Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Wierzbicki, prezez PGE Atomu: Jestem zwolennikiem ewolucji, a nie rewolucji [ROZMOWA]

Rafał Rusiecki
Fot. Karolina Misztal
O sportowych aspiracjach, szkoleniu młodzieży i dysproporcjach w lidze rozmawiamy z Markiem Wierzbickim, prezesem sopockiego klubu.

Już od dwóch miesięcy prowadzi Pan PGE Atom Trefl Sopot. Wygodny jest ten fotel prezesa?

Jestem zaskoczony tym, jak dużo jest pracy. Powiem szczerze, że się tego nie spodziewałem. Nowe wyzwania wymagają na razie dużego zaangażowania i poświęcenia im uwagi. Mam nadzieję, że z czasem będzie lepiej. Sypiam trochę gorzej, bo człowiek budzi się z rana i już myśli o różnych sprawach.

A w jakich obszarach tej pracy jest najwięcej?

Już myślimy o nowym sezonie, o budowie składu. Nie mogę za dużo zdradzić. To praca koncepcyjna. Jest dużo rozmów z agentami, trenerem, moim wiceprezesem, z właścicielami. Negocjacje są ciężkie.

Planuje Pan duże zmiany w składzie zespołu?

Nie jestem zwolennikiem rewolucji. Raczej ewolucji. Nie chcielibyśmy dokonywać zbyt wielu zmian. Nie wszystkie zawodniczki mają jednak ważne kontrakty na przyszły rok, więc różnie to się może potoczyć. Są siatkarki, z którymi chcemy dalej współpracować, a które będą oczekiwały podwyżek i nie wiem, czy będzie nas na nie stać. Chciałbym jednak kosmetycznych zmian. Jak to się zakończy? Zobaczymy.

Jest Pan nową twarzą w siatkarskim środowisku. Ma Pan swojego mentora, kogoś do kogo zawsze może po radę się zgłosić?

Jestem nowy, jeśli chodzi o działanie stricte w klubie. Jeżeli chodzi o kibicowanie, to siatkówkę w naszych klubach obserwuję od dawna. Wcześniej interesowałem się też kadrą. Nie ukrywam, że pewne rzeczy konsultuję z byłym prezesem PGE Atomu, z właścicielami. Jeżeli mam jakieś trudne tematy, to czasem rozmawiam na ten temat z nimi.

Wcześniej pracował Pan w fabryce zabawek i odbiorcami były dzieci. Teraz w klubie siatkarskim odbiorcy są starsi. Czy przez to są bardziej wymagający?

Są na pewno inni. Nasze zabawki skierowane są w głównej części do dzieci, a tylko część do starszych. Na siatkówce mamy pełen przekrój wiekowy. Na meczach są maluchy i ich rodzice, ale także osoby starsze.

PGE Atom Trefl zajął drugie miejsce w tabeli po sezonie zasadniczym. To zadowalający wynik?

Tak, jak najbardziej. Przed sezonem pewnie bralibyśmy takie miejsce w tabeli w ciemno. Po ruchach transferowych jakich dokonali w Policach, Wrocławiu, Dąbrowie i Łodzi mieliśmy trochę obaw. To zrobiło na nas wrażenie i liczyliśmy, że te drużyny mocno się postawią. Różnie to wygląda. Moim zdaniem Impel do tej chwili nie pokazuje tego, na co ich stać. Szczęśliwie trafiliśmy na niego w półfinale i liczymy, że akurat wtedy się nie obudzi. Stres jest. Dąbrowa dała nam się we znaki, Łódź grała bardzo dobrze. Jestem zadowolony z tego drugiego miejsca, nie zdarzyło nam się dużo wpadek. Był tylko jeden mecz z Bielskiem, z którego jestem mocno niezadowolony (przegrany 0:3 w Ergo Arenie - przyp. aut.). W tym ostatnim meczu z Piłą porażka była nie tyle wkalkulowana, ale przy zmianach w składzie spodziewaliśmy się, że może być różnie. W tym drugim wypadku wynik nie miał znaczenia. Priorytetem było, aby czołowe siatkarki odpoczęły przed najważniejszą częścią sezonu.

A Liga Mistrzyń? W ubiegłym roku był finał Pucharu CEV, więc wydawało się, że w mocniejszych rozgrywkach Atom stać będzie na więcej, niż tylko dojście do czołowej dwunastki Europy.

Mieliśmy trochę szczęścia, że wylosowaliśmy włoskie drużyny. Jakoś dobrze nam się z nimi gra. Nie ukrywam, że jak już trafiliśmy na Nordmeccanikę Piacenza to mieliśmy po cichu nadzieję, że uda się ją przejść. Z perspektywy czasu uważam jednak, że wynik i tak jest bardzo wysoki. Faktycznie było bardzo blisko historycznego sukcesu klubu. Pechowo, akurat wtedy przytrafiły się kontuzje czołowym zawodniczkom, a ławki nie mamy aż tak bardzo szerokiej. Nie udało się, ale jesteśmy zadowoleni.

Spójrzmy szerzej. PGE Atom pierwszej rundy nie przeszedł. To samo Chemik Police. Impel Wrocław nawet z grupy w Lidze Mistrzyń nie wyszedł. Jakie to daje świadectwo naszej lidze?

Słyszałem taką opinię pana Jacka Kasprzyka (prezes Profesjonalnej Ligi Piłki Siatkowej - przyp. aut.) i mogę się z nią zgodzić, że żeńska Orlen liga nie stoi tak wysoko jak męska PlusLiga. Kluby tureckie, włoskie, rosyjskie są naprawdę trudne do pokonania. Mówi się, że budżety nie grają. Szczególnie w Turcji są jednak tak duże pieniądze, że ciężko być konkurencyjnym. Słyszałem, że budżet Fenerbahce Stambuł to około 10 mln euro. We Włoszech też, po kilku słabszych latach, wszystko zaczyna się odradzać. Generalnie uważam, że nie jest najgorzej. Brakuje nam jednak dużego klubowego sukcesu i przede wszystkim dobrego wyniku reprezentacji. Mam nadzieję, że za rok-dwa zrobimy krok w przód. W sporcie ciężko coś założyć.

Orlen Liga liczy 12 drużyn. Po sezonie zasadniczym klarowne jest, że poziom jest ekstremalnie różny. Pojawiają się głosy, aby ligę poszerzyć. Co Pan na to?

To trudny temat. Przy większej liczbie drużyn atrakcyjniejsza liga byłaby tylko wtedy, gdyby te zespoły były na zbliżonym poziomie. Zawsze mam w głowie koszykarską ligę hiszpańską. Ona ma 18 drużyn, ale co najmniej 8-10 jest na tak wysokim poziomie, że w ich bezpośrednich spotkaniach ciężko wytypować faworyta. U nas równorzędnych zespołów jest mniej, cztery-pięć. To pewien problem. Raczej nie ma sensu bezrefleksyjnie otwierać ligę, aby dorzucić dwie kolejne drużyny, które będą miały sportowe kłopoty. To nie będzie atrakcyjne dla kibica. Widzimy sami, że kiedy przyjeżdżają do nas kluby z Polic, Wrocławia, Dąbrowy Górniczej czy Łodzi, to zainteresowanie jest większe niż na mecze z innymi.

Porozmawiajmy o młodzieży. Klaudia Kulig, wychowanka Orła Malbork i Magdalena Damaske, wychowanka Energi Gedanii są w tym sezonie w kadrze pierwszej drużyny i trenują z Lorenzo Micellim. Jak ocenia Pan ich postępy?

Magda miała więcej szans na pokazanie się. To początki seniorskiej siatkówki. Wskoczyła od razu na wysoki poziom, więc lekko nie ma. Klaudia, z racji konkurencji w postaci Agaty Durajczyk, klasowej libero, dostała mało okazji. Pracuje ciężko na treningach i trudno oceniać ją przez pryzmat gry. Liczymy, że obie będą się rozwijać.

W Sopocie widać młode, utalentowane pokolenie. Drużyna trenera Piotra Mateli drugi rok z rzędu wygrała Młodą Ligę Kobiet. Rośnie godne zaplecze?

Tak naprawdę w naszym klubie szkolenie młodych zawodniczek do tej pory prawie nie istniało. Zawodniczki, które występowały w Młodej Lidze Kobiet, pochodziły z różnych klubów z regionu. Grały na różnych zasadach, niektóre na wypożyczenie, niektóre stały się naszymi siatkarkami, a zostały wychowane w Malborku, Rumi, Gedanii. Jesteśmy wdzięczni, że te kluby nam pomagają. Te kluby wiedzą, że nadchodzi taki czas, kiedy siatkarka musi zrobić krok w przód, a same nie mają takiej możliwości, aby skierować je do wyższej klasy rozgrywkowej. Sensownie podejmują decyzję, aby je skupić w Sopocie. Robimy wspólnie fajną pracę. Mamy pomysł na to, aby szerzej zadziałać. Prawdopodobnie w niedługim czasie rozpoczniemy szkolenie młodzieży w innym wymiarze. Być może w perspektywie czterech-pięciu lat nasze wychowanki trafią do MLK, a może nawet do pierwszej drużyny.

Teraz część tego splendoru po wygraniu Młodej Ligi Kobiet się rozchodzi. Jak ocenia Pan współpracę z klubami z regionu?

Staramy się podkreślić, że te zawodniczki są wychowankami innych klubów, które mają swój udział w tych wynikach. Współpraca jest poprawna. Myślę, że to się odbywa z korzyścią dla wszystkich.

2-3 kwietnia w Kaliszu rozgrywany będzie turniej Final Four Pucharu Polski. Brak Tauronu MKS Dąbrowa Górnicza i Impelu Wrocław zaskoczył Pana?

Zaskoczyło nas to bardzo, ponieważ zakładaliśmy, że te drużyny do finałów się dostaną. Zastanawiam się czy to dobrze, czy źle dla nas. Teoretycznie wydaje się, że trafiliśmy na łatwiejszą drużynę (Atomówki zagrają w półfinale z Polskim Cukrem Muszynianką, która pokonała w ćwierćfinale 3:2 Impel Wrocław - przyp. aut.), ale nigdy nie można być tego pewnym. Mam nadzieję, że trafimy do finału. Kto to będzie? To się okaże.

Uda się obronić Puchar Polski?

Bardzo, bardzo bym tego chciał. Na pewno się nie poddamy i będziemy walczyć.

Oby to nie było prawo serii, bo Lotosowi Treflowi Gdańsk się nie udało...

Zobaczymy. To jest sport i niczego nie da się do końca przewidzieć. Chemik ma swoje kłopoty, my mamy swoje. Deklaruję, że powalczymy.

Pozwolę sobie pominąć półfinały, bo sądzę, że sopocianki zagrają w finale mistrzostw Polski. Czy w tych najważniejszych meczach zanosi się na powtórkę sprzed roku i rywalizację z Chemikiem właśnie?

Wydaje mi się to prawdopodobne. Trzeba jednak pamiętać o półfinałach, w których Impel może się obudzić i może być różnie. We Wrocławiu są doświadczone zawodniczki, a mówi się, że play-offy to czas weteranów. Musimy się dobrze przygotować, aby je przejść, a dopiero później myśleć o Chemiku. Hmm. Okaże się, czy o Chemiku.

Mówiąc wprost trzeba uważać na Katarzynę Skowrońską-Dolatę.

Rzeczywiście gros piłek kierowanych jest do Skowrońskiej, ale nie można innych lekceważyć. To, że im te dwa mecze z nami jakoś nie wyszły, to nie oznacza, że kolejne będą jednostronne. Liczę, że będzie dobrze.

To zapytać muszę jeszcze o Chemika. To zespół już bez trenera Giuseppe Cuccariniego, podłamany - nie bójmy się tego powiedzieć - kiepską grą w Lidze Mistrzyń. Policzanki będą rozchwiane czy raczej będą żądne zdobycia wszystkich pozostałych skalpów?

Do połowy sezonu, czyli do przełomu roku 2015 i 2016, uważam, że Chemik grał rewelacyjnie. Był drużyną niemal nie do ugryzienia. Nic nie przegrał. A po nowym roku coś się tam stało. Chemik zaczął gubić punkty, przytrafiły się jakieś kontuzje. Ciężko powiedzieć, co teraz się stanie. Jest zmieniony trener, a to już dało efekt, bo drużyna znowu wygrywa.

Naszej reprezentacji nie będzie na igrzyskach w Rio de Janeiro. Jest jakaś reprezentacja, której będzie Pan kibicował?

Mam nadzieję, że Holandia znajdzie się w Brazylii. I będę jej kibicował ze względu na osobę Maret Balkestein. Bardzo lubię tę zawodniczkę. Cenię sobie jej pozytywne nastawienie. Życzę Holenderkom jak najlepiej. Może to źle zabrzmi, ale nie wiem, czy będę oglądał mecze w telewizji. Nie wiem, czy w tym czasie nie będę na swoich wojażach wędkarskich.

A to Pana pasja?

Tak, zdecydowanie. Nie wiem, czy to się w tym wywiadzie powinno ukazać (śmiech).

Pewnie, że tak. Uprawia Pan wędkarstwo śródlądowe czy morskie?

Śródlądowe. Byłem trzykrotnie w Mongolii, w Patagonii w Chile. W ubiegłym roku byłem w Kanadzie. Dość często ląduję w Skandynawii, gdzie jeżdżę łowić na muchę łososie. Na muchę ponad 10 lat, ale wędkarstwem pasjonuję się już ponad 25. Teraz muszę to trochę odłożyć na bok. Wszystko przez siatkówkę (śmiech).

To gdzie za rybami wyląduje Pan w tym roku?

Planuję wyjazd do Skandynawii i do Rosji. Nie będę to jednak długie eskapady, bo musimy w klubie pilnować spraw transferowych.

A jest jakaś wędkarska zdobycz, z której jest Pan szczególnie dumny?

W Mongolii, pilnowany przez strażnika granicznego, złowiłem na muchę w rzece stanowiącej granicę państwa tajmienia. Ten okaz miał 118 cm długości i ważył około 15-20 kg. Tajmień to największa ryba łososiowata, jednośrodowiskowa występująca na naszym globie.

Trzymając się terminologii wędkarskiej może jakąś ciekawą siatkarkę złowi Pan dla klubu w Rosji?

Będę na Półwyspie Kolskim. Raczej w obrębie Murmańska nie ma dobrej drużyny. Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Zgodnie z naszą praktyką zagraniczna siatkarka musi być wzmocnieniem, a nie uzupełnieniem. Patrzymy na Bałkany, na Turcję, Włochy, USA, kraje Beneluksu. Nie chciałbym wchodzić w szczegóły. Z dziwnych, niesiatkarskich krajów zakupów nie zakładamy.

Kiedyś jedna znakomita Australijka grała w Sopocie...

O dziwo. Bardzo miło ją wspominam. Rzeczywiście Rachel Rourke najlepszy sezon w swojej karierze zagrała właśnie u nas (rozgrywki 2012/2013 - przyp. aut.). Później poszła do Rabity Baku i już tam się dobrze nie odnalazła. Teraz jest w Chinach i to nie ta Rachel. Pieniądze pewnie zarobiła większe, ale pod względem sportowym żadnego sezonu już tak dobrze nie zagrała. Atakowała znakomicie (we wspomnianym sezonie Rourke zdobyła 577 punktów w Orlen Lidze, co do dziś stanowi rekord - przyp. aut.).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki