Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryszard Krauze i jego dzieci. Pod koszem i pod kloszem

Ryszarda Wojciechowska
Ryszard Krauze
Ryszard Krauze Tomasz Bołt/ Archwium Polskapresse
Ryszard Krauze, najbogatszy człowiek w Trójmieście, zawsze chronił swoje dzieci. Jego synowi i córce od dzieciństwa towarzyszyli ochroniarze. Jeździli z nimi do szkoły, na korty i na treningi koszykówki. Mimo takiej ochrony w ubiegły weekend 25-letni syn Ryszarda Krauzego został dwukrotnie raniony nożem podczas nocnej awantury na jednej z ulic w Sopocie.

Zraniono też towarzyszącego mu ochroniarza. 21-letniemu nożownikowi postawiono już zarzuty. Stan juniora, jak informowano, był ciężki, ale stabilny. Teraz nieoficjalnie mówi się, że jest lepiej. Mówi się, bo rodzina biznesmena nałożyła embargo informacyjne na szpitalny personel.

Przez ten wypadek pękła jednak cisza medialna wokół samego biznesmena i jego dzieci, które zawsze trzymały się z dala od celebryckiego świata i kolorowych gazet. Nie kłuły w oczy bogactwem i wystawnym życiem, tak jak to robią czasami inni dziedzice polskiego biznesu.

Ojciec dobrodziej

Do tej pory 25-letni syn biznesmena istniał w mediach tylko jako koszykarz, a jego córka jako nadzieja na gwiazdę polskiego tenisa. Jedyne zdjęcia juniora, jakie można znaleźć w internecie, przedstawiają go na parkiecie, w żółtej koszulce z napisem Asseco Prokom. Wysoki, 188 cm, chociaż jak na koszykarza to nie jest jakiś oszałamiający wzrost, z krótko przyciętymi włosami. Ostatnio zapuścił brodę. I żartował, że zgoli ją dopiero wtedy, kiedy już wyleczy kontuzję.

Tomasz Gawiński, dziennikarz tygodnika "Angora" i mieszkaniec Gdyni, przyglądał się przez lata rodzinie. Potwierdza, że dzieciom od zawsze towarzyszyli ochroniarze. Jeden, czasami dwóch. Wszędzie z nimi chodzili. Ale to zrozumiałe w przypadku człowieka, który był na liście stu najbogatszych. Bezpieczeństwo było najważniejsze.

Zdaniem Gawińskiego, to syn jest oczkiem w głowie tatusia. I wielką nadzieją na sukces w sporcie.

Junior Krauze nie poszedł w ślady ojca. Nie interesował się do tej pory biznesem. Z informacji, jakie zamieścił na Facebooku, wiadomo, że studiował w Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu, że lubi kino i muzykę, m.in. amerykańskich raperów. Koszykówkę trenował od najmłodszych lat. Jedni twierdzą, że kosz był jego miłością. Inni, że tu się raczej zeszły chęci syna z silnymi ambicjami ojca i trudno ocenić, czego było więcej.

Tak czy inaczej, jak twierdzą dziennikarze sportowi, młody polubił koszykówkę, szczęśliwie dla niej samej. Bo dzięki temu jego ojciec na wiele lat stał się sponsorem trójmiejskiego basketu. Nazywano go ojcem dobrodziejem. Krauze najpierw inwestował w Prokom Trefl Sopot, który następnie przekształcił się w Asseco Prokom Sopot.

Właśnie w tym klubie w 2008 roku zadebiutował syn biznesmena. Niezbyt udanie. Po meczu przyznał się dziennikarzom, że był bardzo zestresowany i żałował, że nie zdobył pierwszych punktów.

- Trudno uczciwie ocenić jego talent, bo w ekstraklasie się wiele nie nagrał - mówi jeden z trójmiejskich dziennikarzy sportowych. - Są tacy, którzy twierdzą, że on nigdy nie miał talentu na europejską skalę. Ale moim zdaniem, nie pokazał całego potencjału sportowego. Z jednej strony, jako syn Krauzego na pewno miał łatwiej. Od dzieciństwa ojciec inwestował w jego umiejętności sportowe. Miał duże wsparcie finansowe, nie musiał sam o coś zawalczyć. Ale z drugiej, szedł przez ten sport z łatką syna swojego ojca, dobrodzieja polskiego basketu. I nawet wtedy kiedy zaliczał bardzo dobry występ, wokół nie brakowało złośliwych komentarzy o pomocy "z góry".

W każdym razie progi Euroligi okazały się za wysokie dla Krauzego juniora. Więc - jak napisał rok temu na swoim blogu dziennikarz Radia Gdańsk Włodzimierz Machnikowski - ojciec dał się porwać sentymentom i reaktywował gdyński klub, Start, w którym ważną postacią miał być właśnie jego syn. Start powstał na bazie rezerw Asseco Prokom Gdynia.

Dziennikarze sportowi byli przekonani, że klub będzie miał zapewniony byt tak długo, jak długo potomek Krauzego będzie czynnym sportowcem. Tu junior dostał kolejną szansę na rozkręcenie się. W sezonie 2011/2012 awansował z tą drużyną do najwyższej klasy rozgrywkowej. Jednak na początku października 2012 roku doznał poważnej kontuzji - zerwania więzadeł w kolanie. I od tej pory nie grał. Przechodził rekonwalescencję. Teraz czeka go pewnie kolejna, po sopockim ataku nożownika.

Eksperci sportowi nieraz się w mediach wypowiadali, że w sumie to chłopak ma nawet talent i warunki fizyczne, ale z różnych pozasportowych powodów niełatwo mu było dotychczas zaistnieć w poważnej koszykówce i trudno powiedzieć, czy jeszcze zdoła się przebić.

Na pytanie, dlaczego syn biznesmena nie szedł w koszykówce jak burza, słyszę od jednego ze znawców sportu odpowiedź, że może zabrakło mu tych motywacji, które kierują młodymi ludźmi pochodzącymi ze wsi, małych miasteczek, z biednych rodzin. Dla nich sport może być przepustką do lepszego życia. Liczą często na awans finansowy. I potrafią walczyć jak lwy. A syn biznesmena tej motywacji nie miał. Bo pieniądze, i to duże, były od dzieciństwa.

Ze sponsora - teść

To, że Ryszard Krauze jest sentymentalny i bardzo rodzinny, dziennikarze sportowi podkreślali nieraz. Także w związku z córką. Kiedy ona grała w tenisa, ojciec dobrodziej sponsorował także tę dziedzinę sportu. To on powołał w Sopocie ekskluzywny turniej tenisowy Prokom Open, w którym swoją karierę, jakże pięknie dzisiaj rozwiniętą, zaczynał Rafael Nadal, szlaki przecierała Magdalena Grzybowska, a gwiazdami po raz pierwszy mogli się poczuć Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski.

Ten turniej był nie tylko wydarzeniem sportowym, ale też towarzyskim. To tu bywał prezydent Aleksander Kwaśniewski i wielu innych ważnych polityków. To tu przyjechał na zaproszenie gospodarza książę Albert z Monaco.

Córka biznesmena od dzieciństwa była za pan brat z rakietą tenisową. I ojciec też mocno inwestował w jej sportową pasję. Sponsorował wyjazdy na zagraniczne turnieje. Sfinansował naukę gry w uznawanej za jedną z najlepszych na świecie akademii tenisa Nicka Bollettieriego na Florydzie, gdzie wychowały się takie gwiazdy jak Boris Becker, Andre Agassi, Monika Seles, Venus i Serena Williams czy Maria Szarapowa.

Aby córka poczuła się w Stanach komfortowo, ojciec kupił jej apartament niedaleko Bradenton, gdzie też studiowała na tamtejszej Bradenton Academy. Jednak w 2008 roku zdecydowała, że kariery już wielkiej nie zrobi, i wycofała się ze sportu. Wróciła do Gdyni i zaczęła studia w założonej przez ojca (krótko był w niej nawet rektorem) Wyższej Szkole Prawa i Dyplomacji. Po skończeniu studiów związała się na trzy lata z Prokomem Investmens. Jej znajomi wspominają jeszcze to, że przez jakiś czas pracowała w Ambasadzie RP w Brazylii i że została też współwłaścicielką Klubu Tenisowego Arka.

Dziś ma 30 lat, jest już mężatką. Za mąż wyszła za byłego koszykarza, Francuza z algierskimi korzeniami, którego sprowadzono w 2005 roku do Prokomu Trefl. Miał być wielką nadzieją sopockiego klubu, ale po miesiącu było jasne, że to nie najlepszy transfer. I po kilku miesiącach zakończył się jego epizod w trójmiejskim sporcie. Zdążył jednak się jeszcze zakochać i ożenić z córką głównego sponsora.

Ślub był bez rozgłosu i tej całej medialnej oprawy, znanej np. z wesel dzieci Jana Kulczyka. Pod koniec ubiegłego roku urodził im się syn, co młoda mama obwieściła na swoim facebookowym profilu, zamieszczając tam też własne zdjęcia z dzieckiem.
Obecnie mieszka w Gdyni i zajmuje się maleństwem.

Sopot zyska?

Jeden ze znajomych rodziny mówi, że dzięki swoim dzieciom Krauze zrobił wiele dla Gdyni. I jako przykład podaje np. gdyńskie III LO, które zostało skomputeryzowane, wzbogaciło się też o boisko i ogrodzenie, gdy uczęszczał tam syn biznesmena. Dzięki Krauzemu Gdynia ma też jedne z najpiękniejszych w Europie korty tenisowe, położone wśród lasów i blisko morza.

- A teraz może też zyska Sopot, bo wypadek jego syna zwrócił uwagę, że tam nie jest bezpiecznie i coś z tym trzeba zrobić - kończy.

Ryszard Krauze (ur. 1956)

Biznesmen, absolwent Politechniki Gdańskiej. Karierę biznesową zawdzięcza branży komputerowej. Jego firma Prokom Software odpowiadała za informatyzację m.in. ZUS, MON, MEN i NIK. W kręgu zainteresowań biznesmena były także przemysł farmaceutyczny, budownictwo i przemysł naftowy (zainwestował w Kazachstanie). Te ostatnie inwestycje okazały się nietrafione i mówi się, że obecnie jego imperium przechodzi kryzys.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki