Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tampon a sprawa gdańska

Dariusz Szreter
Czasy, gdy Anna Petrycy, opowiadając telewidzom o swoich perypetiach z podpaskami, robiła to "z pewną taką nieśmiałością", dawno minęły. Dziś Gdańsk dosłownie huczy o pewnym tamponie. Dołożę i ja swoje trzy grosze, szczególnie że tym razem nie po drodze mi z chórem krytyków prezydenta Adamowicza.

Przypomnijmy: prezydent Gdańska ufundował nagrodę w wysokości 10 tysięcy złotych w konkursie Amberif Design Award 2014, a niezależne jury (w którym ani on, ani żaden inny przedstawiciel miasta nie zasiadał) uhonorowało pracę przedstawiającą tampon higieniczny z bursztynu. No i podniósł się rwetes i święte oburzenie. Jedni zarzucali prezydentowi, że nie wie, na co wydaje pieniądze z naszych podatków. Inni - przeciwnie - próbowali łączyć przekaz nagrodzonego dzieła z osobą gdańskiego włodarza.

Co do wartości artystycznej nagrodzonego bursztynowego cacka, to powstrzymuję się od jednoznacznej opinii. Niewątpliwie to praca śmiała w zamyśle, ale sama odwaga twórcza artysty nie czyni jeszcze dzieła sztuki wybitnym. Z drugiej strony, trudno się spodziewać, że w XXI wieku bursztyn pozostanie nadal tworzywem artystycznym służącym wyłącznie do rzeźbienia miniaturek żaglowców czy klejenia sukienek dla świętych obrazów.

Miało być jednak o władzy, a konkretnie o Pawle Adamowiczu. Otóż ten tamponowy przypadek obrazuje akurat jeden z pozytywnych aspektów jego rządów. W dziedzinie kultury w Gdańsku panuje daleko posunięta swoboda i autonomia twórcza, a na garnuszku miasta pożywia się wiele instytucji i przedsięwzięć dalekich ideowo prezydentowi Adamowiczowi, znanemu skądinąd jako konserwatysta. Można czasem wprawdzie odnieść wrażenie, że granty dla młodych gniewnych lewicowców spod znaku Krytyki Politycznej czy też hołubienie starych, (niegdyś) gniewnych spod znaku antykomunistycznego undergroundu zmniejszają u jednych i drugich ostrość oceny niektórych działań ratusza. To już jednak kwestia sumienia dopieszczonych środowisk, a nie wina prezydenta.

W każdym razie warto docenić politykę kulturalną Gdańska, zwłaszcza w zestawieniu z niedawnymi zapowiedziami Jarosława Kaczyńskiego, że gdy jego partia dojdzie do władzy w Polsce, to wolność twórcza będzie co prawda dopuszczalna, ale państwo popierać będzie wyłącznie sztukę "zgodną z żywotnymi interesami narodu". A kto będzie ustalać, co jest interesem narodu, wyjaśniać chyba nie trzeba.

Nic więc dziwnego, że wśród najgłośniejszych krytyków prezydenta Gdańska, w związku z nagrodą dla bursztynowego tamponu, znalazł się radny Prawa i Sprawiedliwości Grzegorz Strzelczyk.
Nie dziwi też, chociaż teoretycznie powinno, że radny bogoojczyźnianej partii przy okazji docinków pod adresem prezydenta Adamowicza popisuje się znajomością asortymentu sex-shopów. Akurat pan Strzelczyk znany jest z niekonwencjonalnego zachowania. Szeroko znany. Także poza granicami Polski, zwłaszcza tą wschodnią.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki