicy miejscy przyznają, że na razie palacze w ogródkach mogą czuć się bezpieczni, choć pojawiają się już pomysły, by ustawę antynikotynową znacznie zaostrzyć.

- W piątek część strażników miejskich przeszła szkolenie u lekarzy Polskiego Towarzystwa Programów Zdrowotnych w Gdańsku - mówi Miłosz Jurgielewicz, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Gdańsku. - To jak powtarzanie mantry, którego jednak nigdy dość. Podczas spotkania przedstawialiśmy zagrożenia dla zdrowia, jakie niesie ze sobą wdychanie dymu tytoniowego, ale także trendy zza oceanu, gdzie przepisy dotyczące palenia w miejscach publicznych są znacznie bardziej surowe i możliwe, że staną się takie i u nas.

Na razie strażnicy stawiają na pouczenia i edukację, a karanie mandatami schodzi na dalszy plan. Od połowy listopada 2009 roku do połowy maja 2010 interwencji dotyczących palenia było 3361, a rok później w analogicznym okresie - 4635.
- 2500 z nich zakończyło się tylko pouczeniem, 2100 mandatem, a w 22 przypadkach wystosowano wnioski do sądu - dodaje młodszy inspektor Tomasz Siekanowicz z gdańskiej Straży Miejskiej.

Czytaj także:
Wchodzi w życie ustawa antynikotynowa
Kawę w pomorskich klubach, pubach, restauracjach wypijesz, ale już nie zapalisz
Przywykli do palenia przed lokalem
Zakaz palenia papierosów (wideo) - co na to restauratorzy i straż miejska?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki