To efekt zawiadomienia złożonego przez jednego z kartuskich biznesmenów. Twierdzi on, iż prokurator przyjął od jego wspólnika w interesach luksusowe auto w zamian za "pozytywne załatwienie sprawy".
- To nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz, gdy jestem pomawiany. Zresztą to samo doskwiera i innym prokuratorom w podległej mi jednostce - ripostuje Dariusz Różycki, a na korytarzach prokuratury spekuluje się, że nagłaśnianie sprawy w chwili, gdy jednostka zajęta jest prowadzeniem "najgłośniejszego śledztwa w kraju" (chodzi o aferę Amber Gold), mogło być celową zagrywką.
Szczecińska Prokuratura Okręgowa jest oszczędna w udzielaniu informacji. Komunikaty rzecznika prasowego ograniczają się właściwie wyłącznie do podstawowych informacji. Wiemy, że śledztwo wszczęto w styczniu 2012 r., że dotyczy "czynów o charakterze korupcyjnym", a sprawa związana jest z nabyciem auta przez prok. Różyckiego.
Szczecińscy śledczy odmówili jednak odpowiedzi na pytanie, czy w tej sprawie badane są inne wątki. Podali jedynie, że śledztwo zostało przedłużone do 17 października, ale z tej informacji niewiele można wywnioskować.
- Zdarzyć może się właściwie "wszystko" - mówi jeden z prawników. - Równie dobrze do tego czasu ktoś może usłyszeć zarzuty albo też śledztwo zostanie umorzone. Prawdopodobne jest też, że przed upływem terminu prokuratura wystąpi z kolejnym wnioskiem o przedłużenie postępowania. Bez wiedzy o tym, co już zostało w sprawie zrobione, a co jest jeszcze w planach, nie sposób ocenić, ile czasu upłynie do jego zamknięcia.
Szczecińscy śledczy informują tylko ogólnikowo, że "wykonano szereg czynności, przesłuchano świadków, zgromadzono i poddano analizie szereg dokumentów". - Nic więcej ponad to, co powiedzieliśmy, nie mogę obecnie ujawnić - zastrzega prok. Małgorzata Wojciechowicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
O tle sprawy ze szczegółami pisze za to "Wprost". Tygodnik przytacza relację biznesmena z Kartuz. To on miał zawiadomić organy ścigania. Kartuski biznesmen wraz ze swoim wspólnikiem handlował autami sprowadzanymi z zagranicy.
Pewnego dnia spostrzegł rzekomo, że z firmowego parkingu zniknęło jednoroczne BMW. Przyciśnięty do muru wspólnik miał wyznać przedsiębiorcy, że sprzedał je gdańskiemu prokuratorowi. Auto kosztować miało Różyckiego 120 tys. zł (100 tys. zł wpłacone było gotówką, a pozostałą część przelał bank z kredytu).
Jednak - nomen omen - tego samego dnia identyczna suma miała zniknąć z kasy firmy. Biznesmen łączy obie okoliczności i podejrzewa, że to jego wspólnik wybrał pieniądze, by następnie oddać je prokuratorowi. Biznesmen nie kończy na tym swoich podejrzeń. Twierdzi mianowicie, że jego wspólnik później dwukrotnie sfinansował prokuratorowi serwis auta.
W ślad za wyznaniami przedsiębiorcy tygodnik twierdzi, że Dariusz Różycki do czasu "wyjaśnienia sprawy" nie powinien nadzorować śledztwa przeciwko Marcinowi P. i jego spółce Amber Gold.
- W tym materiale prasowym w sposób nieuprawniony łączy się dwa niemające nic wspólnego śledztwa, podważając przez to moje kompetencje - podkreśla szef "okręgówki". - Rozważam wystąpienie z pozwem cywilnym. Muszę mieć jednak chwilę czasu, którego ostatnio po prostu mi brakuje.
Zaprzecza też niektórym przytoczonym okolicznościom (twierdzi np., że auto było tylko raz serwisowane, a żona zapłaciła za usługę). Twierdzi, że jest zaskoczony, iż autorzy artykułu piszą o śledztwie dopiero teraz: - Wypowiedzi cytowane w tej publikacji padły podczas rozmowy przeprowadzonej w marcu br. Aż dziw bierze, że zwlekano z publikacją tyle miesięcy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?