MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szata zdobi, ale nie zmienia

Ryszarda Wojciechowska
W. Barczyńska
Jeszcze niedawno polityczne salony przypominały wiejską dyskotekę. Teraz nasi politycy coraz częściej radzą się stylistów. Nie zawsze jednak te próby zmiany wizerunku przynoszą dobre efekty.

Jeszcze w poprzedniej kadencji większość rodzimych polityków z dumą wyznawała, że lubi się tanio ubierać. Danuta Hojarska opowiadała, jak to się "stroi" na Stadionie Dziesięciolecia. Zapewniając jedynie, że daje zarobić naszym, a nie Chińczykom. Ludwika Dorna, który wspominał, że zdarza mu się czasem coś kupić w lumpeksach, fotoreporterzy niejednokrotnie uwieczniali z obnażonymi łydkami w zbyt krótkich skarpetkach.

Nelli Rokita wprost się przechwalała, że ubiera się głównie w ciucholandach i że takie zakupy to żaden wstyd. Maria Kaczyńska w pierwszych miesiącach urzędowania męża przypominała raczej pierwszą babcię, a nie pierwszą damę, dopóki styliści się za nią nie zabrali. Nie wspominając już o Jarosławie Kaczyńskim, którego buty pamiętały jeszcze magazyny PRL, a garnitury wyglądały jak kupione w hipermarkecie. A jakaż była awantura o torebkę Jolanty Szczypińskiej, podróbkę Chanel. Tymczasem posłanka chciała tylko kupić tanio...

***
W obecnej kadencji jest już inaczej. Posłowie zaczęli wizerunek doceniać, a nawet przeceniać. Tak bardzo, że niektórzy święcie wierzą w to, iż polityka ocenia się dzisiaj głównie po fryzurze, a nie po poglądach i skuteczności. Jak pszczoły do miodu pchają się na sesje do rozmaitych studiów fotograficznych. Ich rezultaty pozwalają obrabiać w programie graficznym photoshop, który "prasuje" im twarz ze zmarszczek, a ciało z niedoskonałości. Z billboardów spoglądają na nas młodsi, ładniejszy i lepiej ubrani. Jednak fałszywi, bo mało podobni do tych, których na co dzień widzimy w telewizji.

Ostatnio w wersji luksusowej mogliśmy obejrzeć Nelli Rokitę. Posłankę niezwykle egzotyczną w elegancji i w zachowaniu, wygrywającą w cuglach rankingi najgorzej ubranych. Na zdjęciach w kobiecym dodatku do "Newsweeka" widzimy ją w nowej, niezwykle twarzowej fryzurze, ubraną w drogie stroje markowych, zachodnich firm. Jakby miała za nic nawoływania szefa swojej partii, żeby kupować tylko to, co polskie.

***
Wizerunek pani Nelli jest niezwykle wysmakowany, zwłaszcza ten w sukience za ponad dwa tysiące złotych i w szpilkach ze skóry pytona za dwa i pół tysiąca złotych.

Ale wiele posłanek jej takiej sesji zwyczajnie zazdrości.
- A co w niej jest nagannego? - oburza się senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk, prywatnie żona zamożnego biznesmena określanego jako Król Pierza. - Polityka też można ładnie przedstawić. Pokazać, że ma piękną duszę.
Czy w czasach kryzysu warto jednak lansować taki luksus i czy to nie jest jawna hipokryzja, skoro wcześniej mówiło się o strojach z lumpeksu? Pani senator radzi nie doszukiwać się w tym jakiegoś drugiego dna. Sama zresztą, jak przypomina, w podobnej sesji kiedyś wystąpiła. Tylko nie była tak ometkowana cenami. Jej zdaniem nie można pozbawiać polityków praw, z których korzystają inni.
- Bo co, aktorka i sportsmenka mogą brać udział w takich sesjach, a posłanka już nie? - pyta senator Arciszewska podniesionym głosem.

W sukurs jej idzie posłanka Joanna Senyszyn, również znana z niekonwencjonalnego sposobu ubierania się. Dla niej Nelli Rokita wygląda na tych zdjęciach jak gwiazda.

- To nie jest dawna Nelli, hołdująca maksymie "ubrała, co miała", której strój tworzył dziwny konglomerat z rękawiczkami i skarpetkami, kaskadą koronek i falbanek - podkreśla z uznaniem. - Na takie zmiany wizerunkowe polityka można patrzeć dwojako. Z uznaniem, że każda kobieta może wyglądać dużo lepiej, jeśli popracują nad nią specjaliści. I ja się do takiego spojrzenia skłaniam. Ale można też spojrzeć tabloidowo, sugerując, że tym politykom przewraca się w głowach. Że już nie chcą się ubierać w zwyczajne stroje, tylko w jakieś ekskluzywne ciuchy. Że pewnie nie mają czasu na to, aby pracować, tylko jeżdżą na różne rewie mody i pokazy. I to za pieniądze podatników.
Posłanka Senyszyn sama też chętnie wzięłaby udział w takiej sesji. I założyła markowe stroje. No, może z wyjątkiem butów ze skóry pytona. Bo pytony są pod ochroną. A ona nosi tylko skóry, które są odpadem przy produkcji mięsa - wyjaśnia.

***
Inaczej na to patrzy posłanka Iwona Guzowska. Dla niej takie poprawione wizerunki odbiegają od rzeczywistych. Są więc zakłamywaniem rzeczywistości.

- Niedobrze, kiedy kobieta mówi źle o kobiecie - od razu zastrzega. - Ale trzeba zobaczyć, jak pani Nelli Rokita wygląda na co dzień. W tych swoich czasami przybrudzonych rękawiczkach, z tym plecakiem noszonym do płaszcza. O jakiej więc metamorfozie mówimy? Przecież taka sesja to tylko skorupka. Inne opakowanie. Ale czy zawartość się zmieniła? Nie.

Wylicza też inne metamorfozy m.in. Jarosława Kaczyńskiego czy tak zwanych "aniołków prezesa": Aleksandry Natalii-Świat, Joanny Kluzik- Rostkowskiej i Grażyny Gęsickiej.
- Ubrać inaczej i umalować można każdego człowieka. Tylko jaki to ma sens? Czy to coś zmienia? Może najwyżej służy głaskaniu czyjejś próżności. I umacnianiu się w wierze, że poseł ma być piękniejszy nie tylko od diabła. Te wszystkie marketingowe sztuczki kreują polityków na ludzi, którymi zwyczajnie nie są - kończy Guzowska.

***
Ta historia z upiększonymi "aniołkami" Kaczyńskiego miała zresztą swoje reperkusje nieoczekiwane i chyba niepożądane przez pomysłodawców. Kiedy już ubrane w kolorowe kostiumy, umalowane, uczesane i poprawione photoshopem posłanki pojawiły się na billboardach i w telewizji, jedna z gazet zamieściła anonimowy komentarz działacza Prawa i Sprawiedliwości: "Mieliśmy naprawdę duży problem, żeby w PiS znaleźć takie panie, które wyglądają i mają coś do powiedzenia". A Joanna Kluzik- Rostkowska sama przyznała, że jej własny teść nie rozpoznał jej w reklamówce.

***
Medioznawca prof. Wiesław Godzic jest zdania, że wyborcy nie nabiorą się już na wchodzenie polityków w cudze buty. Tak było przecież z Andrzejem Lepperem, który wyskoczył z kufajki wprost w garnitury Hugo Bossa.

Kiedy go pytam o luksusowe oblicze Nelli Rokity, profesor najpierw żartuje: Niech pani nie będzie zazdrosna o sukienkę za te skromne dwa tysiące złotych i o te buciki z pytona. Ale zaraz dodaje, że posłanka wiele nie ugra na tej zmianie wizerunku. Ona może stracić ten właściwy elektorat PiS - wyraźnie biedniejszy. Nie przyciągnie jednak bogatszego. Nelli Rokita zatraciła w tym luksusie rys pewnej własnej indywidualności, który wcześniej miała. Zatraciła tę swoistą egzotykę. Nieważne, czy prawdziwą czy wystudiowaną. Ale wyróżniającą ją.

Jak mówi profesor, również upiększanie wizerunku prezesa PiS - nowe garnitury, dobrze dobrane krawaty i wreszcie całkiem nowe buty, wyborców jakoś szczególnie nie wzruszyły. I sondaże partii nie podskoczyły. Podobnie jak wystylizowanie tych szarych, partyjnych myszek na kolorowe ptaki nie było jakimś oszałamiającym sukcesem. To były nadal te same posłanki, tyle że w bardziej kolorowych kostiumach.

Kazimierz Kutz poszedł jeszcze dalej, twierdząc, że te "aniołki" Kaczyńskiego w reklamówkach są tak odczłowieczone, iż przypominają reklamę, tyle że zakładu fryzjerskiego. A elektorat, jego zdaniem, chce widzieć człowieka z krwi i kości, a nie lalki.
***
Piotr Tymochowicz, specjalista od wizerunku i od wchodzenia w cudze buty, przyznaje, że politycy poprawili się ostatnio wizerunkowo. Coraz mniej jest takich gaf, jaka się zdarzyła pani prezydentowej Marii Kaczyńskiej, która na początku prezydentury jej męża przyznała, że robi czasami zakupy w secondhandach, a jeden z tabloidów sfotografował ją w takim lumpeksie. Gafę zaliczył też premier Donald Tusk, kiedy na lotnisku w Chinach witał się z tamtejszą delegacją ubrany mało stosownie, bo w koszulkę polo.

Tymochowicz wie, że czas uwodzenia taniochą i lumpeksami już minął. I że rozpoczęła się era lansowania markowych strojów i luksusowego stylu. Ale jak we wszystkim, tak i w tym można przesadzić - uważa. Bo wtedy najwyraźniej ujawniają się narcystyczne natury. A w wizerunkach zwycięża próżność i chęć bycia gwiazdą.

Tymochowicz ma własną listę takich przypadków. Otwiera ją Jacek Kurski, który potrafi dbać o swój image jak nikt. Nie raz go już przyłapywano na tym, jak się przyczesuje przed wejściem na antenę, poprawia krawat, ćwiczy w przybieraniu odpowiednich min i uśmiechów. W tym wszystkim widać tylko wielki zachwyt nad sobą.

Również szef IPN Janusz Kurtyka, to - zdaniem Piotra Tymochowicza - polityczny narcyz.

- Upodabnia się w tym do Mariana Krzaklewskiego, któremu kiedyś doradzałem. Ta dbałość o szczegóły. To nieustanne domaganie się dowartościowania, potwierdzania, jaki jestem piękny. Narcyzm bywa czasami tak chorobliwy, że czyni nas niewidomymi w stosunku do siebie. Widzę, jak Przemysław Edgar Gosiewski zaczął się stroić. On naprawdę w to wierzy, że elegancki krawat i dobry jakościowo garnitur załatwiają cały wizerunek człowieka. Otóż nie załatwiają - kończy Tymochowicz.

O co zatem chodzi politykom - poprawę notowań u elektoratu czy własnego samopoczucia?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki