Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smerfy, czyli małe jest piękne

Henryk Tronowicz
Materiały prasowe Columbia Pictures
Smakowity film "Smerfy 3D" oglądałem na ekranie kinowym w otoczeniu pięcio- i sześciolatków, chociaż nie tylko, bo na seans stawiła się również cała gromada starszych adresatów tej zabawnej opowiastki z przymieszką grozy.

Muszę powiedzieć, że nastolatki zaśmiewały się w czasie seansu jeszcze głośniej niż maluchy. Zresztą może nie należy się zanadto dziwić. W kinowych "Smerfach" smerfne jest wszystko, a nawet więcej niż wszystko. Oczywiście z wyjątkiem Gargamela, typa spod ciemnej gwiazdy, który poprzysiągł sobie, że cały ród Smerfów wyłapie, aby z nich wyssać - przyrodzoną im - niebieską esencję. Ściga on więc Smerfy po lesie z siatką na motyle, mając do pomocy Klakiera, kota wrednego wprost wyjątkowo.

I oto obie te zawzięte bestie wypędzają Papę Smerfa i jego kompanię z lasu na dobre. To znaczy raczej na złe. Bo Smerfy, uciekając przed Gargamelem, wpadają w jakieś tajemnicze tunele, po czym - wylatując z drugiego końca - stają jak wryte. Bo mają przed sobą widok jakichś dziwacznych budowli wyrastających ponad chmury, wokół których (budowli, nie chmur) poruszają się na kołach wielgachne kolorowe pudła. Smerfy słyszą, że znalazły się w jakimś Nowym Jorku. To niesamowite!

Zobacz koniecznie: Ulicami Gdańska przeszła parada smerfów - zdjęcia

Ale podły Gargamel nie odpuszcza Smerfom nawet na Manhattanie i już pędzi ich tropem.
Tymczasem uciekający przed nim Ciamajda trafia do czyjegoś apartamentu - nie znając topografii lokalu - zaczyna rozrabiać jak pijany zając. Lecz szczęśliwie prędko oswaja się z panującymi warunkami i jego koledzy przecierają oczy. Ciamajda bowiem nie jest wcale takim ciamajdą, ale całkiem przytomnym Smerfem. Na dodatek zdobywa zaufanie i sympatię właścicieli apartamentu - Patricka i jego żony Grace, z kolei zaś Smerfetka staje się jej ulubienicą.

Pięknie, sęk w tym tylko, że Smerfy tęsknią za własnym lasem. Z drugiej strony Gargamel nie zasypia gruszek w popiele. Papa Smerf więc, który czuje się odpowiedzialny za swoich podopiecznych, pracowicie obmyśla drogę odwrotu. W nowojorskim antykwariacie dociera do starej księgi, z której dowiaduje się o swoim pochodzeniu, zawdzięczanym belgijskiemu rysownikowi o imieniu Peyo. A w rozmowie z Patrickiem ujawnia swój sędziwy wiek. Jak mówi, liczy sobie lat 546, ma 98 synów i jedną córkę, piękną Smerfetkę. Tyle że ta Smerfetka tak naprawdę nie jest jego córką. Została bowiem stworzona przez Gargamela i to w niezbyt budujących celach. Ale Papa Smerf ją wspaniałomyślnie usmerfił i do rodziny przyjął.

Okazuje się po raz już nie wiem który, że prawdziwe (a prawdziwe, bo animowane) czary-mary kina ze wszech miar zasługują na ekran o szerszym kinowym formacie. Smerfy wirtualne potrafią więcej niż ich telewizyjni protoplaści. Zabawę urozmaica technika trójwymiarowych efektów w 3D, dzięki której dziatwa na widowni może smerfować akcję z należną estymą. Dzieciaki zresztą zachowują się całkiem inaczej niż ich rodzice, których głównie pochłania konsumpcja popcornu.
Smerfna, przyzwoita kinowa robota.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki