Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szacunek dla oponentów to duchowy testament ks. abp. Gocłowskiego

Jarosław Zalesiński
Grzegorz Mehring / Archiwum
Ksiądz arcybiskup Tadeusz Gocłowski był wybitną postacią historii Polski i historii Kościoła ostatniego półwiecza Równie ważny był jednak jego stosunek do każdego człowieka, w czym mógł przypominać Karola Wojtyłę.

Próbuję sobie przypomnieć, co z tych wszystkich moich rozmów i wywiadów z księdzem arcybiskupem, co z wypowiadanych w tych spotkaniach zdań, mógłbym dzisiaj uznać za rodzaj jego duchowego czy intelektualnego testamentu. Rozmawiałem z Nim o tylu rzeczach: o kolejnych wyborach parlamentarnych, o przyjmowanych ustawach, o Kościele, o Unii Europejskiej, o katastrofie smoleńskiej... Za każdym razem jednak, gdy wracam pamięcią do tej wymiany zdań, najżywiej przypomina mi się to, co poprzedzało rozmowę.

Nie należałem do tych uprzywilejowanych gości, których arcybiskup Gocłowski podejmował własnoręcznie parzoną kawą czy herbatą, podawaną w białych filiżankach z niebieskim wzorkiem. A jednak za każdym razem miałem powód, by czuć się gościem jakoś szczególnym. Spieszyłem się zawsze, by przeprowadzić wywiad, ale arcybiskup, choć kalendarz miał o wiele ściślej niż ja wypełniony kolejnymi punktami, ani myślał się spieszyć. Gdy już zasiedliśmy w Jego gabinecie, w głębokich fotelach przy okrągłym stole, ze stojącym przy ścianie zegarem, który wybijał kwadranse, uświadamiając mi potem, gdy już spisywałem wywiad, ile ksiądz arycybiskup poświęcił mi czasu, i gdy już zadałem pierwsze z przygotowanych pytań, ksiądz arcybiskup odpowiadał mi pytaniem: co u mnie słychać, jak domowe sprawy, jak mi się żyje, co porabiają dzieci... Dopiero kiedy Mu o sobie trochę naopowiadałem, można było przejść do dziennikarskiej rozmowy.

Może moja pamięć ma w tym wszystkim rację: może najważniejszym punktem w pozostawionym nam testamencie arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego jest to, jaką był osobą, jakim człowiekiem. Wybitnym hierarchą Kościoła, ważną postacią polskiej historii ostatniego półwiecza - to wszyscy wiemy. Ale był też kimś, kto obdarzał uwagą każdego napotkanego człowieka. Dokładnie to samo bardzo często powtarzano o Karolu Wojtyle. Arcybiskup Gocłowski miał podobny dar. Bo też o tym, jakim był dostojnikiem Kościoła, w największym stopniu zdecydował według mnie przykład Jana Pawła II.

Biskup Karola Wojtyły

Z Karolem Wojtyłą arcybiskup Gocłowski spotykał się na kolejnych etapach swojego życia, zaczynając od studiów na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Młody ksiądz Gocłowski poznawał tam prawo, ale z ciekawości chodził też czasem na wykłady z etyki prowadzone przez księdza Wojtyłę. Ów wykładowca, chodzący w znoszonej sutannie, od początku zafascynował księdza Gocłowskiego. Właśnie tym skromnym sposobem bycia, a dalej połączeniem wiedzy i pryncypialności. Najbardziej zaś zaciekawiał ksiądz Wojtyła księdza Gocłowskiego swoją żywą wiarą. Tak go właśnie po wielu latach wspominał (nie tylko z lubelskich, ale i krakowskich lat), w takich utrwalonych w pamięci obrazach: gdy widział Wojtyłę zatopionego w modlitwie w kościele albo słuchał go wygłaszającego poruszające kazanie. Był więc Karol Wojtyła, w jakiejś przynajmniej mierze, dla księdza Gocłowskiego wzorcem wiary.

Najważniejszy był jednak wzorzec duszpasterski. Trzeba pamiętać, że ksiądz Tadeusz Gocłowski i kardynał Wojtyła, jeszcze jako biskup Krakowa, przez wiele lat ścisle ze sobą duszpastersko współpracowali. Do 1983 roku, kiedy to Tadeusz Gocłowski został mianowany biskupem pomocniczym gdańskiej diecezji, wędrował on pomiędzy Gdańskiem i Krakowem (z przerwą na studia doktoranckie w Rzymie). Gdy zgromadzenie księży misjonarzy wybrało księdza Gocłowskiego swoim wizytatorem (czyli władzą zwierzchnią), w tej roli spędził w Krakowie dziewięć lat, pomiędzy 1973 a 1982 r. Wtedy właśnie poznał się z Karolem Wojtyłą, na tyle blisko, że był stołownikiem różnych prywatnych uroczystości. Przede wszystkim jednak uczył się od Karola Wojtyły stylu biskupiej posługi.

Tej dość bliskiej relacji Gdańsk zawdzięczał potem nie tylko wzorce duszpasterskie, ale przede wszystkim - samą osobę biskupa. W 1982 roku ksiądz doktor Tadeusz Gocłowski był wykładowcą, z woli swego zgromadzenia, oraz rektorem, z woli gdańskiego biskupa Lecha Kaczmarka, gdańskiego seminarium. W grudniu tego roku, w wypadku samochodowym, ginie biskup pomocniczy ks. bp Józef Kazimierz Kluz. Biskup Kaczmarek zgodnie z procedurami przedstawia Stolicy Apostolskiej kilku kandydatów na tę funkcję, w tym rektora seminarium. Watykan, czyli de facto Jan Paweł II, wskazuje na dobrze znanego papieżowi księdza Tadeusza Gocłowskiego. Sakrę biskupią przyjął w marcu 1983 r., w bazylice Mariackiej. Rok później, po śmierci biskupa Lecha Kaczmarka, zostaje biskupem ordynariuszem. Na biskupim tronie w Gdańsku arcybiskup Gocłowski pozostanie przez kolejne 24 lata.

Gdy przeczytać dzisiaj kazania radiowe, które na antenie Radia Plus ksiądz arcybiskup Gocłowski wygłaszał w latach 1994-2003 (wydano je w książce „Głośne myślenie”), widać w nich jasno, że przez wszystkie te gdańskie lata, bez mała ćwierćwiecze, Jan Paweł II pozostawał dla arcybiskupa Gocłowskiego najważniejszą inspiracją, najczęściej cytowanym autorem. W bibliotece arcybiskupa książki Jana Pawła II i redagowane przez niego dokumenty zajmowały całą półkę i to z niej najczęściej zdejmował coś do czytania.

Jaki miało to praktyczny wpływ na arcybiskupa Gocłowskiego? W naszej pamięci pozostał On przede wszystkim jako homo politicus, pasjonat polityki, a nawet jeden z jej aktorów. On sam w żartach mówił jednak czasami, że polityka go nie zajmuje. W tym żarcie był też element serio. Dla arcybiskupa Gocłowskiego pierwszy był człowiek, polityka miała mu służyć. „Człowiek jest drogą Kościoła” - to często cytowane zdanie pochodzi z encykliki „Redemptor hominis”, pierwszej, ogłoszonej przez Jana Pawła II, o której mówi się, że tak naprawdę duchowo uformował ją krakowski biskupi etap Karola Wojtyły. Ten sam etap, który, jak mi się zdaje, duszpastersko uformował księdza Tadeusza Gocłowskiego. Temu uformowaniu ja zawdzięczałem swoje, prowadzone przez arcybiskupa w ojcowskim tonie, półprywatne rozmowy. My wszyscy zawdzięczaliśmy zwierzchnika lokalnego Kościoła, który zaskarbił sobie ogromny autorytet i szacunek, także wśród oponentów, właśnie tym, że szacunek okazywał każdemu.

Biskup miasta wolności

O tym, że z biskupa pomocniczego stanie się ordynariuszem gdańskiej diecezji (z czasem - archidiecezji) arcybiskup Gocłowski dowiedział się od arcybiskupa (poźniejszego kardynała) Henryka Gulbinowicza na pogrzebie księdza Jerzego Popiełuszki. Ma to wymiar symbolu: arcybiskupowi Gocłowskiemu powierzono pieczę nad gdańskim Kościołem w najtrudniejszym, najciemniejszym momencie stanu wojennego. Wielkość arcybiskupa Gocłowskiego najpełniej potwierdziła się właśnie w tych latach: w drugiej połowie lat 80. „Bez strachu, ale z rozwagą” - arcybiskup Gocłowski działał zgodnie z tą gdańską maksymą. A gdy trzeba było - działał przebiegle. Fortelem doprowadził np. - wbrew opinii niemałej części biskupów, którzy w imię realizmu gotowi byli już spisać ruch Solidarności na straty - do tego, że w 1987 roku Jan Paweł II jednak odwiedził Gdańsk. Wybrał się do Watykanu, z listem do papieża, proszącym o wpisanie Gdańska na listę odwiedzanych miast.

- To byłoby przedwczesne - próbował zastopować inicjatywę gdańskiego biskupa arcybiskup Dąbrowski, obecny na tej samej audiencji. Papież zastanowił się przez moment i stwierdził krótko, że albo Gdańsk znajdzie się na trasie pielgrzymki, albo papież nie przyjedzie do Polski. Musieli ustąpić najpierw „biskupi realiści”, a potem - komunistyczne władze. Tak doszło do słynnej mszy na gdańskiej Zaspie i do wypowiedzenia budzących znów nadzieję słów papieża: „nie ma wolności bez solidarności”.

W 1988 r., kiedy nadziei było jeszcze mniej, bo strajki majowe w Stoczni Gdańskiej skończyły się tak naprawdę niczym, arcybiskup wsparł strajkujących swoim autorytetem, odprawiając postrajkową mszę w kościele św. Brygidy. Negocjował z władzami warunki bezpieczeństwa dla strajkujących robotników i studentów. A potem odegrał bardzo ważną rolę w decydujących rozmowach, przygotowujących Okrągły Stół. Jest taki znany moment tych rozmów, na plebanii w Wilanowie. Gdy na początku spotkania Lech Wałęsa stwierdził, że Solidarność musi zostać przywrócona, generał Kiszczak i Stanisław Ciosek popatrzyli po sobie, ze szczękiem zapięli zamki swych skórzanych teczek i powstali, kierując się do wyjścia. Ale równie grzeczny co stanowczy apel arcybiskupa Gocłowskiego, przypomnienie wagi spraw, które doprowadziły do tego spotkania, spowodował, że atmosferę udało się rozładować i powrócono do rozmowy.

„Bez strachu, ale z rozwagą”. Połączenie radykalizmu i realizmu, trudna umiejętność poruszania się pomiędzy skrajnościami - to sedno praktyki politycznej arcybiskupa Gocłowskiego. Tak jak jego praktykę duszpasterską uformował Kraków Karola Wojtyły, tak jego praktykę polityczną - możemy chyba przypisać sobie tę zasługę - uformował Gdańsk drugiej połowy lat 80. Arcybiskup Gocłowski stworzył w tych latach w gdańskim Kościele przestrzeń spotkania wielu różnych opozycyjnych środowisk.

Symbolem gdańskiej walki o wolność stał się kościół św. Brygidy, wolnościowa reduta. Szkoda, że w cieniu św. Brygidy znalazła się bazylika Mariacka, wolnościowa wszechnica. Na plebanii, w różnych pomieszczeniach, tak by uniknąć podsłuchów, spotykali się tam na rozmowach związani z opozycją intelektualiści, eksperci, działacze. I ci gdańscy, i ci przyjeżdżający z Warszawy. To tu np. gdańscy liberałowie opracowywali dla Solidarności program gospodarczy. Aktywność intelektualna środowisk nowej gdańskiej przedsiębiorczości znalazła potem, w końcówce lat 80., swoje ujście w diecezjalnym dwutygodniku „Gwiazda Morza”. Osobno trzeba by opisać wsparcie, jakie w gdańskim Kościele znalazł Ruch Młodej Polski czy Solidarność.

Cała ta wykonywana z błogosławieństwem gdańskiego biskupa praca polegała na przygotowaniu się do wolności, a nie samym walczeniu o nią. Procentuje to do dzisiaj. Nie bierze się to znikąd, że z Gdańska wywodzi się tak wielu aktywnych członków elit politycznych, rozmaitych zresztą barw ideowych. Gdański Kościół był w latach 80. inkubatorem tej aktywności, a arcybiskup Gocłowski jej akuszerem.

Czy jednak w politycznej praktyce cokolwiek z koncyliacyjnej postawy arcybiskupa Gocłowskiego do dzisiaj zachowuje ważność? Symbolicznym zamknięciem jego aktywności w roli łącznika różnych politycznych środowisk było nieudane spotkanie między liderami Platformy Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości po wyborach 2005 r. I Donald Tusk, i Jarosław Kaczyński nie odrzucili złożonej przez arcybiskupa Gocłowskiego propozycji spotkania w jego pałacu, tego zrobić nie wypadało. Ale odmówili porozumienia. „Po zakończeniu rozmów atmosfera była gorsza niż na początku” - tak po latach sam arcybiskup skomentował efekt swoich negocjacyjnych wysiłków. Sam w czasie tego spotkania nie odezwał się ani razu. Może dostrzegł wtedy jeszcze wyraźniej to, co mógł obserwować w trakcie również zaaranżowanego przez siebie wiele lat wcześniej spotkania Tadeusza Mazowieckego i Lecha Wałęsy, na progu wojny na górze i walki o prezydenturę: rzeczywistość polityczna zaczęła być sterowana przez logikę konfliktów. Gdyby Kościół miał być nadal uczestnikiem tak budowanej polityki, musiałby zacząć brać czyjąś stronę. A od takiego wyboru arcybiskup Gocłowski - wbrew temu, że zaczął być postrzegany jako sympatyk raczej jednych niż drugich - zawsze bardzo stanowczo się odżegnywał.

Honorowy obywatel

Na tę ewolucję można pewnie patrzeć jako na coś naturalnego, a nawet pożądanego. O wiele lepszym miejscem dla budowania politycznych porozumień jest przecież sala sejmowa czy partyjne gabinety, a nie pokoje biskupiego pałacu. Z drugiej jednak strony - źle się dzieje, gdy z przestrzeni publicznej znikają miejsca spotkań, bo wszystko zaczyna być zawłaszczane przez konflikt. Skoro miejscem spotkania nie jest już Kościół, gdzie indziej można je budować?

Rada Miasta przyznała teraz księdzu arcybiskupowi Gocłowskiemu tytuł Honorowego Obywatela Gdańska. Zrobiła to jednogłośnie, nadrabiając swoje faux pas sprzed lat, gdy opinie, że propozycja nadania arcybiskupowi tego tytułu ma kontekst wyborczy, sprawiły, że ksiądz arcybiskup z góry zrezygnował z tego tytułu. Dzisiejsza jednomyślność gdańskich radnych miała inny kontekst: powagi stanu zdrowia księdza arcybiskupa, który znajdował się już wtedy w szpitalu. Ale wypada wierzyć, że i bez tego kontekstu mógłby dzisiaj wszystkich gdańszczan oraz ich reprezentantów w radzie połączyć ten sam szacunek dla gdańskiego biskupa seniora.

Szacunek nie jest sprawą miejsca ani instytucji, jest tylko sprawą spotykających się osób. Albo go sobie udzielają, albo nie. W niczym nie zmienia on też różnic pomiędzy tymi osobami. Można się przecież różnić tak głęboko, jak tylko się da, ale nie odmawiać sobie z tego powodu prawa do szacunku. Bo ten ma się niezależnie od przekonań.

Najdorodniejszym owocem gdańskiego Kościoła arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego po 1989 roku były Gdańskie Areopagi, publiczne debaty, organizowane między 2000 a 2012 rokiem. Prywatnie nie uważam ich za wzorzec z Sevres otwartości, bo dyskutowali tam ze sobą na ogół jednak ludzi o podobnych przekonaniach. Już wtedy, choć polsko-polska wojna nie rozgorzała na całego, różne kręgi, osoby i środowiska zamykały się wzajem na siebie. Dzisiaj są zatrzaśnięte. Byłoby naiwnością wierzyć, że to się łatwo zmieni. Ale traktowanie oponenta z szacunkiem, a nie z wrogością przynajmniej zmieniłoby wojnę w konflikt. A to już byłoby coś.

Gdy więc teraz zastanawiam się, co z moich wszystkich rozmów z księdzem arcybiskupem pozostało jako najistotniejsze, wydaje mi się, że najważniejsze okazuje się dla mnie nie to, o czym rozmawialiśmy, tylko w jaki sposób. Tylko i aż tyle.

* * *

Abp Tadeusz Gocłowski Urodził się 16 września 1931 r. w Piskach. Po wojnie wstąpił w 1946 r. do Niższego Seminarium Duchownego Księży Misjonarzy św. Wincentego à Paulo w Krakowie. Śluby wieczyste w Zgromadzeniu Księży Misjonarzy złożył 15 grudnia 1951. Studiował na Wydziale Prawa Kanonicznego Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego oraz na Wydziale Prawa Kanonicznego Papieskiego Uniwersytetu Świętego Tomasza z Akwinu w Rzymie. 22 marca 1983 został mianowany biskupem pomocniczym diecezji gdańskiej, 31 grudnia 1984 - biskupem diecezjalnym. Od 2008 r. był arcybiskupem seniorem archidiecezji gdańskiej. Zmarł 3 maja 2016 r.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki