- Mam za sobą bardzo trudne trzy miesiące. Nie trenowałem, nie grałem i tylko oglądałem mecze Lechii. W większości wygrane przez nasz zespół. Mecz z Cracovią był dla mnie ważny, bo w końcu mogłem zagrać, ale też trudny, bo w pewnym momencie zacząłem już odczuwać zmęczenie - zdradza Sławczew. - Dopóki jednak byłem na boisku, to starałem się dać z siebie jak najwięcej. Przede wszystkim cieszę się, że wygraliśmy, bo początek meczu nie był dobry ani w moim wykonaniu ani całego zespołu. Mogliśmy mieć duże problemy gdyby nie świetne interwencje Dusana Kuciaka. Wiele mamy mu do zawdzięczenia. Później jednak było już lepiej, złapałem swój rytm i jestem z siebie zadowolony.
Pomocnik Lechii nie ukrywa, że jego ustawienie na boisku było dla niego zaskoczeniem.
- Dostałem od trenera więcej swobody i mogłem brać większy udział w akcjach ofensywnych. W drugiej połowie grałem bliżej naszej bramki, bo już czułem ubytek sił. Pozycja numer "8" nie jest jednak dla mnie czymś nowym, bo już grywałem na niej w Sportingu, a przede wszystkim w Bułgarii. Zresztą w Liteksie strzeliłem 14 goli. Lubię grać trochę wyżej i to dało efekt, bo zanotowałem pierwsze asysty w Lechii. Miałem też okazję bramkową, której nie wykorzystałem, ale w jednym z dwóch następnych meczów już zdobędę gola - powiedział z uśmiechem Simeon.
Przed Lechią mecz z Lechem w Poznaniu... przy ul. Bułgarskiej.
- Naprawdę? Przy Bułgarskiej? - zaśmiał się Sławczew. - No to będzie właściwe miejsce, aby strzelić pierwszego gola w ekstraklasie. Lech gra bardzo dobrze, my jesteśmy mocni, więc zapowiada się fantastyczne widowisko.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?