- Jesteśmy dużą rolniczą gminą i tylko jeden lekarz, który ma uprawnienia, nie jest w stanie nas obsłużyć. Do tej pory działało dwóch lekarzy i wszystko się odbywało idealnie - mówi Ryszard Parchem, sołtys Leśna i rolnik mający 31-hektarowe gospodarstwo. - Nie dość, że trzeba dłużej czekać na lekarza, by wykonał swoje czynności urzędowe, to wiążą się one dla nas z większym kosztem, bo lekarzowi trzeba zapłacić więcej za dojazd. Przy bardzo niskiej cenie skupu żywca sytuacja ta dodatkowo uderza w polskiego rolnika!
Uprawnienia do wystawiania świadectw i badania mięsa w każdym powiecie przyznaje powiatowy lekarz weterynarii na dany rok. Jerzy Banucha, zastępca powiatowego weterynarza w Wejherowie, uważa, że miał mocne argumenty przemawiające za tym, by doktora Orłowskiego odsunąć od obowiązków urzędowych.
- W zeszłym roku wykazał się wielką nieodpowiedzialnością - argumentuje Banucha. - Z ramienia inspekcji był wyznaczony do nadzoru nad zakładem produkcji żywności. Nie pokazał się w nim ani razu przez dwa miesiące, tymczasem tam pojawiła się groźna bakteria listeria monocytogenes, mogąca doprowadzić nie tylko do choroby, ale i do śmierci człowieka w przypadku zakażenia.
Odsunięty doktor sytuację z zeszłego roku tłumaczy trudnościami kadrowymi, zaznaczając jednocześnie, że jego zdaniem, sprawa kontroli w zakładzie to jedno, a obsługa urzędowa rolników to drugie. - Doktor Orłowski obsługuje i leczy nasze zwierzęta od 10 lat, nigdy nie było jakichkolwiek zastrzeżeń - podkreślają rolnicy szemudzcy.
W zamieszaniu pojawia się też wątek wojewódzkiego lekarza weterynarii - w środowisku aż huczy na temat konfliktu między wojewódzkim a innymi weterynarzami. „Weterynarz wojewódzki rękami lekarza powiatowego z Wejherowa prowadzi swą prywatną wojnę” - napisali rolnicy w petycji do głównego lekarza weterynarii. W wojewódzkim inspektoracie nikt nie chciał się odnieść do zarzutów postawionych w dokumencie.
- Wojewoda z troską obserwuje sprawę powiatowego lekarza weterynarii. Jest otwarty i gotowy do konsultacji i na rozmowy z zainteresowanymi - informuje biuro prasowe wojewody.
Problem rolników z Szemudu to niejedyne kontrowersje wokół pomorskiej weterynarii w ostatnim czasie.
Pisaliśmy niedawno o liście otwartym do wojewody pomorskiego i premier Beaty Szydło, w którym byli pracownicy inspekcji weterynaryjnej domagają się zwolnienia Włodzimierza Przewoskiego, pełniącego od 25 lat funkcję wojewódzkiego lekarza weterynarii. Autorzy listu zarzucają mu m. in. skonfliktowanie środowiska, zniszczenie wizerunku pomorskiej weterynarii, a nawet działania mające znamiona mobbingu. Włodzimierz Przewoski nie odniósł się do tych oskarżeń, z kolei Urząd Wojewódzki poinformował, że w Wojewódzkim Inspektoracie Weterynarii zostanie wszczęta kontrola. Zapewniono nas też, że wszystkie wpływające do wojewody sygnały i skargi na działanie WIW są analizowane i przekazywane głównemu lekarzowi weterynarii, który może wydać decyzję o ewentualnym zawieszeniu urzędnika w wykonywaniu czynności. (PZ)
Joanna Kielas
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?