Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tczew: Pozwy stoczniowców trafią do sądu w Malborku

Anna Szałkowska
Tczewscy stoczniowcy dochodzą swoich praw od niemal pół roku. Na razie bezskutecznie
Tczewscy stoczniowcy dochodzą swoich praw od niemal pół roku. Na razie bezskutecznie Anna Szałkowska
Od miesięcy pozostający bez wypłat tczewscy stoczniowcy z niecierpliwością czekali na pierwsze rozprawy w Wydziale Pracy Sądu Rejonowego w Starogardzie Gd., które miały się odbyć 4 kwietnia. Niestety, termin jest już nieaktualny. Wiadomo, że ten wydział pracy jest likwidowany.

- Teoretycznie działa jeszcze do 31 marca i do tego czasu wpływają do nas pozwy - informuje Piotr Kukuła, prezes Sądu Rejonowego w Starogardzie Gd. Po 31 marca sporządzimy swego rodzaju bilans spraw i wszystkie akta zostaną przekazane do malborskiego Sądu Rejonowego. Zarówno sprawy, które są w toku, jak i te, które się jeszcze nie rozpoczęły.

Nie wiadomo, kiedy sąd w Malborku będzie gotowy na rozpoczęcie sprawy tczewskich stoczniowców.
- Nie wiemy jeszcze, ile spraw wpłynie - tłumaczy Andrzej Iwanowski, wiceprezes Sądu Rejonowego w Malborku. - Przejmujemy akta wydziałów pracy ze Starogardu Gd. oraz Kwidzyna. A to oznacza, że nasz wydział będzie rozpatrywał mniej więcej drugie tyle spraw, co dotychczas. Musimy się na to przygotować. Nie przewiduję większych utrudnień i powinniśmy przejąć sprawy płynnie, ale i tak pewnie wejdą one "na wokandę" dopiero w maju.

Stoczniowcy, którzy tylko w wydziale pracy widzieli swoją ostatnią nadzieję, nie widzą już dla siebie ratunku. Część już dostała powiadomienia o odroczeniu rozprawy na czas nieokreślony. Przypomnijmy, od listopada ubiegłego roku 70 stoczniowców ze Stoczni Tczew nie otrzymuje wynagrodzenia od swojego pracodawcy. Nawet nie wiedzą, kto nim jest. Pod koniec lipca ubiegłego roku została podpisana umowa przedwstępna między syndykiem masy upadłościowej Stoczni Tczew a spółką utworzoną przez Zremb Chojnice. Firma ta zobowiązała się wykupić stocznię i zatrudnić jej pracowników. Ostatecznie mieli ją przejąć w kwietniu 2011 r. Firma początkowo umowy dotrzymała, ale wycofała się po kilku miesiącach. Teraz pracownicy stoczni nie tylko nie mają wynagrodzeń, ale i nie wiedzą, od kogo żądać świadectw pracy.

- W tych ludziach wzbiera gorycz - mówi Marek Nagórski, kierownik oddziału tczewskiego Solidarności. - W państwie prawa są bezradni. Kontrola Państwowej Inspekcji Pracy nadal się nie zakończyła, a teraz nadzieja na szybkie rozprawy też zniknęła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki