Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorzanin skarży państwo niemieckie. Niemcy staną przed polskimi sądami?

Dorota Abramowicz
Fot. archiwum
Sąd Najwyższy tuż przed Wigilią zadecydował, że przyjmie do rozpatrzenia skargę Winicjusza Natoniewskiego, który jako dziecko został okrutnie poparzony podczas pacyfikacji wsi Szczeczyn na Lubelszczyźnie. Mieszkający obecnie w Osiekach Lęborskich 71-letni Natoniewski żąda od rządu Niemiec miliona złotych zadośćuczynienia za cierpienia fizyczne i psychiczne, jakich doznał w czasie II wojny światowej.

- Wcześniej Sąd Apelacyjny w Gdańsku uznał, że niedopuszczalne jest pozywanie innego państwa przed polski sąd - mówi mec. Roman Nowosielski, który zdecydował się bezpłatnie reprezentować okaleczonego podczas pacyfikacji mężczyznę. - My zaś nadal uważamy, że w przypadku zobowiązania wynikającego z czynu niedozwolonego, a takim była nieuzasadniona militarnie pacyfikacja wsi Szczeczyn, właściwym do rozpoznania sprawy jest sąd w kraju, w którym powstało zobowiązanie. Cieszy, że Sąd Najwyższy zdecydował się pochylić nad tym problemem. W Europie Włochy i Grecja już uznały, że tamtejsze sądy mogą rozpatrywać procesy przeciw państwu niemieckiemu.

Ewentualna, precedensowa decyzja Sądu Najwyższego o możliwości skarżenia rządu Niemiec przed polskim sądem może spowodować trudne teraz do oszacowania skutki prawne i polityczne.
Sam Winicjusz Natoniewski mówi krótko: - Ruszy lawina pozwów od innych ofiar wojny.

To nie będzie sąd tylko nad przeszłością, chociaż od dramatu mieszkańców zamojskiej wsi Szczeczyn 2 lutego minie już 66 lat.
Winicjusz Natoniewski miał wówczas zaledwie 6 lat, gdy za pomaganie partyzantom został wydany wyrok na mieszkańców Szczeczyna. Oddziały żandarmerii i esesmani otoczyli wieś. Zamordowano 216 osób. Mały Winicjusz przeżył cudem pacyfikację, ale całe życie musi zmagać się z jej skutkami. Został ciężko poparzony, groziła mu amputacja rąk, przeszedł bolesne operacje.
I właśnie za te skutki - cierpienia fizyczne i psychiczne - postanowił w 2007 roku wystąpić o zadośćuczynienie ze strony niemieckiej.

- Nieprzypadkowo pozew trafił do sądu polskiego - mówi mec. Roman Nowosielski, który reprezentuje Natoniewskiego za darmo. - Osoby, które z żądaniami odszkodowań występowały przed sądami niemieckimi, miały złe doświadczenia. Tamtejsze sądy uznawały, że roszczenia pokrzywdzonych uległy przedawnieniu i oddalały powództwa.

Początkowo wszystko wskazywało, że wybór polskiego sądu nie będzie również korzystny dla Natoniewskiego. Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Gdańsku, który nawet nie analizując samej treści pozwu, orzekł, że z powodów formalnych polski sąd nie może jej w ogóle rozpatrywać. Krótko mówiąc - sąd uznał immunitet państwa obcego, które nie może podlegać organom innego państwa.

Podobną opinię wydał również Sąd Apelacyjny. W związku z tym jesienią tego roku prawnicy reprezentujący ofiarę zbrodni hitlerowskich wystąpili o kasację do Sądu Najwyższego. I tu zaskoczenie - zamiast od razu uznać kasację za bezzasadną, Sąd Najwyższy postanowił wnikliwie rozpatrzeć skargę Winicjusza Natoniewskiego. Wystąpił równocześnie do Ministerstwa Sprawiedliwości z pytaniem, czy wobec państwa niemieckiego można stosować immunitet jurysdykcyjny.

- Sytuacja wcale nie jest jednoznaczna - twierdzi mec. Roman Nowosielski. - W prawie międzynarodowym brak jest konwencji o immunitecie jurysdykcyjnym państw, której stronami byłyby Rzeczpospolita Polska i RFN. Do nieuzasadnionej militarnie pacyfikacji wsi, czyli do czynu niedozwolonego, doszło na obszarze Polski, poszkodowanym jest obywatel Polski. W tej sytuacji, zgodnie z przepisami kodeksu postępowania cywilnego, zastosowanie winno mieć prawo polskie.
Mecenas Nowosielski zwraca uwagę, że Grecy i Włosi, mając podobny problem prawny, uznali, że przed tamtejszymi sądami mogą się toczyć procesy, w których wysuwane są roszczenia wobec Republiki Federalnej Niemiec.
Ewentualna decyzja Sądu Najwyższego o prawie do żądania odszkodowań od rządu Niemiec w Polsce otwierać może drogę prawną innym poszkodowanym w czasie II wojny światowej. W tym chociażby Krzysztofowi Skrzypkowi z Warszawy, którego ojciec był ofiarą eksperymentów hitlerowskich. Skrzypek żąda od niemieckiego rządu 200 tys. zł zadośćuczynienia i 2 tys. zł miesięcznej renty.

Senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk, prezes Powiernictwa Polskiego, z zadowoleniem przyjmuje informację o podjęciu sprawy przez Sąd Najwyższy.

- Ile można czekać na sprawiedliwość? - pyta. - Komuna nic w tej sprawie nie robiła, po 1990 r. politycy też umyli ręce. Problem dotyczy już coraz starszych, bardzo schorowanych ludzi, których nie stać na sądzenie się w Niemczech. To nie do przejścia dla emerytów i rencistów. To żenujące, zwłaszcza że Niemcy zacierają ślady barbarzyństwa, kreując się na ofiary tamtej wojny.
Pytany, czy w razie wygranej Natoniewski ma szansę na wyegzekwowanie odszkodowania od państwa niemieckiego , mec. Nowosielski mówi: - W takiej sytuacji można zająć mienie niemieckie, np. statek powietrzny lub handlowy na terenie Polski.

Jeśli Niemcy mogą walczyć o swoje, to ja też mogę

Z Winicjuszem Natoniewskim, mieszkańcem wsi Osieki Lęborskie, który żąda od rządu Niemiec zadośćuczynienia za cierpienia wojenne, rozmawia Dorota Abramowicz.
Sąd Najwyższy tuż przed Wigilią zadecydował, że rozpatrzy Pana skargę. Jest Pan zaskoczony?
- Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się takiej decyzji. Niedługo miną już trzy lata od czasu, gdy zdecydowałem się skierować sprawę do sądu. Okazało się, że polskie sądy nie chciały w ogóle rozpatrywać pozwów przeciw innym państwom. Tym bardziej cieszy zainteresowanie Sądu Najwyższego. To rodzi jakieś nadzieje.

Przed dwoma laty obszernie pisano o Panu w gazetach, mówiono w radiu i telewizji. Dziś jakby trochę o sprawie zapomniano.
- Ja nie zapomniałem. Co jakiś czas dzwonię do kancelarii mec. Nowosielskiego, śledzę bieg wydarzeń. Chociaż najbliższa rodzina podchodzi do tego wszystkiego bardzo sceptycznie.

Wierzy Pan w wygraną?
- Podejrzewam, że Niemcy tak łatwo nie odpuszczą. No bo jeśli będzie precedens, ja wygram, to zaleje ich lawina pozwów. Po nagłośnieniu mojej sprawy odebrałem dziesiątki telefonów od innych ofiar wojny. Dla tych ludzi moje ewentualne zwycięstwo będzie nadzieją i symbolem, że można coś zrobić. Z drugiej strony, sami Niemcy nam też tak łatwo nie odpuszczają, bez żadnego skrępowania występują o zwrot mienia znajdującego się na ziemiach polskich. Jeśli oni mogą walczyć o swoje, to ja też mogę.

1 milion - to wysokość zadośćuczynienia, jakiego żąda Pomorzanin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki