Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć 13-letniej Nikoli. Obrona oskarżonej Ewy W., byłej prezes PGM w Słupsku atakuje rodziców dziewczynki

Bogumiła Rzeczkowska
Bogumiła Rzeczkowska
Wideo
od 7 lat
We wtorek przed Sądem Rejonowym w Słupsku rozpoczął się proces Ewy W., byłej prezes Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej w Słupsku, oskarżonej o narażenie zdrowia i życia rodziny Sendeków na niebezpieczeństwo. Ewa W. nie przyznaje się do zarzutów. Według jej linii obrony winę za śmierć dziecka ponoszą rodzice jako najemcy mieszkania komunalnego.

- Nikola siedziała w wannie z pochyloną głową. Kąpiel trwała około dziesięciu minut. Nie odpowiem na pytanie, czy woda była ciepła, czy zimna. Ja musiałam ją wyjąć stamtąd i reanimować, a nie patrzeć, jaka jest woda - Beata Sendek, mama zaczadzonej dziewczynki ze łzami odpowiadała na pytania obrońców oskarżonej Ewy W.

To najbardziej dramatyczny moment, który nastąpił podczas pierwszej rozprawy. Jednak najpierw wyjaśnienia złożyła oskarżona Ewa W., która nie przyznała się do winy, zastrzegła, że będzie odpowiadać tylko na pytania sądu i swoich dwóch obrońców Dawida Jacha i Michała Stenki, cytowała przepisy, na podstawie których Przedsiębiorstwo Gospodarki Mieszkaniowej w Słupsku wynajmuje mieszkania lokatorom, a przede wszystkim mówiła, co do tych lokatorów należy.

65-letnia Ewa W., obecnie emerytka, zasiada na ławie oskarżonych z zarzutami umyślnego narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu zarówno Nikoli, jak i całej rodziny Sendeków mieszkającej w mieszkaniu komunalnym.

Prokurator Oskar Krzyżanowski z Prokuratury Okręgowej w Słupsku odczytał akt oskarżenia, z którego wynika, że narażenia tego oskarżona dopuściła się od chwili zawarcia w listopadzie w 2018 roku z Beatą i Dariuszem Sendekami umowy najmu mieszkania przy ulicy Rybackiej w Słupsku do lutego 2020 roku. W małej łazience ktoś z poprzednich lokatorów wcześniej samowolnie zainstalował piecyk gazowy do podgrzewania wody, a wentylacja nie spełniała przepisowych wymogów. Była tylko kratka między łazienką a kuchnią, bez kominowego odprowadzenia.

Było to niebezpieczeństwo śmiertelnego zatrucia tlenkiem węgla. Niestety, Nikola nie przeżyła dawki, jaka trafiła do jej organizmu podczas kąpieli 14 lutego 2020 roku.

Nie przyznaje się do winy

Ewa W. przed sądem jedynie przyznała, że zawarła umowę z lokatorami.
- W umowie najmu nie występuje kubatura łazienki, a wyłącznie powierzchnia wyrażona w metrach kwadratowych potrzebna do wyliczenia czynszu – wyjaśniała Ewa W., która następnie opisywała podział ról pracowników w spółce PGM, którzy zajmowali się sprawą wynajęcia mieszkania. - Umowę przeczytałam. Nie ma w niej nieprawidłowości. W dacie zawarcia umowy w lokalu nie wskazano nieprawidłowości.

Była prezes wyjaśniała też, do kogo należy powiadomienie nadzoru budowlanego w razie stwierdzenia zagrożenia – robi to wykonawca, czyli kominiarz, gazownik itd.
- W łazience było okno, a opinia Wyższej Szkoły Pożarnictwa w Warszawie wskazuje, że zamiast nawiewników może być okno uchylno-rozwieralne. Przegląd podgrzewacza to obowiązek najemcy. Gdyby chodziło o naprawę pieca kaflowego, to PGM wykonałoby naprawę, ale naprawa, konserwacja i wymiana przepływowego podgrzewacza gazowego to obowiązek najemcy. Nie jest prawdą, że spółka nie wykonywała zaleceń kominiarskich w poprzednich latach – to fragmenty kolejnych wyjaśnień oskarżonej. Ewa W. mówiła też, że pomagała wielu lokatorom w różnych sprawach, a państwo Sendekowie nie zwracali do niej.

Dodajmy, że Sendekowie nie otrzymali żadnego dokumentu serwisowego piecyka. Ewa W. natomiast twierdzi, że instalacja gazowa w łazience została zamontowana w 1968 roku, ale spółka PGM, która ponad 20 lat temu przejęła zarządzanie od MZBM, nie ma tych dokumentów w teczce lokalowej.
- Nie istnieje żaden dokument dotyczący nieprawidłowości instalacji tego piecyka – mówiła. - Gdyby było zagrożenie, administrator zareagowałby natychmiast.

Zapewniła też, że jako prezes była przewrażliwiona na punkcie przeglądów. Ustalono, że lokal nadaje się do użytku, bo były przeglądy, mieszkanie było wcześniej użytkowane, a poprzedni najemca nie zgłaszał wad.

W związku z tym, że Ewa W. nie zgodziła się odpowiadać na pytania oskarżycieli posiłkowych – rodziców Nikoli, po pytaniach ich pełnomocnika adwokata Bartosza Fieducika zapadało milczenie. Pytania bez odpowiedzi trafiły do protokołu.

Oskarżona nie odpowiedziała, między innymi na to, czy ktoś poinformował rodzinę Sendeków, że piecyk stanowi samowolę budowlaną. Czy w chwili przekazania mieszkania nowi lokatorzy dostali książeczkę serwisową piecyka? Czy piecyk miał aktualny przegląd?

O temperaturze wody i otwieraniu okna

Na pierwszej rozprawie zeznawali rodzice Nikoli.
- Nie było problemów z użytkowaniem piecyka. Nie był serwisowany. Nikt nam nie powiedział, jak wykonać serwis. Nikt nas nie poinformował o problemach z wentylacją – zeznała Beata Sendek. - Gdy kominiarz robił przegląd, powiedział, że z naszej strony jest wszystko w porządku. Nie dostałam żadnego nakazu usunięcia usterek. Dwa dni później była kontrola gazownicza. Nie pojawiły się żadne informacje o nieprawidłowościach. Gdyby kontrole wykazały, że istnieje zagrożenie życia, na pewno usunęłabym usterki.

Beata Sendek odniosła się także do słów Ewy W., która twierdzi, że zawsze pomagała lokatorom.
- Po śmierci Nikoli byliśmy cztery miesiące bez gazu. Nie mieliśmy jak gotować, umyć się. „Nie, bo nie mają środków finansowych” – słyszeliśmy. Sami założyliśmy bojler. Wentylacja z podłączeniem do komina została zrobiona na zlecenie PGM po śmierci Nikoli. To trwało 15 minut. Tyle było warte życie mojego dziecka.

Pytania obrońców Ewy W. dążyły do obciążenia winą rodziców. Adwokaci Dawid Jach i Michał Stenka pytali, w jaki sposób Nikola leżała w wannie, czy woda była zimna, czy ciepła. Dlaczego rodzice nie założyli czujnika czadu? Dlaczego w drzwiach łazienki otwory były zasłonięte? Dlaczego podczas kąpieli nie otwierano okna?

Mama Nikoli tłumaczyła, że wieszak był wysoko zamontowany. Otwory zasłaniał co najwyżej pasek od szlafroka. Okna w zimę nie otwierano, wietrzono później, po kąpieli. Czujnika nie było, bo nikt nie mówił o jakimkolwiek zagrożeniu. Podobne pytania usłyszał Dariusz Sendek. Sąd przesłuchał jeszcze kilku świadków, m.in. ratownika i strażaka.

Natomiast adwokat Bartosz Fieducik zapowiada, że będzie dążył do zmiany kwalifikacji prawnej czynu. Nie chodzi tylko o narażenie życia, lecz nieumyślne spowodowanie śmierci, bo skutkiem zaniedbań była śmierć Nikoli.

- Według orzeczeń innych sądów w kraju, wynajmujący ma dostarczyć najemcom mieszkanie spełniające standardy, a lokatorzy mają ten stan utrzymywać. Sendekowie dbali o mieszkanie, ale nikt ich nie poinformował, że jego stan jest niewłaściwy – mówi pełnomocnik rodziny.

Następna rozprawa w kwietniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Śmierć 13-letniej Nikoli. Obrona oskarżonej Ewy W., byłej prezes PGM w Słupsku atakuje rodziców dziewczynki - Głos Pomorza

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki