Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ukraina i Polska czekają na wynik wyborów prezydenckich w USA. Co będzie, jak wróci Donald Trump?

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Co oznacza dla naszej części Europy powrót Trumpa do Białego Domu za rok? Raczej nic dobrego
Co oznacza dla naszej części Europy powrót Trumpa do Białego Domu za rok? Raczej nic dobrego PAP/EPA/MICHAEL REYNOLDS
Trudno sobie dziś wyobrazić innego kandydata Partii Republikańskiej w listopadowych wyborach prezydenckich w USA, niż Donald Trump. W dzisiejszych sondażach wygrywa on też ze swym rywalem z Partii Demokratycznej Joe Bidenem. Co oznacza dla naszej części Europy powrót Trumpa do Białego Domu? Jak relacje ułożą sobie z nim przywódcy Ukrainy czy Polski? Wszak obaj już wcześniej jednoznacznie określili się jako jego polityczni przeciwnicy.

Spis treści

Po faktycznej kapitulacji Rona DeSantisa i przekazaniu przez niego poparcia Donaldowi Trumpowi można rzec, że po stronie republikańskiej jest już „pozamiatane”, jeśli mowa o kandydaturze do Białego Domu. Nikki Haley? Co najwyżej może powalczyć o pozycję dającą szansę na kandydata na wiceprezydenta. No więc mamy z jednej strony Trumpa. Kto rywalem? No jednak Joe Biden, mimo jego coraz widoczniejszych kłopotów z komunikacją (pamięcią?). Dziś sondaże dają w takiej powtórce sprzed czterech lat pewne zwycięstwo Trumpowi. Załóżmy więc, że w styczniu 2025 roku Donald zostaje zaprzysiężony na jego drugą w życiu kadencję prezydencką.

Trump a nasza część Europy

Co to oznaczałoby dla Polski oraz Europy Środkowej i Wschodniej? Biorąc pod uwagę przeszłość polski Donald raczej nie ucieszyłby się z powrotu na fotel szefa największego mocarstwa świata amerykańskiego Donalda (tak, złośliwie nawiązuje tu do słynnych słów obecnego premiera Polski sprzed paru lat). A co z wojną Rosji z Ukrainą? Krytycy Trumpa mówią, że podda Kijów Putinowi. Czy tak będzie? Niekoniecznie. Ale pewne jest, że prezydent Ukrainy nie będzie miał łatwo. Na własne życzenie. Wystarczy wspomnieć ataki Zełenskiego na Trumpa podczas ostatnich wizyt w USA. Po co to było?

USA a Rosja

Oczywiście kluczowa jest odpowiedź na pytanie, jaka będzie polityka Trumpa – jeśli wygra – wobec wojny Rosji z Ukrainą i szerzej, wobec agresywnej polityki Moskwy wobec Zachodu, wobec NATO, a więc i Polski. Trump co chwila zapewnia, że gdyby on został prezydentem, to z Putinem dojdzie do porozumienia kończącego wojnę z Ukrainą w przysłowiowe „try miga”! Co spotyka się z jednoznaczną oceną jego krytyków: Trump podda Ukrainę Rosji. Sęk w tym, że głosów o „rosyjskim agencie Trumpie” nie brakowało już wtedy, gdy zostawał prezydentem po raz pierwszy. Jak to później wyglądało? Szczyt z Putinem w Helsinkach i pokaz typowo biznesowego podejścia do problemu ze strony Trumpa. Szybko zrozumiał, że Putin chce go oszukać. W biznesie tak nie można! I stanowisko Waszyngtonu się zmieniło. Do tego stopnia, że w trakcie całej kadencji prezydenckiej Trumpa Rosja nie dokonała nigdzie żadnej agresji.

Nie można więc dziś przesądzać, że Trump będzie dążył do takiego porozumienia z Putinem, które, kończąc wojnę, będzie niekorzystne dla Ukrainy. Czy dla całego NATO. Bo ostatnio nie brakuje głosów, że Moskwa za parę lat ruszy właśnie na NATO. Wojny na Ukrainie raczej nie przegra. Może ją zamrozi, zbierze siły, a potem ruszy na najsłabsze ogniwo Sojuszu: kraje bałtyckie, a może i Polskę. Trump od dawna podkreśla, że oczekuje od sojuszników zwiększenia wydatków na obronność. To wcale nie oznacza – co niektórzy sugerują – że za chwilę rozmontuje NATO. Wszak samo wycofanie się USA oznaczałoby koniec Sojuszu. Bądźmy jednak poważni: nawet Trump ze swym biznesowym podejściem do polityki na to się nie odważy. Zresztą USA nie są autokracją. Jeśli ktoś w Waszyngtonie na coś wpływa, to nie jest to tylko prezydent.

USA a Ukraina i Polska

Ewentualny powrót Trumpa do władzy budzi niepokój w wielu częściach świata. Ale chyba największy w Europie. Jego krytycy straszą, że wycofa Amerykę ze Starego Kontynentu i pozwoli na ekspansję Rosji. Ale póki co, to tylko pogróżki. Płynące głównie ze strony tych polityków europejskich, których przeraża wręcz wizja powrotu Trumpa do Gabinetu Owalnego. Tacy liderzy, jak Tusk i Zełenski już wcześniej postawili jednoznacznie na Bidena i Demokratów. Jak więc mają zamiar współpracować z Trumpem, gdyby ten wygrał? Pamiętamy prztyczki Tuska odnośnie Donaldów, pamiętamy słowa Zełenskiego na temat Trumpa podczas rozmów z amerykańskimi rywalami faworyta najbliższych wyborów.

Jak więc prezydent Ukrainy i premier Polski (bo prezydent Polski nie będzie miał problemu) będą układać stosunki z najważniejszym sojusznikiem, bez którego Rosja nas połknie, jeśli na jego czele znów stanie Trump? Największy ból głowy ma oczywiście Zełenski. Jego relacje z administracją Trumpa nigdy nie należały do łatwych. Przyjście Bidena ze wszystkimi jego uwikłaniami w ukraińskim świecie oligarchicznym (vide Hunter Biden) było korzystne z punktu widzenia Zełenskiego. A wojna z Rosją tylko to utrwaliła. Strategicznym błędem Zełenskiego było jednak ostre określenie się w wewnętrznym sporze politycznym w USA. Podczas wizyty w Ameryce we wrześniu ub.r. ukraiński prezydent nie zostawił suchej nitki na Trumpie. Zagrał va banque i chyba przegrał. Ciężko będzie Kijowowi ułożyć relacje z Białym Domem, gdzie zasiada Trump. Pozostanie uporczywe przekonywanie Amerykanów, że w ich interesie jest pokonanie Rosji, a więc wspieranie Ukrainy.

Był taki okres, że w oczach USA Polska była kluczowym sojusznikiem w pomaganiu Ukrainie. Pamiętamy wizyty Bidena w naszym kraju. Ostatnie miesiące wprowadziły pewne zmiany. Okazało się, że obecna administracja amerykańska stawia na nową władzę, z Tuskiem na czele. Niezależnie od zasług poprzedniej ekipy w dziele wspierania Ukrainy w jej wojnie z Rosją. To oznacza, że Biden uznał, że Tusk z Sikorskim i Kosiniakiem-Kamyszem będą kontynuować politykę pomocy dla Ukrainy. Wizyty szefa MSZ, a następnie premiera w Kijowie jakby to potwierdzają. Sęk w tym, że za rok może się zmienić prezydent USA. Czy i jak to wpłynie na Polskę, szczególnie na jej politykę wobec Ukrainy i wojny z Rosją?

Nie jest tajemnicą, że obecny premier, szef MSZ i jego wpływowa małżonka nie są fanami Trumpa. Donald Tusk zasłynął kiedyś próbą wbicia szpili prezydentowi USA, spotykając się zresztą z ripostą. Cały obecny polski rząd jest dużo bliższy Partii Demokratycznej, administracji Bidena i różnej maści organizacjom pozarządowym związanym z amerykańską lewicą, niż republikanom, a już szczególnie tym spod znaku MAGA. Jak to się może odbić na relacjach amerykańsko-polskich po ewentualnej wygranej Trumpa? Po pierwsze, ważne będzie stanowisko USA wobec wojny Ukrainy z Rosją i pomocy Kijowowi. Po drugie, kryterium będzie stosunek Warszawy i Waszyngtonu do… Berlina. Jeśli rząd Tuska pójdzie na zwarcie, zacieśni sojusz z Niemcami i na przykład pogrzebie któreś z polsko-amerykańskich projektów (np. atom), reakcja Trumpa będzie ostra. Będzie oznaczała osłabienie sojuszu USA z Polską, a to oznacza osłabienie bezpieczeństwa Polski w obliczu potencjalnej inwazji Rosji.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!

ag

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ukraina i Polska czekają na wynik wyborów prezydenckich w USA. Co będzie, jak wróci Donald Trump? - Portal i.pl

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki