Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Roman Szczpan Kniter: Rozgrywki europejskie nie są dla nas kwiatkiem do kożucha [ROZMOWA - część II]

Rafał Rusiecki
Fot. Karolina Misztal
Roman Szczepan Kniter wyrasta w tej chwili na jednego z najbardziej oddanych sportowi przedsiębiorców naszego regionu - II część wywiadu.

Na gruncie piłkarskim dojście do finału europejskiego pucharu oznacza duże wpływy do budżetu klubu. Siatkarki PGE Atomu Trefla były finalistkami Pucharu CEV. Finansowo to odczuliście?
Nie mogę powiedzieć, że nic nie zarobiliśmy. Gdybym powiedział, że to było granie o pietruszkę, to skrzywdziłbym i zawodniczki, i klub, i całą federację. Rzeczywiście jednak za tymi rozgrywkami nie idą duże pieniądze i raczej to jest koszt. W sensie sportowym na pewno jest to jednak metoda, aby się weryfikować i promować klub. Dzięki takim rozgrywkom marka PGE Atom Trefl Sopot w środowisku siatkówki żeńskiej w Europie jest znana. Nie mam problemu z tym, żeby zadzwonić do dowolnego działacza czy agenta, który reprezentuje najlepsze zawodniczki i żeby oni nie wiedzieli, jaki klub ja reprezentuję. W sferze organizacyjnej te rozgrywki są jednak kosztami. Bardzo często gra się w Turcji, Azerbejdżanie, a to są drogie logistycznie przedsięwzięcia. Mogę jednak zdradzić, bo to nie jest tajemnicą, że za dotarcie do finału Pucharu CEV otrzymamy 25 tys. euro.

To nie jest do końca tak źle.
Nie. Z drugiej strony, aby mieć wyobrażenie, są to pieniądze, jakie pokrywają koszty jednego etapu europejskich rozgrywek. Dwumeczu, czyli wyjazdu i zagrania spotkania u siebie. Jeśli za tym idzie superfrekwencja, to oczywiście są jeszcze wpływy z biletów. To ta część finansowa. Dzięki grze w finale Pucharu CEV zyskaliśmy jeszcze bardzo duże wartości dla naszych sponsorów. To była dobra promocja w Europie. Tego oczywiście nie mierzy się na koncie, ale to również istotne. Rozgrywki europejskie nie są więc dla nas kwiatkiem do kożucha. Chcemy się weryfikować, bo pozycjonujemy się w Europie. Dla mnie ważne było, jak dwa sezony temu organizatorzy Ligi Mistrzyń wyróżnili nas właśnie za organizację spotkań w tym pucharze. To pokazało, że na tle Włochów, Turków wypadamy bardzo dobrze.

Słyszałem, że CEV był bardzo szczegółowy w wytycznych dotyczących organizacji finału. Musieliście spełnić szereg wymogów. Marchewka była więc dużo mniejsza niż kij.
Rzeczywiście, wszystko spadło na nas, bo byliśmy organizatorem drugiego meczu finału. Ze strony CEV pojawiła się w zasadzie pomoc w zakresie przygotowania samych trofeów i osób, które je wręczały. To też były więc koszty. Bo to, że pojawia się podium, fanfary i jakieś gadżety, sprawia, że kibice czują się fajnie, ale spada to na klub. Możemy być z tego niezadowoleni, ale tak to w tej chwili wygląda. Recepta na to jest taka, aby próbować wchodzić do struktur europejskiej i światowej czołówki i wywierać presję, żeby to zmieniać.

Jest Pan z wykształcenia matematykiem i stawia sobie za cel zdroworozsądkowe dysponowanie budżetem. Mam wrażenie, że w sporcie to wciąż mniejszościowe myślenie. Działacze dają się porywać emocjom.
Nie zawsze takie podejście kończy się sukcesem.

Czyli nadal jest to ryzyko?
Tak. Nawet duże. W sporcie to ryzyko czasami trzeba podjąć. Po to, aby zbudować coś na kredyt. Do końca nie potępiam więc takiej metody. Uważam, że takie podejście też musi być zaplanowane. W takim sensie, że w jednym roku mogę coś zaryzykować, mając pewną perspektywę. Jeśli jednak miałbym mieć jakieś pieniądze w przyszłości, a w gruncie rzeczy nie mam na nie szans, to ryzyko jest za duże. Według mnie, we wszystkich sferach życia ważna jest wiarygodność. Można na niej dużo zbudować i zyskać. Można zaryzykować, ale z partnerami trzeba zagrać w otwarte karty, powiedzieć, że mogę się spóźnić z płatnością. Trzeba wtedy dotrzymać słowa. Przykład - mimo że w koszykówce mamy kryzysową sytuację, to finalnie żaden zawodnik Trefla nie może powiedzieć, że nie otrzymał pieniędzy. Tego pilnujemy. Cenię sobie dyscyplinę budżetową, ale rozumiem też ludzi, którzy ryzykują. Kompletnie obce mi jest natomiast, aby budować wszystko na piasku. A są kluby bez zaplecza finansowego, które składają pewne deklaracje. To finalnie źle się kończy. Jeżeli firmy dają swoją markę do promocji, to przekazują swoje najwyższe dobro. Narażanie ich na jakiekolwiek wątpliwości, z mojego punktu widzenia, jest niedopuszczalne.

Atom Trefl w swoim drugim sezonie w Orlen Lidze miał zachwiania budżetowe. Pod Pana rządami nic takiego się już nie dzieje...
Ale klub potrzebuje spektakularnych sukcesów.

Zakłada Pan w przyszłym sezonie jakieś fajerwerki? Wysoko poprzeczkę zawiesił Chemik Police. Do gry włącza się Impel Wrocław, który zatrudnił Katarzynę Skowrońską-Dolatę, Milenę Radecką, a teraz Włoszkę Carolinę Costagrande.
Chemik ma rzeczywiście gigantyczne wsparcie ze strony Grupy Azoty. Buduje zespół w oparciu o inną koncepcję niż my. Mamy wsparcie wspaniałego sponsora, jakim jest PGE. Chcemy je dobrze wykorzystywać, ale mamy też określone ramy i je szanujemy. Osobiście się cieszę, że Impel wchodzi do gry. Przez to będzie ciekawiej. A jak będzie ciekawiej, to będzie i frekwencja na trybunach. Będą kibice i zacznie się dziać. My w nowym sezonie chcemy stawiać na kontynuację. Tak jest w siatkówce męskiej i żeńskiej. W dużej mierze te składy nie będą się zmieniały. Pojawią się zmiany, ale raczej dlatego, że zawodnicy szukają nowych miejsc. Przykład to Charlotte Leys, która zdecydowała się przenieść do Galatasaray Stambuł. Podjęliśmy jednak duże ryzyko stawiając na rozegraniu na młodość, czyli Serbkę Danicę Radenković. Grę Izabeli Bełcik, która odchodzi po pięciu latach, można oceniać różnie, ale to jedna z najbardziej utytułowanych polskich siatkarek. Zdobyliśmy z nią pięć medali. To absolutnie najwyższa półka, bez względu na to, jak oceniają to kibice. Podjęła decyzję, że przechodzi do Chemika, a my postawiliśmy na młodość. Radenković pokazała w Muszynie, że w polskiej lidze potrafi coś zrobić z zespołem, który na papierze nie był potentatem. To kluczowa zmiana, bo to reżyser gry. Zdeterminuje też ocenę innych zawodniczek. Przy innym stylu rozegrania, trochę szybszym, będą mogły pokazać się jeszcze z lepszej strony lub się zweryfikują.

A nad wszystkim nadal będzie czuwał trener Lorenzo Micelli.
Zapewnia stabilność. To człowiek, który poznał zespół i zna doskonale dziewczyny. Absolutnym filarem naszej drużyny będzie Katarzyna Zaroślińska, najlepiej punktująca zawodniczka minionego sezonu. Mimo najróżniejszych wątków, zostaje z nami Klaudia Kaczorowska. Zostaje z nami także Agata Durajczyk. W praktyce to oznacza, że zostają z nami wszystkie kluczowe zawodniczki. Pracujemy jeszcze nad przyjęciem. Jesteśmy już bliscy pozyskania zawodniczki, która zastąpi Charlotte Leys. Micelli układa ten zespół, aby był zespołem w rozgrywkach Ligi Mistrzyń i polskiej Orlen Ligi. Na poważnie do pierwszego składu mają wejść Magdalena Damaske, Klaudia Kulig i zdecydowanie więcej ma grać Justyna Łukasik.

Wspomniał Pan o młodzieży i tutaj jest się czym chwalić. Trzy kluby z Pomorza pod marką Atomu wygrały debiutancką Młodą Ligę Kobiet. Zawsze są jednak wątpliwości, jak wprowadzić młodzież do seniorskiego sportu.
Od początku byłem wielkim orędownikiem MLK. Podjąłem decyzję, że w naszym regionie kluby szkolące młodzież są tak silne, że nie wolno im robić konkurencji. Doprowadziliśmy do współpracy, porozumienia ludzi, którzy od dawna robią superrobotę. Tutaj jest Gedania, Orzeł Malbork, APS Rumia, Jasieniak Jasień... Gigantyczną pracę tych ludzi trzeba uszanować i wspierać. Jako Atom musimy objąć swojego rodzaju patronat, aby dziewczyny, które tam zaczynają, widziały nasz klub jako realizację marzenia o profesjonalnym sporcie. Dla mnie kluczem jest to, aby jedna dziewczyna z Młodej Ligi trafiała co roku do pierwszej drużyny. Nie można mówić, że od razu będzie odgrywała kluczową rolę. W meczowej czternastce będzie teraz Klaudia Kulig, która w ubiegłym roku chodziła do liceum w Malborku i trenowała w II lidze, ale Micelli dostrzegł jej potencjał i dołączyła do nas.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki