- To, co pozostało po niemieckim okręcie, można porównać do wyglądu malucha staranowanego na przejeździe przez pociąg - mówi kierownik ekspedycji "Sophie X" Piotr Szalaty. - Oczywiście przy założeniu, że część samochodu została już zabrana na złom.
Mariusz Wójtowicz-Podhorski, szef stowarzyszenia, jednoznacznie przecina wszelkie spekulacje na temat możliwości wydobycia pancernika. - Nie ma o tym mowy - twierdzi. - Zresztą nie ma tam niczego charakterystycznego, co jednoznacznie wskazywałoby na fakt, iż mamy do czynienia z okrętem, który rozpoczął II wojnę światową. Pancernik został zatopiony pierwszy raz w 1944 roku, potem Rosjanie ogołocili "Schleswiga-Holsteina" z cennych elementów. Sam kadłub przez następne lata służył jako cel dla radzieckiego wojska.
Wrak, jego zdaniem, powinien pozostać na dnie także z innego powodu. - Wpisano go, dzięki działaniom kierowanego przeze mnie stowarzyszenia, na listę dziedzictwa narodowego Estonii.
Ekspedycję, trwającą od 3 do 7 września, organizatorzy nazwali Sophie X na pamiątkę kodu radiowego pancernika z okresu jego służby w marynarce wojennej. Niemieccy marynarze nazywali go żartobliwie Zofia.
Wyprawa Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte była pierwszą polską ekspedycją badawczą na wrak pancernika "Schleswig-Holstein". Organizatorzy o tydzień wyprzedzili poszukiwaczy ze Szczecina, którzy planowali na najbliższy piątek wyprawę pod patronatem Muzeum Narodowego.
- My mieliśmy wyruszyć już cztery lata temu - twierdzi Wójtowicz-Podhorski. - Plany pokrzyżowały różne okoliczności, m.in. sztormy. Nasza dokumentacja posłuży do przygotowania ekspozycji w Muzeum Westerplatte.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?