Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Reprezentacja Polski szczypiornistów: Muszą naładować baterie i walczyć o przyszłość

Adam Mauks
Trudno ocenić występ polskich piłkarzy na mistrzostwach świata w Hiszpanii. Dla biało-czerwonych zakończyły się szybko, stąd wyraźny niedosyt wśród polskich kibiców, których na trybunach hiszpańskich hal i przed telewizorami nie brakowało. Każdy mecz polskiej siódemki - według badań firmy Nielsen Audience Measurement - oglądało ponad 3 miliony widzów.

Nie bez wpływu na tę liczbę pozostają sukcesy polskich piłkarzy ręcznych w mistrzostwach świata w 2007 i 2009 roku. To one w dużej mierze rozbudziły nadzieje polskich kibiców na sukces w Hiszpanii. Aspiracje niektórych przedstawicieli środowiska krajowej piłki ręcznej sięgały nawet medalu...Te marzenia i oczekiwania były na wyrost, bo to nie była już ta sama drużyna co kilka lat wcześniej. No i nie było w niej trenera Bogdana Wenty. Ten zewsząd zbierał pochwały za swoją charyzmę i wpływ na jakość gry reprezentacji. Wielu graczy z dawnych "Orłów Wenty" grało jednak również w kadrze prowadzonej przez nowego niemieckiego selekcjonera Michaela Bieglera. Stąd również tęsknota za wynikami, które udawało się uzyskać kadrze Wenty. A do dobrego, człowiek szybko się przyzwyczaja...

W Hiszpanii też dobrze się zaczęło. Biało-czerwoni trafili do grupy, z której awans był obowiązkowy. Problemem było tylko miejsce, z którego nasi piłkarze ręczni awansują do 1/8 finałów mistrzostw świata, o których i tak mówi się, że są nieco łatwiejszą imprezą niż mistrzostwa Europy. Tam kumulacja dobrych i wyrównanych drużyn ze Starego Kontynentu, uważanego za podstawową siłę światowego szczypiorniaka, była oczywista.

Polacy wygrali mecz otwarcia z Białorusią 24:22, potem biało-czerwoni nie mieli wyjścia jak tylko ograć Arabię Saudyjską. Pokonali ją 28:14. Później przyszła porażka ze Słoweńcami 24:25, którą nasi szczypiorniści szybko naprawili najlepszym meczem na mistrzostwach, czyli pojedynkiem z Serbią (25:24). Tam decydującą o wygranej bramkę zdobył gdańszczanin z Kwidzyna, czyli skrzydłowy Robert Orzechowski. To był jedyny mocny i zarazem pozytywny pomorski akcent w Hiszpanii. Wygrana z Koreą Południową 33:25 dała naszym awans z drugiego miejsca w grupie i...nadzieje na co najmniej ćwierćfinał mistrzostw. O tym, że były to nadzieje nieuzasadnione przekonał kibiców mecz z Węgrami. Występ w nim Polaków był kwintesencją nierównej gry w całych mistrzostwach. A w drugiej połowie nasi szczypiorniści prezentowali się tak jakby im ktoś wyjął...baterie. Oddali Węgrom ćwierćfinał z Danią bez walki. To tym smutniejsze, że do tej pory polskiej siódemce można było zarzucić wiele, ale nie brak walki o zwycięstwo. Zabrakło sił? motywacji? pomysłu? Między innymi o tym w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim" przedstawionej obok mówi Artur Siódmiak, były znakomity piłkarz ręczny.

Faktem jest, że drużyna Michaela Bieglera jest ekipą, która sukcesy powinna odnosić w mistrzostwach Europy w 2016 roku. Ta impreza odbędzie się w Polsce. Niemiecki szkoleniowiec ma więc jeszcze sporo czasu, by zbudować reprezentację, od której będzie można więcej wymagać. Od samego Bieglera też będzie można więcej wymagać, kiedy lepiej pozna z kim pracuje w kadrze narodowej. Obecnie awans z grupy to maksimum możliwości polskich szczypiornistów. Na sukces trzeba poczekać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki