Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strażacy usuwają skutki podtopień na Pomorzu (ZDJĘCIA)

AT
Woda wdarła się na posesję m.in. przy ul. Jagalskiego w Wejherowie
Woda wdarła się na posesję m.in. przy ul. Jagalskiego w Wejherowie Tomasz Smuga
Wichury i ulewy dały się we znaki mieszkańcom Pomorza. Kilka tysięcy osób zostało bez prądu. Konieczne były ewakuacje w Smętowie i Gościcinie

Ulewy, wichury, brak prądu. Tak upłynęła sobota dla kilku tysięcy mieszkańców Pomorza. Wylały lokalne rzeki, a pod naporem wiatru wiejącego z prędkością do 100 kilometrów na godzinę padały drzewa, uszkadzając linie wysokiego napięcia. Już w nocy z piątku na sobotę, kiedy na Pomorzu wiało i padało najmocniej, pracowały ekipy energetyczne oraz strażacy. Najwięcej interwencji dotyczyło Gdańska i Gdyni, a także powiatów wejherowskiego i kartuskiego.

Powtórzyła się sytuacja z ostatnich świąt - na Pomorzu znów nie było zasilania. Bez prądu zostało ponad 10 tysięcy gospodarstw. Większość awarii, które dotyczyły Chwaszczyna, Strzebielina, Szemudu, Luzina, Sasina, Koleczkowa czy Rybna, usuwana była w sobotę. Jednak jeszcze wczoraj pojawiały się informacje o domach pozbawionych energii elektrycznej.

W Gdyni osunęły się skarpy

W Gdańsku najbardziej ucierpiała dzielnica Osowa. Zarząd Dróg i Zieleni wraz ze strażą pożarną w weekend wypompowywał wodę z zalanych ulic. Zalana i wyłączona z ruchu została także ul. Budowlanych, czyli główna trasa dojazdowa do Gdańska od strony Banina.

- W niedzielę rano wciąż stało na niej 40 cm wody - mówi Robert Pokorski, dyżurny inżynier miasta.
W Gdyni z powodu deszczu w sobotę osunęły się dwie skarpy. Przed południem zwały ziemi z terenu inwestycji mieszkaniowej przy ul. Ornej zasypały dojazd do jednego z osiedli. Po godz. 14 strażacy zabezpieczyli też osuwającą się ziemię przy ul. Łowickiej. Sytuacja była o tyle groźna, że skarpa wprost spłynęła na budynek mieszkalny. Ze wstępnych oględzin wynika jednak, że nie ma poważnych uszkodzeń w konstrukcji gmachu.

Ulica Łokietka w Sopocie w ostatni weekend zamieniła się z kolei w wielką kałużę, skutecznie zniechęcając pieszych do przejścia w kierunku Ergo Areny. Przyczyną zalania ulicy na odcinku kilkudziesięciu metrów nie był jednak padający przez dwa dni deszcz, ale, jak przyznaje szefostwo sopockiego ZDiZ... hałdy śniegu, który z całego miasta zwoziły tam w styczniu różne służby. - Wysłano w to miejsce koparkę, która przesunęła znajdujący się tam śnieg, by zrobić miejsce dla ujścia wody - mówi Wojciech Ogint, wicedyrektor sopockiego ZDIZ.

Radunia groziła wylaniem

Zagrożenie powodziowe pojawiło się w Pruszczu Gdańskim w niedzielę. Od rana poziom wody w Raduni szybko wzrastał. Najbardziej zagrożone były budynki w pobliżu ul. Mickiewicza, obiekty sportowe CKiS oraz domy w okolicy ul. Zastawnej. Po godz. 16 poziom wody w rzece ustabilizował się i zaczął spadać. - Panuje pełna mobilizacja i na bieżąco sprawdzamy stan wałów - stwierdza Ireneusz Czernecki z Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Pruszczu Gdańskim.
Niemałą część spływającej wody zatrzymano w rozlewiskach przed elektrowniami wodnymi w Pruszczu Gdańskim, Juszkowie, Straszynie, Łapinie Dolnym i w Rutkach. Woda zdążyła jednak podtopić targowisko w Kolbudach, gdzie strażacy ułożyli worki z piaskiem na odcinku 140 metrów.

500 strażaków w akcji

127 interwencji podjęli strażacy w powiecie kartuskim. Bronili m.in. zabytkowego kościoła w Niestępowie, mostu na rzece Słupinia w Żukowie, ewakuowali też mieszkańców domu na skarpie w Smętowie. Pompowali wodę z zalanych gospodarstw pod Sierakowicami, w Węsiorach, w Kosach i w Małkowie, a za Sulęczynem usuwali powalone drzewa.
Największe szkody woda wyrządziła w Baninie, bowiem przerwała drogę na Pępowo, która została zamknięta.

- To stało się nagle - opowiada strażak z Banina. - Spływająca rowami melioracyjnymi od strony Miszewa woda nie miała ujścia w okolicy naszej remizy i wystąpiła z rowu. Przedostała się na drugą stronę drogi powiatowej, podmywając ją i pozostawiając ponad metrową wyrwę pod jezdnią. Jak długo żyję, nie pamiętam tak wielkiej wody. - To była wyczerpująca doba - przyznaje Edmund Kwidziński, powiatowy komendant PSP. - Nie była to jedna akcja, a ciągłe przerzucanie sił do kolejnych zadań. Szacuję, że do wydarzeń zaangażowaliśmy 500 strażaków z 42 jednostek i wszystkie posiadane pompy różnego rodzaju.

Ewakuacja mieszkańców

Wiele domostw ucierpiało też w powiecie wejherowskim. Zasilania pozbawione było ponad 120 stacji transformatorowych i kilkaset domów. Z brzegów wystąpiły lokalne rzeki. - W wyniku intensywnych opadów deszczu, przy jednoczesnym topnieniu śniegu, nurt zwiększył się kilkukrotnie - wyjaśnia Eugeniusz Miotke, kierownik terenowego oddziału Zarządu Melioracji Urządzeń Wodnych w Redzie. - Rzeka nie jest w stanie w tak krótkim czasie przetransportować tak wielkiej ilości wody.

Jak informuje oficer dyżurny Komendy Powiatowej Straży Pożarnej w Wejherowie, z powodu podtopień najbardziej ucierpieli mieszkańcy Redy i ul. Przemysłowej w Wejherowie. Niebezpiecznie było również w Gościcinie, gdzie z zalanego domu ewakuowano 11 osób. W akcji ratunkowej udział brali policjanci. - Zabezpieczyli mienie ewakuowanych osób przed ewentualną kradzieżą - tłumaczy Wiesław Krauze, rzecznik wejherowskiej policji.

Pojawiło się też ryzyko podtopienia. - W wyniku intensywnych opadów deszczu, przy jednoczesnym topnieniu śniegu, nurt w rzekach powiatu zwiększył się kilkukrotnie - wyjaśnia Eugeniusz Miotke, kierownik terenowego oddziału Zarządu Melioracji Urządzeń Wodnych w Redzie. - Rzeka nie jest w stanie w tak krótkim czasie przetransportować tak wielkiej ilości. Wynika to również z postępującej urbanizacji. Zamieszkiwane są tereny, które powinny być pozostawione naturze.

Kolejnym ważnym elementem cieków wodnych jest elektrownia wodna MEW Cementowianka w Wejherowie, gdzie łączą się dwie główne rzeki: Reda i Bolszewka. Regulowany sztucznie poziom w łączącym kanale przy tak diametralnie zmieniających się warunkach pogodowych nie jest w stanie przejąć takiej ilości wody.

Drogowcy się nie popisali

Wichura i ulewy, które przetoczyły się przez powiat słupski, zmusiły strażaków z PSP w Słupsku do kilkunastu interwencji. W Dębnicy Kaszubskiej, gdzie zaczęła wylewać rzeka Skotawa, strażacy, za pomocą blisko 200 worków z piaskiem, podwyższyli groblę oddzielającą rzekę od okolicznych stawów hodowlanych. Wszystko po to, by woda nie przelała się do stawów i ryby nie pouciekały.
Trudna sytuacja panowała również we Wrzącej (gmina Kobylnica), gdzie w ruch poszły pompy. Woda zalała gospodarstwa i piwnice, a zawinili robotnicy, którzy niedawno budowali drogę. - Drogowcy zasypali przydrożny rów i nie wykonali przepustów - tłumaczy Grzegorz Ferlin, rzecznik prasowy PSP w Słupsku.
Za straty gospodarzy wójt chce obciążyć drogowców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki