Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uhonorowanie gdańskiego olimpijczyka Janusza Pawłowskiego. Gwiazda dla judoki

Paweł Kowalski
Janusz Pawłowski z wnukiem Miłoszem
Janusz Pawłowski z wnukiem Miłoszem Michał Kaczmarek
29 czerwca jeden z najwybitniejszych judoków polskich Janusz Pawłowski odsłoni swoją gwiazdę w cetniewskiej Alei Gwiazd. Spośród polskich judoków gwiazdą uhonorowani zostali dotychczas w Cetniewie Waldemar Legień - dwukrotny mistrz olimpijski i Ryszard Zieniawa - gdański prekursor tej azjatyckiej dyscypliny sportu na Wybrzeżu, jedenastokrotny mistrz Polski.

Janusz Pawłowski (Flota Gdynia, następnie w okresie dużych sukcesów przez cały czas w GKS Wybrzeże Gdańsk) zdobył dwa medale olimpijskie - srebrny w 1988 r. na igrzyskach w Seulu i brązowy osiem lat wcześniej w olimpijskim debiucie w Moskwie. Trzykrotnie wracał z mistrzostw świata w Paryżu, Moskwie i Essen z brązowymi medalami, podobnie jak z mistrzostw Europy w Rostocku, Paryżu i Belgradzie, gdzie także stał na trzecim stopniu podium. W okresie startów, w swojej kategorii wagowej - lekkiej 65 kg - nie miał sobie równych na krajowej macie, zdobywając tytuły mistrza Polski w latach 1979, 80, 81, 82, 83 i 85, a na początku międzynarodowej kariery został w 1978 r. w Rio de Janeiro akademickim wicemistrzem świata.

W historii światowego sportu zapisał się jako ten, który wykonał najefektowniejszą akcję podczas całego turnieju judo na IO w Seulu. Działo się to podczas półfinałowej walki naszego judoki w wadze 65 kg z wielkim faworytem, aktualnym wówczas mistrzem świata Japończykiem Yosuke Yamamoto. Przez 4 minuty i 20 sekund pojedynek był remisowy. Obaj wykazywali na macie niezwykłą czujność. I wtedy, 40 sekund przed końcem walki, Japończyk zdecydował się na atak. Ale riposta Pawłowskiego była natychmiastowa. Kontratakując, kapitalnym rzutem zwanym seoi-nage poskromił słynnego rywala i wygrał przez ippon. Ta pokazywana wielokrotnie w telewizji akcja Polaka wywołała wielkie uznanie fachowców i pozostała w pamięci kibiców.

Po zakończeniu zawodniczej kariery poświęcił się bez reszty trenowaniu zawodników. Szkolił kadrę Kuwejtu, potem kadrowiczów Włoch. Z kolei przez ponad dwa lata był selekcjonerem polskiej kadry i za jego kadencji biało-czerwoni zdobyli na mistrzostwach świata po 2 złote medale, 2 srebrne i 2 brązowe. Jednak po przeforsowaniu przez "życzliwych" konkurenta Pawłowskiego na stanowisko trenera polskiej kadry, gdańszczanin przestał być selekcjonerem i znowu szukał pracy poza granicami kraju. Od 2000 roku trenował judoków w Słowenii, potem przeniósł się do Włoch, gdzie w centrum w Turynie przebywa i szkoli tamtejszych zawodników do dziś. Jest perfekcjonistą, nabył ogromną wiedzę, ma rozliczne kontakty i czas najwyższy, aby przestał być tułaczem i wrócił do kraju, służąc doświadczeniem rodzimym judokom, którym - jak powiedział mi niedawno z okazji swego 80-lecia senior Ryszard Zieniawa - brak wysokiej klasy szkoleniowców. Rodzina Pawłowskiego (żona Mariola, dwie córki bliźniaczki i syn) mieszka w Gdańsku. Jest też trzyletni wnuczek.

- Nauczyliśmy się z tym żyć, że mąż przebywa na obczyźnie. Bardzo troszczy się o naszą rodzinę. Regularnie co trzy miesiące przyjeżdża do nas. Pora już jednak, aby wrócił na stałe - zauważa pani Mariola. Tym bardziej że 54-letni dziś Janusz Pawłowski też tego chce.

Tydzień przed odsłonięciem w Cetniewie gwiazdy Janusza Pawłowskiego jego córka Kasia bierze ślub. Czerwiec będzie zatem miesiącem radości u Pawłowskich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki