Zorientowaliśmy się jednak, że w tak krótkim czasie nie uda wyłonić osoby godnej tej nagrody. Będzie więc koncert pamięci Daniela, podczas którego zaprezentujemy statuetkę zaprojektowaną "pod Daniela". Przedstawia ona mocarza, Atlasa, a więc dużego człowieka, jakim był też Daniel Czapiewski, który dźwiga ciężar. A tym ciężarem jest to, co Daniel zawsze wszystkim wręczał, czyli maczuga, która jest zarazem symbolem siły przebicia, jak i obronności. Statuetka będzie pokaźnych rozmiarów, wykonania z brązu. O tym kto ją dostanie zadecyduje plebiscyt, jaki pod koniec roku ogłosimy pod patronatem "Dziennika Bałtyckiego". A wyniki ogłosimy w następne urodziny Daniela, 29 stycznia 2015 roku.
Czytaj także: Nie żyje Daniel Czapiewski. Był społecznikiem, przedsiębiorcą i działaczem kaszubskim [ZDJĘCIA]
Inicjatywa powstała szybko i spontanicznie. Była odruchem serca, a zarazem sprzeciwem wobec tego, że Daniel odszedł. Stanęliśmy w wobec tego faktu z niedowierzaniem i uznaliśmy, że ile sił należy czcić jego pamięć i dokonania. Ktoś taki jak on rodzi się bowiem raz na kilka milionów. Ktoś, kto swoją osobowością, zaangażowaniem i niekonwencjonalnym postępowaniem tworzył takie rzeczy. Jestem pewien, że żaden człowiek, działając konwencjonalnie, przez całe życie nie dokonałby tego, co Daniel zdołał dokonać przez okres niespełna 10 lat. A przy tym pamiętajmy, że on tego nie robił z dążenia do zysku stricte. Zawsze przy okazji udawało mu się zrobić coś dobrego, coś dla innych.
Odbyliśmy kilka wspólnych wyjazdów na Syberię. Nigdy nie jechał tam z pustymi rękami. Na stulecie powstania Wierszyny, polskiej kolonii na Syberii, przywieźliśmy laptopy dla polskiej szkoły. Daniel zadbał o to, żeby wgrać na nie rosyjskie oprogramowanie, pamiętał, że muszą być użyteczne w tamtych warunkach. Uczestniczył też w akcji Okulary dla Syberii. Zbieraliśmy wtedy w Polsce niepotrzebne okulary i zawieźliśmy na Syberię wraz z dwie okulistkami i dwiema optometryczkami, które dopasowały te okulary potrzebującym. Daniel nie mógł wtedy jechać z nami, ale kupił ze swojej kieszeni bilety lotnicze do Irkucka i z powrotem.
Kiedy zaangażowałem się w budowę domu dla polskiej organizacji w Wierszynie też zwróciłem się do niego o pomoc. Dał nieodpłatnie plany budynku i jeszcze jeden prezent - dużego drewnianego orła w koronie z napisem: Bóg-Honor-Ojczyzna. Trochę się skrzywiłem, bo nie było mi to na rękę brać to do samolotu. Już na miejscu zobaczyłem jak twardym sybirakom łzy się w oczach na widok tego podarunku zakręciły. Postanowili się zrewanżować oddając nam dwustuletnią drewnianą chatę, która stała nieużywana. - A jak nie możecie tu do niej do niej przyjeżdżać, to weźcie ją sobie do domu - usłyszałem. Po powrocie powiedziałem żartem Danielowi: możesz to sobie zabrać dom sybiraka. A jemu się tylko oczy zaświeciły. Natychmiast kazał cały ten dom obfotografować, ponumerować wszystkie kawałki drewna i rozebrać do transportu. Oczywiście nie było szans, żeby to wywieźć legalnie. Wynajęliśmy więc białoruskie TIR-y, na które to załadowaliśmy i powieźliśmy. Mniej więcej co sto kilometrów musieliśmy wypełniać dokumenty podróży, za każdym razem wpisując co innego, żeby nie wzbudzić podejrzeń, bo kto wiózłby przez pół Syberii drewno kominkowe, czy "elementy do budowy kładki przez rów". A jak sobie poradziliśmy na granicy - nie powiem. W każdym razie miesiąc od wyjazdu - dom stał.
Mówi się że nie ma ludzi niezastąpionych. To pierwszy w moim życiu przypadek, kiedy to się nie sprawdza - każdy to potwierdzi: nie ma drugiego Daniela.
Ta nagroda nie ze snobizmu, ale z wyrachowania, żeby co roku o nim przypominała i żeby uczyła też młodych, jakie to ważne, żeby mieć w życiu misję i jak on i dążyć do jej realizacji niekonwencjonalnymi działaniami.
Gdybym chciał wymienić wszystkie jego pomysły nie starczyłoby czasu. Daniel swoim "powerem" ciągnął ludzi za sobą. Nie pytali co z tego będą mieli, tylko za nim szli. Wyszukałem tych, którzy się spotykali z Danielem: Leszek Możdżer, Stanisław Deja, Cappella Gedanensis. Wystarczył jeden telefon, wszyscy powiedzieli: tak. Nikt nie dostaje za występ żadnej gaży. Marszałek Struk objął koncert patronatem, dostaliśmy do dyspozycji salę filharmonii, tysiąc miejsc. Ale wejściówek już nie ma - ostatnie zaproszenia dostaną Czytelnicy "Dziennika Bałtyckiego".
Koncert będzie oparty o melodie, które lubił. On miał artystyczną duszę, uwielbiał Bacha, zwłaszcza Arię na strunie G, Haendla... Tam u niego w Szymbarku zawsze były instrumenty muzyczne. Pamiętam jak kiedyś zdobył starą fisharmonię. Zanieśliśmy ją do tego kościółka, który tam postawił. Chociaż oponowałem, że instrument jest zdezelowany, nalegał żeby ustawić go na tym podwyższeniu z tyłu, niby chórze. Sam zszedł, zasiadł w ławce i słuchał, jak mu grałem. W jego kościele.
Pamiętam też jak po koncercie inauguracyjnym największego fortepianu świata, jaki kazał zbudować, późnym wieczorem zaszliśmy jeszcze do hotelowego pokoju Leszka Możdżera, żeby pogadać. I w pewnym momencie Daniel mówi: przydałaby się nam muzyka. Zagrałbyś nam coś Leszek. Zaraz chwycił za telefon i za chwilę do pokoju wniesiono nam pianino.
Dla niego nie było rzeczy niemożliwych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?