Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Seria napadów na placówki SKOK w Gdańsku. Jest akt oskarżenia przeciwko podejrzanym

Szymon Zięba
Przemek Świderski/Archiwum
W sprawie Stanisława S. i Adama W. prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia. Mężczyźni podejrzani są o serię napadów na placówki SKOK, do których dochodziło na terenie Gdańska. Obaj przyznali się do winy. Grozi im 15 lat więzienia.

Lato 2013. Gdańskiem wstrząsają coraz to nowe doniesienia o zuchwałych napadach na SKOK. Śledczy i kryminalni z Komendy Miejskiej Policji, wspólnie z funkcjonariuszami z Komendy Wojewódzkiej, prowadzą intensywne działania dotyczące namierzenia sprawców serii przestępstw. Komendant miejski mł. insp. Zbigniew Pakuła powołuje specjalną grupę operacyjną. W jej skład wchodzą sami doświadczeni funkcjonariusze.

Mężczyzna w ciemnych okularach

Stanisław S. powiedział prokuratorom, że szykował skoki, bo potrzebował pieniędzy. Na jedzenie, taksówki, kasyno. 8 maja 2013 roku pewnym krokiem wszedł do punktu SKOK przy ulicy Bora-Komorowskiego w Gdańsku. Z kieszeni wyjął przedmiot przypominający broń. Później twierdził, że to była popularna śrutówka. Śledczym powiedział, że kupił ją przez internet, na portalu aukcyjnym, za 750 zł.

Radosław A., pracownik pierwszej obrobionej kasy spółdzielczej, który zeznawał jako świadek, stwierdził, że feralnego dnia w pracy był sam. Około godziny 15 do punktu wszedł ubrany na ciemno mężczyzna. Rzucił ostro: "dawaj pieniądze". W ręku trzymał przedmiot, który mógł być bronią. Skierował go w kierunku Radosława A. Mierzył w klatkę piersiową. Na twarzy miał ciemne okulary przeciwsłoneczne.

Stanisław S. z pierwszego napadu miał tylko 2,5 tys. zł. Gotówkę zgarnął z biurka przerażonego pracownika. Spokojnym krokiem wyszedł z budynku. Po robocie ciuchy wyrzucił do śmietników. Broń zostawił w lesie.

15 maja S. miał przy sobie rewolwer alarmowy na amunicję hukową, kaliber 6 mm. Sprzęt kupił od kolegi. Na nos ponownie wsadził ciemne okulary. Na głowę wcisnął kaptur. Gdy wszedł do placówki, krótko zażądał pieniędzy. Padło na Bożenę A. Kobieta relacjonowała później prokuratorom, że powiedział coś w rodzaju "to jest napad, dawaj pieniądze, zaraz kogoś zabiję". A. nie spanikowała, zachowała się zgodnie z procedurami. Wydała Stanisławowi S. prawie 7 tys. zł. Zeznał później, że za zrabowane pieniądze pojechał na zagraniczną wycieczkę. Bożena zapamiętała natomiast, że napastnik miał na nosie czarne okulary, które osłaniały oczy. I blizny po trądziku na twarzy.

Stanisław S. "na robotę" wybrał się jeszcze 31 maja. Wtedy jego hukowy rewolwer wystrzelił w sufit 10 sekund po tym, jak wszedł do banku. S. osiągnął zamierzony cel. Z "akcji" wyniósł 4 tys. zł. Tego dnia do SKOK przyjechał tramwajem, do domu wrócił taksówką. Z kasą za bardzo nie szalał. Trochę z zagarniętych pieniędzy wydał na kasyno, trochę na jedzenie i taryfy.

Partner

Na następną robotę Stanisław S. umówił się z kolegą, Adamem W. Ustalili, że do SKOK pojadą razem. S. zabrał W., bo chciał, żeby zadzwonił on po taksówkę. Żeby poczekał w niej na niego, aż skończy "akcję".

Już podczas prokuratorskich przesłuchań Adam W. powiedział, że na wieść o planach kompana "zareagował negatywnie". Ale S. nalegał. Mówił, że potrzebuje tylko taksówki, żeby wrócić do domu. W końcu W. uległ koledze.

12 czerwca, około godziny 12.45, do SKOK wszedł tylko Stanisław S. Adrianna L., pracownik placówki, zeznała prokuratorom, że usłyszała tylko, jak powiedział "to jest napad, dawaj kasę".

Stanisław S., żeby podkreślić swoje słowa, wyjął pistolet, lufę skierował w jej stronę. Pieniądze z otwartej szuflady wyciągnął sam. Niewiele, około 2,5 tys. zł. Z budynku wybiegł, wsiadł do taksówki, którą zgodnie z umową - zamówił Adam W.
Tego dnia Stanisław S. był trochę zestresowany. Miał wrażenie, że na parkingu, przy punkcie, widział nieoznakowany radiowóz.

Napad, bank, rozbój...

- Gdańscy policjanci z komendy miejskiej, przy ścisłej współpracy z funkcjonariuszami z Komendy Wojewódzkiej Policji, zatrzymali na gorącym uczynku sprawców napadu na placówkę bankową - taki komunikat Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku 13 czerwca obiegł media. Stanisław S. i Adam W. po szeroko zakrojonej akcji kryminalnych wpadli w ręce funkcjonariuszy.

Później okazało się, że instrukcji, jak napaść na bank, Stanisław S. szukał w internecie. Biegli informatycy, analizując zabezpieczone komputery zatrzymanej dwójki, w historii wyszukiwań znaleźli często pojawiające się frazy: napad, bank, rozbój, walter, policja, kasyno, wiatrówka.

Akt oskarżenia

Stanisław S. i Adam W. przyznali się do zarzucanych im czynów. Śledczy nie wiążą ich raczej z innymi napadami, do których dochodziło na Pomorzu. Prokuratura Rejonowa Gdańsk - Oliwa, która prowadzi sprawę podejrzanych o napaść mężczyzn, skierowała do sądu akt oskarżenia. Grozi im nawet 15 lat za kratami.

[email protected]

Imiona i nazwiska osób opisanych w artykule na wniosek prokuratury zostały zmienione

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki