Rysim pazurem. Stare babki i młodzi doradcy

Po Starych Babkach wkrótce nie będzie śladu. Rozwalcuje je trasa szybkiego ruchu S7. Tak jak inne stare babki, czyli przyszłe emerytki, może „rozwalcować” krótsza praca, jaką obiecuje PiS. Nawet minister Kowalczyk z Prawa i Sprawiedliwości przyznał ostatnio, że krótsza praca oznaczać będzie niższe emerytury. W przypadku kobiet niższe nawet o 30 procent niż te obecne. Więc z czego się tu cieszyć?

Teraz w polityce panuje kult młodości - i to takiej wyśrubowanej. Bo nawet doradca ministra nie powinien mieć więcej niż dwadzieścia lat. Właśnie dwudziestolatek doradzał ministrowi obrony narodowej Antoniemu Macierewiczowi. Edmund Janniger, student amerykańskiego Uniwersytetu Rutgers w New Jersey, stał się sensacją tygodnia. Wszyscy chcieli wiedzieć, w jakiej to materii dotyczącej obronności doradza ministrowi? Usłyszeli jedynie, że młody Edmund już jako siedemnastolatek został asystentem posła Macierewicza i że jest to wprawdzie człowiek młody, ale zdolny oraz pracowity.

Jednak, jak pokazało życie, pracowitości wystarczyło mu tylko na siedem dni. Bo po tym czasie Janniger zwolnił się i pojechał do Stanów Zjednoczonych ponownie studiować.

Szkoda, można powiedzieć. Mógł jeszcze służyć ku chwale ojczyzny. Młody, zdolny, pracowity - i do tego na pewno prawdziwy patriota, bo przecież za swoją siedmiodniową pracę nie wziął ani grosza odprawy. A mógł.

Zresztą, powiedzmy szczerze, ten rodzaj kultu młodości nie uprawia tylko Prawo i Sprawiedliwość. Pamiętam, jak sama pisałam o młodych doradcach poprzedników. Jacek Cichocki, były szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska, miał 21-letnią doradczynię, która doradzając mu, jeszcze studiowała. A doradcą ówczesnej minister zdrowia Ewy Kopacz był 23-letni student. I też do dzisiaj nie wiemy, w czym doradzali.