Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tulipany i franki

Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Tulipany przywędrowały do Europy Zachodniej z Turcji w drugiej połowie XVI wieku. Niespełna sto lat potem wybuchła w Holandii opisywana w setkach książek przez historyków i ekonomistów tulipomania. Dlaczego pojawiła się moda na te kwiaty, trudno dociec. Być może ze względu na wielość odmian?

Prześcigano się w tworzeniu coraz to nowych, bardziej wymyślnych odmian. Choć nietrwałe, stały się symbolem bogactwa. Od arystokracji do plebsu - wszyscy chcieli mieć tulipany. W pewnym momencie za jedną cebulkę zapłacono 2500 florenów, na co składały się: dwa łaszty pszenicy, cztery łaszty żyta, cztery tłuste woły, osiem tłustych świń, 12 tłustych owiec, 12 beczek wina, cztery beczki piwa, dwie kadzie masła, 1000 funtów sera, komplet ubrań, srebrna filiżanka i łóżko z pełnym wyposażeniem. Nawet jeśli wyposażenie łóżka nie zawierało żony kupującego, cena była zawrotna.

Wymyślono wówczas sporo rozmaitych skomplikowanych transakcji bliskich obecnym derywatom. Nie służyło to oczywiście hodowli tulipanów. Najbogatsi kupowali rzadkie cebulki, by je odsprzedawać z zyskiem. Czysta spekulacja. Kiedyś musiało to paść. Mnóstwo ludzi potraciło swe majątki, które wcześniej spieniężyli, by kupować kwiaty. Ulegli ułudzie, traktując małe bezużyteczne w gruncie rzeczy roślinki za coś realnie bardzo cennego. Pouczająca historia ludzkiej chciwości, głupoty, powszechnej manii. Nie pierwsza i nie ostatnia.

Szwajcarski frank bije kolejne rekordy. Eksperci od rynków walutowych mówią, że nie ma żadnej granicy, której jego kurs nie mógłby przekroczyć. Mają rację. Skoro ceny tulipanów nie miały granic, dlaczego miałaby je mieć cena franka, pieniądza "papierowego", opartego tylko (jak wszystkie inne współczesne pieniądze) na zaufaniu? Zdaję sobie sprawę, że pomiędzy tulipomanią i frankomanią są kolosalne różnice. Podobna jest wszakże iluzja, że pieniądz bogatego, ale przecież małego kraju może stać się światowym zasobem, kupowanie którego pozwoli wszystkim zachować majątek i uniknąć strat.

Szwajcaria to nie USA. Nie ta skala gospodarki. Franków na świecie jest, w porównaniu z dolarami, wielokrotnie mniej. Centralny bank Szwajcarii nie ma zamiaru "produkować" pieniędzy na skalę taką jak amerykańska Rezerwa Federalna. Franków dla wszystkich nie starcza i stąd jego cena. Może rosnąć, aż ktoś pójdzie po rozum do głowy. Wtedy poleci w dół. Kto straci? Wielu. Zapewne głównie ci na dole piramidy. Bo tak naprawdę franki służą, tak jak tulipany, do spekulacji, a nie tezauryzacji. W takiej sytuacji granice cen wyznaczają emocje, realia ekonomiczne mają znacznie mniejsze znaczenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki