Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Makuszewski: W Portugalii ciepło, słońce, aż chce się żyć!

ŁŻ
Tomasz Bolt/Polska Press
Maciej Makuszewski w zimowym okienku transferowym został piłkarzem portugalskiej Vitorii Setubal. Zawodnik przyznał, że świetnie czuje w tym klubie. Dlaczego?

- To co mnie teraz cieszy, to ciepło i słońce o poranku każdego dnia. Aż człowiekowi chce się uśmiechać, chce się żyć - mówi Maciej Makuszewski w rozmowie z serwisem futbolfejs.pl

Były piłkarz Lechii w Portugalii ma okazję współpracować z Joaquimem Machado, który jeszcze nie tak dawno prowadził gdański klub. Czy to właśnie był czynnik decydujący przy transferze Makuszewskiego do Portugalii?

- Jeśli się kogoś widzi dzień w dzień na treningu, to chyba można sobie o nim wyrobić zdanie, prawda? Kiedy trener Machado był w Lechii, przepracowałem u niego okres przygotowawczy, dobrze grałem w sparingach, potem też w lidze, strzeliłem ze trzy bramki, jakieś asysty były. Chyba dobrze mnie zapamiętał, bo ofertę od niego miałem już pół roku temu. Wtedy się jeszcze nie zdecydowałem. Wierzyłem, że w Lechii zaczniemy dobrze nowy sezon. Ale nie zaczęliśmy. Ja doznałem kontuzji w meczu z Cracovią i tej ostatniej rundy w Gdańsku też nie zaliczę do udanych - tłumaczy Makuszewski.

Piłkarz dodał, że gdyby przygoda z Portugalią zakończyła się dla niego fiaskiem, wie, że mógłby... wrócić do Lechii.

- Byłem w Lechii dwa lata, a trener Piotr Nowak był moim ósmym trenerem. Dużo… Ale trener Nowak miło mnie pożegnał, powiedział na „do widzenia” parę ciepłych słów, że jakby co to drzwi w Lechii mam otwarte, że mam dokąd wracać - przyznał.

źródło: futbolfejs.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki