Niemcy po zjednoczeniu generalnie są okej. A przynajmniej za takich pragną uchodzić. Są oczywiście głośni, aroganccy, zamożni i dumni z siebie… Ale to chyba jedyne grzechy, jakie popełnili po zakończeniu wojny – jeśli oczywiście puścić w niepamięć fakt, że się nie zdenazyfikowali, nie wypłacili nam reparacji wojennych i zapomnieli o tym, co nawywijali w pierwszej połowie XX wieku.
Polska? A co to takiego?
Polska dla Niemców to sąsiad z innej galaktyki. Twór, o którego istnieniu statystyczny Müller, z oczywistych powodów, nie chce nawet słyszeć. A jeżeli już ktoś go przymusi do konfrontacji z rzeczywistością - pokazując na przykład numer wytatuowany na przedramieniu - to jego wyobraźnia natychmiast zaczyna produkować wizje Polski i Polaków zgoła fantastyczne. A to step, pusty, bezkresny, ciągnący się hen, za horyzont aż po Syberię, a to mokradła z grząską drożyną, na której pucułowaty chłopina powozi furmanką zaprzężoną w chude chabety, a to piaszczyste poletko, a na nim bosa baba w chuście kwiaciastej żnie sierpem zboże; a to głuptak upaćkany smarem okrętowym, śpi smacznie na styropianie, a nad nim lisi ksiądz-antysemita judzi, pieśni nabożne śpiewa i zaklina, żeby Polak-katolik powstał i żeby walczył, bo larum grają i ojczyzna w potrzebie.
Niemcy wyobrażają nas sobie również jako złodziei samochodów, prostytutki i pijaków… Podobne mniemanie mają zresztą o wszystkich narodach żyjących na wschód od Odry. Dlaczego? Bo czymś przecież trzeba usprawiedliwić takie pojęcia jak Drang nach Osten, Lebensraum, Ostsiedlung, Kulturkampf, masowe wypędzenia Polaków, czy szerzej słowianofobię.
Bóg stworzył świat dla Niemców
Niemiecka filozofia jest prosta, aczkolwiek niespecjalnie oryginalna. Świat został stworzony przez Boga, jako przestrzeń dla Niemców. Tylko oni wiedzą, jak ją urządzić, zagospodarować i jak uszczęśliwić jej nieniemiecką ludność.
Najpierw trzeba więc dokończyć to, co zaczął w 1939 roku „Wielki Budowniczy Autostrad” – z nacji niższych kulturowo należy uczynić w pełni wartościowych obywateli jednoczącej się Europy, nauczyć ich szanować demokrację, praworządność i tożsamość europejską. A gdy już się ucywilizują, nakłonić do konsumpcji niemieckich towarów, usług i innych wynalazków.
Tłumaczył mi to 30 lat temu pewien niemiecki, emerytowany nauczyciel historii. Słuchając go, zastanawiałem się, czy to już powtórka z historii, czy jedynie wybryk natury. Jeśli jednak mój interlokutor miałby być samotnym głazem na spokojnym morzu niemieckiej przyzwoitości, to czym w takim razie były pożary polskich samochodów, pobicia polskich turystów, czy wreszcie antypolskie manifestacje we Wschodnim Berlinie, o których co rusz się wówczas słyszało?
Duch Hitlera się budzi
Ale nie to było najbardziej przerażające. Blady strach padł na mnie 8 lipca 1990 roku, kiedy Niemcy wygrali w Rzymie z Argentyną 1:0, zdobywając mistrzostwo świata w piłce nożnej. Pamiętam czarno-biało-czerwone sztandary Cesarstwa Niemieckiego i płonące pochodnie w rękach ogolonych na pałę pijanych kiboli. I te ich okrzyki: _Sieg heil, Sieg heil, Sieg heil! _I jak szli środkiem głównej ulicy Mannheim, pozdrawiani samochodowymi klaksonami.
Pomyślałem sobie wtedy, że ta ponad osiemdziesięciomilionowa masa bez historycznej pamięci znowu wymknęła się spod kontroli…
Zanotowałem wówczas w swoim dzienniku, co następuje:
„Wygląda na to, że po półwieczu historia zatoczyła pełne koło i właśnie zaczyna się kręcić w odwrotnym kierunku. Niemcy nie wstydzą się już ani wojny, ani holokaustu – to problem ich dziadków, nie ich. Mają za to nadzieję, że tym razem zdobędą Europę, tyle że bez pomocy armat. Podbój militarny jest już zbędny. Podludzi wystarczy podporządkować sobie ekonomicznie. (…) Kiedy Hitler wkraczał do zdemilitaryzowanej Nadrenii, świat przyglądał się temu w milczeniu. Kiedy połknął Czechosłowację, a w rok później Polskę, też właściwie nic się nie stało. Teraz, gdy Gorbaczow zezwolił im na zjednoczenie Niemiec, które miały być na zawsze podzielone, tzw. społeczność międzynarodowa zachłystuje się z podziwu nad niemiecką wytrwałością w walce o jedność… A Tym czasem duch Hitlera się budzi”.
Jeszcze nie jest za późno
Od tamtego czasu minęły trzy dekady. Unia Europejska bezsprzecznie została zdominowana przez Republikę Federalną Niemiec. Jej celem – jak zauważył Zbigniew Ziobro – jest budowanie swojej mocarstwowej pozycji, a nie dobro ogólnounijne. Zdaniem polityka, przykładem dbałości wyłącznie o niemieckie interesy są antyukraińskie posunięcia, zachęcające Putina do agresji. Ziobro podkreślił także, iż Berlin dąży do federalizacji UE, a co za tym idzie likwidacji suwerennych państw, w tym Polski.
Nie wiem, czy w obecnej sytuacji geopolitycznej warto zadzierać z Niemcami. Być może w tej materii wskazana byłaby większa doza politycznego realizmu. Na pewno jednak - na co uwagę zwrócił szef Solidarnej Polski – „nie jest jeszcze za późno na refleksję i zmiany w relacjach Warszawa – Bruksela”
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?