Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiadukt nad obwodnicą może zostać rozebrany (ZDJĘCIA)

Anna Werońska
Drogowcy zabezpieczyli pas jezdni pod uszkodzonym wiaduktem betonowymi płytami
Drogowcy zabezpieczyli pas jezdni pod uszkodzonym wiaduktem betonowymi płytami Grzegorz Mehring
Wiadukt nad obwodnicą, w który we wtorek wieczorem uderzyła przewożona na naczepie koparka, najprawdopodobniej zostanie rozebrany. Oficjalna decyzja zapadnie, gdy eksperci z Politechniki Gdańskiej zakończą przeprowadzanie analiz. Jak mówią pracownicy nadzoru budowlanego, jest cień szansy, że zakończy się jedynie na remoncie. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że zerwane zostały trzy przęsła, to mało prawdopodobne.

- Czekamy na wyniki ekspertyzy, które powinny być gotowe za kilka dni - zapowiada Piotr Michalski, rzecznik prasowy Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad w Gdańsku. - Wtedy zostanie podjęta decyzja, co dalej. Będzie wiadomo, na jakie koszty trzeba się przygotować.

Już teraz nieoficjalnie wiadomo, że mogą być liczone w dziesiątkach milionów złotych. Na pytanie, kto zapłaci za budowę lub remont wiaduktu oraz trwającą prawie dobę akcję wstępnego usuwania szkód, GDDKiA odpowiada, że będzie chciała obciążyć sprawcę szkód. Można więc przypuszczać, że kosztami obciążony zostanie albo kierowca ciężarówki, albo firma, w której był zatrudniony.

Na razie mężczyzna został ukarany 500-złotowym mandatem. Policja rozpoczęła już postępowanie w sprawie spowodowania zagrożenia życia lub zdrowia wielu osób lub mienia w wielkich rozmiarach. Grozi za to kara do 10 lat więzienia.

- Ciężarówka przewoziła koparkę, której nie złożono ramienia - informuje mł. bryg. Dariusz Śmiechowski, szef Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Pruszczu Gdańskim. - Ramię zawadziło o sklepienie wiaduktu. Koparka zsunęła się z lawety ciężarówki, częściowo przewracając się na pas jezdni. Nasz dźwig nie był w stanie unieść maszyny, dlatego właściciel koparki sprowadził większy sprzęt. Koparkę udało się ponownie posadowić na gąsienicy oraz przenieść na drugą lawetę.

CZYTAJ TAKŻE

Podczas usuwania koparki z autostrady kierowca ciężarówki tłumaczył, że nie był w stanie całkowicie złożyć jej ramienia, bo było zamarznięte. Zdaniem GDDKiA, nie jest to usprawiedliwienie. Sprawca wypadku pokryje koszty nie tylko samej naprawy wiaduktu, ale także prowadzenia akcji ratunkowej czy zabezpieczenia jezdni. Jeśli na uregulowanie całej kwoty ubezpieczenie OC nie wystarczy, najprawdopodobniej resztę kierowca wyłoży z własnej kieszeni.

We wtorek, tuż po zdarzeniu, sprawca zamieszania mówił, że był to pierwszy wiadukt, pod którym przejeżdżał na obwodnicy Trójmiasta. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się jednak, że składając zeznania na policji, miał zmienić zdanie i twierdzić, że jechał tą trasą już od Gdyni. Oznaczałoby to, że zmieścił się pod kilkoma wiaduktami, a pod tym przy Borkowie - już nie.

Przedstawiciele GDDKiA twierdzą jednak, że to niemożliwe. Ich zdaniem, wina nie leży po stronie złych wymiarów wiaduktów, ale kierowcy, który nie powinien był wyruszać w trasę, przekraczając dopuszczalną wysokość ładunku, czyli 4 metry.

- Przejazd pod tym wiaduktem w najniższym miejscu miał 4,85 m, co oznacza, że aby wyrządzić takie szkody, pojazd wraz z ładunkiem musiał mieć 5 metrów - podsumowuje Piotr Michalski. - Jestem w stanie zrozumieć, że ktoś jedzie, przekraczając dopuszczalną wysokość o jeden czy kilka centymetrów, ale ten kierowca naraził życie innych użytkowników ruchu. To, że nikomu nic się nie stało, można uznać za cud.
(JŁ)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki