Niczym wystraszone zwierzątka czekamy na skromną stabilizację, na czas, kiedy wszystko będzie poukładane jak buty w przedwojennym sklepie, tym sprzed 1939 roku. Oczywiście, jak to w Polsce, zawsze znajdą się jednostki, dla których spokój jest stanem nienaturalnym - przecież trzeba nieustannie walczyć, trzeba na sztandarach rozpościerać słowiańską duszę.
Klimat nieuporządkowania wprowadza sam wszechświat, który się ponoć permanentnie rozszerza. Trudno w to uwierzyć. Oglądałem ostatnio swój organizm i jakoś nie chciał się rozszerzyć. Taki traf.
Dostaliśmy miliardy na drogi. Powinniśmy skakać ze szczęścia, a ja nie czuję ogólnonarodowej radości. Nie widzę jej na ulicach. Nieustannie brak tego, co pozwala komfortowo spać - spokoju.
Odwiedziłem kiedyś znajomych mieszkających w Wiedniu. Kiedy opuszczali Polskę pod koniec lat 80., mieli nieco ponad dwadzieścia lat. Ja pojawiłem się w ich małym mieszkanku w połowie lat 90. Gdy wieczorem pochłonęliśmy poważną dawkę rozweselających płynów, zapytałem, jak im się żyje w kraju, który nie uchodzi za zbyt rozrywkowy. Przyznali, że Austriacy nie mają wysublimowanego poczucia humoru. Nie będą po pijanemu śpiewać o Lili Marlene i siłować się na rękę.
- "To może wrócicie do Polski" - zapytałem, wypiwszy uprzednio poważną porcję 80-procentowego rumu.
Odpowiedź była banalna, jak narta Justyny Kowalczyk: - "nie wracamy, bo tu żyje się spokojnie".
Ciągnąłem temat: - "Co to znaczy spokojnie? Nie ma Cyganów grających pod oknem?" - zapytałem prowokująco.
- "Wszystko jest tak poukładane, by żyło się jak najprościej - od podatków po komunikację".
Od tamtej pory minęło kilkanaście lat. Przypomniałem sobie o wiedeńskim spotkaniu w kontekście odtrąbionego sukcesu w Brukseli. Zadałem sobie banalne pytanie: - Czy obiecane miliardy przełożą się na społeczny spokój, czy znikną w przepastnych kieszeniach uśmiechniętych kolegów polityków. Stawiałbym raczej na to drugie. Oczywiście pojawią się jakieś drogi, ale jak zwykle, zupełnie niespodziewanie, problemem stanie się unikatowe zwierzę, chronione konwencją europejską i przez przypadek zamieszkujące teren przeznaczony pod autostradę. Będą go bronić organizacje ekologiczne - czujne i biedne.
By zapewnić wychów młodych owego zwierzątka splajtuje kilka firm, a zarobią te, które mają koncesję na sprowadzanie maszyn drogowych do kraju. Te urządzenia nie muszą pracować, mogą tylko stać. A spokój spłynie jedynie na tych, którzy sobie go kupią.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?