Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zalane domy i drogi. Mieszkańcy Pomorza liczą straty (ZDJĘCIA)

AT
Wiceprezydent Gdańska, Maciej Lisicki oglądał skutki podtopień na Osowej
Wiceprezydent Gdańska, Maciej Lisicki oglądał skutki podtopień na Osowej Grzegorz Mehring
Gwałtowne wezbrania wód po ulewach i roztopach śniegu zaskoczyły wielu mieszkańców Pomorza. W Trójmieście najbardziej ucierpiała gdańska dzielnica Osowa. Jednak skutki, jakie wyrządziła woda w powiatach wejherowskim, puckim i kartuskim, dla wielu rodzin są nieodwracalne.

Tak jest choćby w przypadku 12 rodzin z podwejherowskiego Gościcina, którym woda z wezbranej rzeki zabrała większość, jeśli nie cały dobytek.
- Zniszczyła ściany, podłogi. Proszę zobaczyć, tynk odpada - pokazuje nam skutki zalania mieszkaniec Gościcina.

Kiedy poziom wody opadł, mieszkańcy zabrali się do oceniania strat i porządków.
- Nie wiem, czy jest sens jeszcze to remontować, czy w ogóle tutaj jeszcze mieszkać - mówi pan Zbigniew. - Boję się, że takie sytuacje będą co roku podczas roztopów.
- Tylko kto kupi domy w takim stanie - zastanawiają się pozostali mieszkańcy.

W samym Wejherowie rejon zalania, czyli okolice rzeki Redy, cały czas jest monitorowany przez odpowiednie służby. Wczoraj do popołudnia zamknięta była jedna z ważniejszych wejherowskich ulic - ul. Przemysłowa, położona w pobliżu rzeki Redy. Auta i cała komunikacja miejska jeździły objazdami.

Zamknięto też niedawno zmodernizowaną ul. Zamostną w Bolszewie - tak wielkiego naporu wody nie zdołały pomieścić nawet nowe mosty - najpierw centymetry, a potem już setki litrów wody z wezbranej rzeki przelewały się przez most i nową nawierzchnię.

- Tutaj była najcięższa sytuacja pod względem komunikacyjnym, bo wszyscy musieli jechać w poniedziałek rano do pracy objazdem przez Gościcino - mówi pan Stanisław, mieszkaniec Gniewina. - Korki były gigantyczne. - Przewidując sytuację, wyjechałem z domu pół godziny wcześniej... a i tak dotarłem spóźniony do pracy o dobrą godzinę.
Rwące masy wody wczoraj wystąpiły z rzeki Redy za Mrzezinem i zalały drogę - skrót z powiatu puckiego do Trójmiasta. Sytuacja była groźna na tyle, że policja razem z drogowcami zmuszona była czasowo zamknąć popularną trasę.

Na drodze faktycznie nie było spokojnie. Z obu jej stron woda kotłowała się w rowach, a przepusty nie wyrabiały z tłoczeniem wody na drugą stronę jezdni. Woda więc sama znajdowała sobie miejsce i rwącymi strumieniami płynęła górą, po asfalcie. Sprawcą komunikacyjnych kłopotów okazały się masy wody, które rzeką Redą spływały z wejherowskich lasów.

O swój dobytek martwiła się także Regina Derc z Pucka, której dom od kilkudziesięciu lat z jednej strony graniczy z kanałem, a z drugiej z łąkami. Wczoraj wody wzięły jej posesję w kleszcze.
- Opróżniliśmy piwnice. Tylko piec został w środku - mówiła nam kobieta. - Nie wiemy, co się może stać, ale jesteśmy gotowi na wszystko.
Szybko zareagowali urzędnicy. Do południa przed domem mrzezinianki pojawił się samochód z workami wypełnionymi piaskiem.

Rolnicy wskazywali źródło problemów: zaczopowane wyjścia z kanałów przy rezerwacie Beka i ich ujście do zatoki. Interwencyjnie oba miejsca zostaną udrożnione, by przynajmniej częściowo obniżyć stan wody i przygotować się na kolejne masy wód z lasów. Ale wiadomo, że konieczne będą też następne prace.

- Tu były kiedyś przepusty z klapami uniemożliwiającymi cofkę wody - przypominali rolnicy. - Ale potem je zasypano. Szkoda, bo dziś nie byłoby problemu, a woda spłynęłaby sama do zatoki.
Gwałtowne roztopy dały się we znaki w Przyjaźni, w powiecie kartuskim.
- Co drugi dom ma zalaną piwnicę - mówi Krystyna Miotk, sołtys wsi. - Ale strażacy jeżdżą na okrągło, nie można mówić. I widziałam, jak przepusty były przepychane, by woda miała jak odpływać. Wczoraj na drogach powiatowych drogowcy naprawiali przerwane drogi. Największe szkody dotknęły Banino, gdzie woda podmyła nowo zmodernizowaną drogę powiatową i przelała się przez ul. Lipową. Uszkodzone zostały drogi powiatowe w Szarłacie, Borzestowie, Ostrzycach, Sianowie i Kłosówku.

- Ponieważ gmina Żukowo dysponuje projektem odwodnienia ulic w Baninie, zdecydowaliśmy, że wykonamy przepust w ul. Lipowej o średnicy 80 cm - mówi Andrzej Puzdrowski, dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych w Kartuzach. - Ulica Lipowa w Baninie, będąca dojazdem do wsi od strony Pępowa, będzie nieprzejezdna do końca tygodnia. Są wyznaczone objazdy. Zrobimy przepust metodą otwartego przekopu. Myślę, że to rozwiąże sytuację wód opadowych na wiele lat, a koszty podzielimy między gminę a siebie.

Wczoraj w Urzędzie Gminy w Żukowie przygotowano mapkę zagrożeń powodziowych w gminie. Znalazły się na niej cztery obszary - Banina, Niestępowa, Tuchomia oraz części Żukowa. Do gminy dostarczono 5 tysięcy worków na piasek.

Na razie odwilż nie przyniosła poważnych strat na Żuławach i Mierzei Wiślanej
Strażacy z Nowego Dworu Gdańskiego byli wzywani do podtopionych posesji i piwnic. Wodę, która wezbrała na skutek roztopów i deszczy, wypompowywano m.in. z pięciu zalanych domów w Krynicy Morskiej.

Pod kontrolą są natomiast żuławskie akweny: m.in. rzeki Tuga, Nogat, Szkarpawa czy Zalew Wiślany. Wciąż są skute lodem i woda w nich nie przybiera. Częściowo zalane są za to pola uprawne w okolicach Nowego Dworu Gd. Woda z roztopionego śniegu w miejscach niżej położonych miejscach, przepełnione są rowy melioracyjne.
W Trójmieście najbardziej ucierpiała Osowa.
- Mieszkańca Gdańska Osowej można poznać po butach - żartował pan Robert, właściciel domu przy ul. Cerery, choć tak na prawdę nie było mu do śmiechu. - Wystarczy, że pada przez dobę, a moja działka jest tak zalana, że bez wysokich kaloszy nie da rady przejść.

W podobnej sytuacji są sąsiedzi pana Roberta, a także mieszkańcy pobliskich ulic Hestii, Konstelacji czy Barniewickiej. Na tej ostatniej, oprócz 10-osobowej grupy strażaków pojawił się wczoraj wiceprezydent Gdańska Maciej Lisicki, który rozmawiał z właścicielami zalanych posesji.

- Trzeba pamiętać, że w ostatnich dniach padał silny deszcz, a dodatkowo grunt jest zamarznięty i nie wchłania wody - tłumaczył. - To niełatwy teren, ale mieszkańcy wiedzieli o tym, gdy kupowali tu działki.

Gdańszczanie nie do końca zgadzają się z taką opinią. W domu Michała Szulca woda podniosła się do wysokości tarasu. - Wielokrotnie dzwoniłem do dyżurnego inżyniera miasta i innych urzędników, ale każdy odsyłał mnie do następnego - opowiada.

Gdy zaleje drogę, po pomoc można zgłosić się do miejskich urzędników, którzy powinni zająć się problemem. Gdy sprawa dotyczy terenu prywatnego, liczyć można jedynie na strażaków.

Na ul. Cerery drogowcy regularnie podnosili nawierzchnię wysypując na nią kolejne tony piasku i wygładzając walcem. W tej chwili droga jest dużo wyższym poziomie, niż mieszkalne zabudowy, więc cała woda zatrzymuje się wokół domów.
- Spływa do szamba, a my musimy co dwa, trzy dni płacić prawie 300 zł za jego wywóz - narzekają mieszkańcy.
W Gdyni ulewa doprowadziła do zsunięcia hałdy ziemi na budynki, m.in. przy ul. Łowickiej 21.
- Byłam w domu, gdy ziemia zaczęła się obsuwać - opowiada pani Katarzyna Streng. - Na szczęście glina nie zbiła szyb i nie wleciała do środka. To się dzieje już nie pierwszy raz, wcześniej postawiliśmy ogrodzenie, ale też nie wytrzymało.
Teren za domem przy ul. Łowickiej należy do miasta, więc to urzędnicy zdecydują, jak problem zostanie rozwiązany.

- Wiążącą kwestią w sprawie ewentualnego podjęcia działań jest tu postanowienie Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego - mówi Zdzisław Kobyliński, naczelnik Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Ochrony Ludności Urzędu Miasta Gdynia. - Póki co nie ma dobrych warunków atmosferycznych, by na Łowickiej zaczynać jakieś praca, a bezpośrednie zagrożenie ponownym obsunięciem ziemi minęło. Najpierw konieczne są jednak badania geologiczne, a pracami prawdopodobnie zajmie się Zarząd Dróg i Zieleni.

W poniedziałek w Pruszczu sytuacja znacznie się poprawiła, poziom Raduni zaczął się obniżać. Podtopienia nie ominęły jednak gospodarstw położonych najniżej.
- W sobotę musieliśmy ratować zalane piwnice - mówi Alina Lewandowska ze Straszyna.
Najwięcej pracy mieli jednak strażacy, którzy zabezpieczali targowisko w Kolbudach.

- Nad brzegiem Raduni ułożyliśmy półmetrowy wał z worków na długości 200 m - opowiada kpt. Piotr Kordowski z Powiatowej Komendy PSP w Pruszczu Gdańskim. - Dzięki temu udało się uniknąć strat materialnych.

Choć w całym województwie strażacy interweniowali do tej pory ok. 700 razy, była to tylko doraźna pomoc. W większości przypadków potrzebna jest instalacja kolektorów i budowa kanalizacji deszczowej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki