MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Klęska Asseco Prokomu w Zgorzelcu

Patryk Kurkowski
Zgorzelecka maszynka do wygrywania utarła nosa mistrzom Polski! PGE Turów na tle Asseco Prokomu wyglądał na zespół, który wszedł na wyższe stadium współpracy. Podopieczni Jacka Winnickiego pewnie i zasłużenie pokonali gdynian 72:63, w efekcie podtrzymali passę zwycięstw.

Czyżby przygraniczny klub odzyskiwał dawny blask, zaszczepiony przez Sasę Filipovskiego? Być może to hiperbolizacja, ale naprawdę trudno oprzeć się wrażeniu, że gracze Winnickiego rozumieją się bez słów. Kooperację w zgorzeleckim teamie dopracowano niemal do granic możliwości, a atmosfera po zwycięstwach napędza całą machinę.

Gdynianie "nadziali" się na PGE Turów w nieodpowiednim momencie, gdy ten jest w fantastycznej formie, szalenie trudny do zatrzymania w swoim obiekcie. A jeśli dodamy do tego fakt, że drużyna Tomasa Pacesasa już od dłuższego czasu boryka się z wieloma mankamentami na parkiecie i kompletnie nie potrafi sobie z nimi poradzić, otrzymamy rzeczywistą różnicę, dzielącą aktualnie obie drużyny.

- Gospodarze zagrali świetny mecz. Grali na wysokiej skuteczności, zwłaszcza dużo krzywdy wyrządzili nam rzutami z dystansu. Dla zespołu ze Zgorzelca punkty zdobywało wielu graczy. Tego się zresztą obawialiśmy. Nie byliśmy zdyscyplinowani w obronie, która ratowała nas w poprzednich meczach. Mieliśmy za mało zbiórek w ataku po niecelnych rzutach. PGE Turów był lepszy na tablicach, jak również pod każdym innym względem. Nie zagraliśmy tego, co mieliśmy założone, zwłaszcza w obronie. Nie funkcjonowali tacy gracze, jak Radko Varda czy Adam Hrycaniuk - wyliczał po spotkaniu Tomas Pacesas.

Mistrzowie Polski ani razu nie wyszli na prowadzenie, ani razu także nie potrafili choćby zrównać się liczbą punktów z gospodarzami. Przede wszystkim dlatego, że zgorzelczanie już od pierwszej minuty bronili agresywnie, nie odpuszczali, natomiast w ofensywie mieli mnóstwo opcji, z grającym po profesorsku Konradem Wysockim na czele. Dopiero w czwartej kwarcie, kiedy zwycięzca spotkania był już znany, gdynianie doszli do głosu i wreszcie trafiali do kosza na odpowiednim poziomie. Na nic się zdały zrywy Filipa Widenowa i Roberta Witki, bo gracze trenera Winnickiego często trafiali z dystansu, skutecznie podcinając rywalom skrzydła.

Wprawdzie gdynianie przegrali po raz pierwszy w lidze od 7 listopada, lecz wpadka w Zgorzelcu nie jest dziełem przypadku, ale właśnie fatalnego stanu Asseco Prokomu, który w tabeli TBL spadł na szóste miejsce. PGE Turów natomiast awansował na drugą lokatę, a na dodatek zanotował już czwartą wygraną z rzędu.

PGE Turów Zgorzelec - Asseco Prokom Gdynia 72:63 (21:16, 21:14, 14:8, 16:25)
PGE Turów: Wysocki 14 (1), Koljević 12 (2), Jackson 11 (3), Brkić 10 (2), Kuebler 6 (2), Bochno 5 (1), Tomaszek 4, Zigeranović 4, Gabiński 3 (1), Thomas 3 (1), Jarmakowicz 0.
Asseco Prokom: Widenow 14 (2), Ewing 13 (1), Witka 12 (2), Burrell 9, Szczotka 5, Hrycaniuk 5, Varda 3, Eldridge 2, Kostrzewski 0, Seweryn 0.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki