MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szanujmy Józefa

Jarosław Zalesiński
Św. Józef - całe jego życie musiało być łańcuchem trudnych wyborów
Św. Józef - całe jego życie musiało być łańcuchem trudnych wyborów
Maryja Panna Dzieciątko piastuje i Józef stary Ono pielęgnuje - śpiewamy czasem, niepoprawnie, bo Józef ma być święty, a nie stary.

Prawda, że istniała tradycja, i to wielowiekowa, która widziała w Józefie mężczyznę mocno posuniętego w latach, niektóre apokryfy przypisywały mu nawet osiemdziesiątkę, gdy brał za żonę nastoletnią Marię, ale jak nie wahał się pisać już św. Hieronim, były to brednie. Wzięły się z fantastycznych wyobrażeń na temat małżeństwa Marii. Otóż według tych apokryficznych opowieści Maria była młodą dziewczyną, oddaną przez jej rodziców, Joachima i Annę, na służbę w jerozolimskiej świątyni. Gdy ukończyła dwunasty rok życia, kapłani pod wpływem anielskiego objawienia postanowili zorganizować coś w rodzaju konkursu na jej małżonka, z zastrzeżeniem, że ma on być wdowcem. Za sprawą cudownych wydarzeń, których nie ma tu potrzeby referować, wybrańcem Marii stał się jeden z nich - o imieniu Józef.

Wersja, że Maria była drugą żoną wdowcy Józefa, choć nieoparta na żadnych fragmentach którejkolwiek ewangelii, przez kilka pierwszych wieków Kościoła była powtarzana, i to nawet przez niektórych znakomitych chrześcijańskich pisarzy. Opowieść była fantastyczna, ale pozwalała w prosty sposób uporać się z pewnym kłopotem, który nastręczały fragmenty ewangelii, mówiące o braciach i siostrach Jezusa. "Skąd u Niego ta mądrość i cuda? Czy nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda?

Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? - nie mogli się nadziwić mieszkańcy Nazaretu, co opisał potem ewangelista Mateusz. Wersja, że Józef był wdowcem, pozwalała na proste wyjaśnienie, że "siostry i bracia" Jezusa, mieszkający w Nazarecie, to po prostu jego przyrodnie rodzeństwo z pierwszego małżeństwa Józefa. Dziś wiemy już, że określenia te mają w Biblii inne znaczenie niż w językach zachodnich i równie dobrze mogą oznaczać krewnych, a nie rodzeństwo. Owszem, z różnych innych fragmentów ewangelii można wyprowadzać wniosek, że św. Józef miał jakieś rodzeństwo, ale dzieci z pierwszego małżeństwa - to nonsensy.
Józef był - należy sądzić - młodym mężczyzną. Niejaki Maksym z Turynu określał go słowem iuvenis, które to określenie przysługiwało mężczyznom do 35 roku życia. Najpewniej nie popełnimy błędu, gdy tak właśnie będziemy go sobie wyobrażali: jako dwudziestoparo-trzydziestopa-rolatka. W takim mniej więcej wieku spadło na Niego to doświadczenie.

Stuprocentowej pewności jednak nie mamy. W ewangeliach informacji o św. Józefie jest jak na lekarstwo. Pojawia się w nie więcej niż dwunastu wersetach i nie wypowiada nawet jednego słowa… Może z tego powodu nie zwracamy na Niego specjalnie uwagi, świętując Boże Narodzenie. Niby odeszły w zamierzchłą przeszłość czasy, gdy na obrazowych przedstawieniach narodzin ustawiano Józefa gdzieś w głębokim tle, niby Pius IX ogłosił Go patronem Kościoła, a Jan XXXIII włączył Jego imię do kanonu rzymskiego, niby Jan Paweł II poświęcił mu osobną adhortację, a też wiele ciepłych słów o Józefie wypowiedział obecny papież, ale czy Boże Narodzenie nie pozostaje dla nas tylko połączeniem Dnia Dziecka i Dnia Matki? A przecież jest ono także Dniem Ojca. Jak się nad tym chwilę zastanowić, odkrywa się, że jest za co Józefowi dziękować.

Spróbujmy raz popatrzeć na całe wydarzenie od Jego strony. Jest młodym, dwudziestoparo- trzydziestoparoletnim mężczyzną. Spotkał kobietę, którą z pewnością pokochał z całego serca. Postanowił ożenić się. Są nawet po słowie, a właściwie są już małżeństwem. W ówczesnej żydowskiej obyczajowości i prawie zaślubiny składały się z dwóch etapów. Najpierw dopełniano prawnych formalności, i to były właściwe zaślubiny, a po jakimś czasie pan młody sprowadzał swoją oblubienicę do własnego domu. I właśnie w tym momencie, ani później ani wcześniej, Bóg wtrąca się w bieg wydarzeń ze swoim własnym planem. Maria "stała się brzemienną za sprawą Ducha Świętego". Co to musiało oznaczać dla Józefa, nietrudno sobie wyobrazić.
Niektórzy autorzy sądzą, że Maria nie powiedziała Józefowi o Zwiastowaniu. Jak było, nie wiemy. Łukasz rzeczywiście opisuje to tak, jakby niemal bezpośrednio po Zwiastowaniu Maria "z pośpiechem" udała się do swojej krewnej Elżbiety, u której spędziła trzy miesiące, aż do narodzenia Jana Chrzciciela. Kiedy zatem wróciła do Nazaretu, Jej błogosławiony stan mógł już być widoczny. Czy to wtedy Józef, który, jak o tym pisze Mateusz, "był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie"?
Nie wiemy, ale wyobraźmy sobie, że taki miał obraz sytuacji: kobieta, którą kocham i która stała się moją żoną, jest w ciąży, a ja nie jestem ojcem tego dziecka. Pamiętajmy, że cudzołóstwo karane było w Izraelu śmiercią. Jak powinien postąpić "człowiek sprawiedliwy"? Trzeba przyznać, że Pan Bóg Józefa zaszachował, postawił Go w sytuacji bez, zdawałoby się, dobrego rozwiązania. Ludzkie zranione uczucia podpowiadałyby pewnie, żeby ujawnić grzech. Ale to oznaczałoby wydanie wyroku na kochaną osobę. Udawać, że nic się nie stało, nie pozwalałaby z kolei wewnętrzna prawość. Józef bił się pewnie z myślami, w końcu zaczął skłaniać się do rozwiązania polegającego na tym, żeby oddalić swoją młodą żonę, na co prawo żydowskie zezwalało mężczyźnie.

Oddalić, domyślamy się, bez wyjawienia prawdy. Chronił w ten sposób Marię przed oskarżeniem, ale brał na siebie odium, które przecież musiałoby w małomiasteczkowym Nazarecie spaść na człowieka, oddalającego młodą żonę w ciąży bez jakiegokolwiek wyjaśnienia powodów. Bo przecież Józef, swoim zwyczajem, nie powiedziałby, nie mógłby zresztą powiedzieć, jednego słowa.
Prawdę powiedziawszy, dziwię się, że potrafił wtedy zasnąć. We śnie, jak pamiętamy, ukazał mu się anioł, od którego Józef usłyszał, żeby nie bał się "wziąć do siebie Maryi, bo "z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło". I Józef, ledwo się przebudził, bez żadnego zastanawiania się, bez roztrząsań i wahań, bez jednego słowa, jak to On, "uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański".
Są też jednak autorzy, którzy twierdzą, że Józef miał świadomość cudowności całego Wydarzenia. Jego opór przed przyjęciem Marii do swego domu brałby się wówczas z czego innego: poczucia swej małości, niegodności w odgrywaniu roli ludzkiego opiekuna zapowiadanego Mesjasza. "Józef myślał sobie - snuł domysły Bernard z Clairvaux, średniowieczny mistyk - Ona jest tak doskonała i tak wielka, że ja nie zasługuję na to, żeby Ona zgodziła się dłużej darzyć mnie szczęściem swojej zażyłości". Innymi słowy: ja ze swoją ludzką miłością do kobiety nie mogę i nie chcę być konkurentem Pana Boga. Jeśli tak było, Józef także został przez Boga zaszachowany.

Z jednej strony pragnienie szczęścia i miłości, ludzkie, naturalne, zrozumiałe, z drugiej - propozycja nie do odrzucenia, by to wszystko oddać. Dzielić życie z kochaną kobietą, ale "tylko" w roli opiekuna Bożego Syna. "Przekształcił swe ludzkie powołanie do rodzinnej miłości w ponadludzką ofiarę z siebie, ze swego serca i wszystkich zdolności, w miłość oddaną na służbę Mesjaszowi" - pisze o tym momencie w życiu św. Józefa Jan Paweł II w swojej adhortacji.

Całe życie Józefa było, wyobrażam sobie, łańcuchem takich trudnych wyborów. Ledwo obiecany Syn się narodził, ledwo wszystko zaczyna układać się zgodnie z obietnicą, a tu pojawia się we śnie anioł, każe pakować się i uciekać do Egiptu… A przecież całkiem niedawno ten sam anioł zapowiadał Józefowi, że Syn "zbawi swój lud od jego grzechów". Nie bez powodu wśród swoich licznych powołań święty Józef jest także patronem trudnych dróg i skomplikowanych sytuacji. Bo z tym całym Narodzeniem wcale nie było tak łatwo i prosto. Pamiętajmy o tym, śpiewając kolędy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki