Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prok. Andrzej Golec: Nie potrzebuję rządu dusz. Ocenią mnie moi przełożeni

Redakcja
Przemyslaw Swiderski
Polska to dla mnie obowiązek i wyzwanie, które wypełniam w swoim zawodzie. Pracę w prokuraturze traktuję jako służbę - mówi Andrzej Golec, prokurator regionalny w Gdańsku.

Mówi Pan, że jest „facetem stąd”, z Gdańska. Lokalny patriotyzm?
Tak, urodziłem się w Gdańsku i całe moje życie, dzieciństwo, życie rodzinne jest związane z Przymorzem, Oliwą, Żabianką i Zaspą. Dla mnie Gdańsk to najładniejsze, najlepsze do życia miasto w Polsce.

Ale prokuratorem został Pan trochę przypadkiem.
Można tak powiedzieć. Chodziłem do Technikum Łączności, tak że jestem też, z pierwszego wykształcenia, technikiem elektronikiem o specjalności radiotechnika i telewizja. Być może dziś byłbym gdzie indziej gdyby nie lekcja języka polskiego w IV klasie technikum. Omawialiśmy wtedy „Granice” Zofii Nałkowskiej. Nauczycielka zaplanowała temat o bohaterze lektury. Brzmiał: „Sąd nad Zenonem Ziembiewiczem”. Przydzielono mi rolę prokuratora w tym quasi-procesie. Po lekcji pani od polskiego powiedziała mi, żebym rozważył swoją przyszłą karierę. Zasugerowała: „może byłby z ciebie lepszy prawnik niż elektronik?”. I dalej poszło już z górki, chociaż studia prawnicze dla absolwenta technikum nie były bułką z masłem.

A co Pana wkurza w Gdańsku? Jako prokuratora.
Przede wszystkim to, że samorząd gdański być może za często i gęsto miesza się do polityki. A to doprowadza do sytuacji, w której to nie sprawy mieszkańców są na pierwszym miejscu. W mojej ocenie, rolą samorządowca jest wsłuchiwanie się w głos społeczności i wychodzenie naprzeciw problemom zwykłego człowieka.

I dlatego Pan zaangażował się w sprawę na przykład płatnego parkowania?
Ktoś musiał. Samorządowcy mówili, że płatne parkingi są na wniosek mieszkańców, że trzeba uporządkować bałagan parkingowy, bo tak chcą mieszkańcy. Na jednym ze spotkań z panem prezydentem Pawłem Adamowiczem, 6 lipca 2016 roku, wskazałem mu, że w mojej ocenie, tworzenie płatnych miejsc parkingowych na drodze publicznej, tak jak to uczyniono, jest niezgodne z prawem. Obiecał wówczas, że się temu przyjrzy. A jak było potem, każdy pamięta. Okazało się, że sami mieszkańcy Brzeźna w proteście wyszli na ulice. Moim zdaniem, powinniśmy wrócić do korzeni idei samorządów - więcej pracy dla ludzi, mniej dla polityki.

Wie Pan, jak w niektórych środowiskach nazywa się Prokuraturę Regionalną?
Jak?

Białym Domem. Podejrzewam, że nie tylko ze względu na kolor ścian. Mówi się też, że w Białym Domu jest nowy szeryf. O Panu mowa. Jedni przyklaskują pańskiej aktywności, ale słychać też krytykę.
Ale ja sobie zdaję sprawę z tego, że będą tacy, którzy poprą moje działania, jak i tacy, którzy nie będą za mną - delikatnie mówiąc - przepadać. Ale nie w tym rzecz. Jestem prokuratorem, nie politykiem czy samorządowcem. Na to nie mam wpływu, a właściwie to nie chcę mieć wpływu na to, czy ktoś mi sprzyja, czy nie. Prokurator regionalny w Polsce nie pochodzi z wyborów powszechnych, jak na przykład w USA. Ocenią mnie moi przełożeni. Nie potrzebuję - jak mówił poeta - rządu dusz. Wystarczy mi, że znam swoją duszę, wiem, co w niej gra. A gra prosta melodia - jeżeli widzę problem, sięgam po przepisy. Porównuję sytuację z literą prawa i w zależności od tego, czy pojawia się konflikt, czy nie - działam lub nie. Tyle i aż tyle.

Wróćmy na chwilę do tematu patriotyzmu. Tym lokalnym patriotą Pan jest, a w stosunku do Polski?
Bez wątpienia też.

Pytam, bo widzę na ścianie Pana gabinetu obraz przedstawiający Józefa Piłsudskiego. A wiem, że zna Pan i ceni również dzieła Romana Dmowskiego. Nie gryzie się?
Pewnie trochę tak, jeżeli chodzi o myśl prezentowaną przez te dwie postacie. Ale dla mnie obaj panowie są symbolem myślenia propaństwowego, gdy przypomnimy sobie, że u zarania II Rzeczypospolitej działali wspólnie na arenie międzynarodowej dla dobra nowo tworzącej się od podstaw ojczyzny. Dzisiaj nasi politycy w Brukseli winni z nich brać przykład...

Utożsamia się Pan z myślą, ideą prezentowaną przez Romana Dmowskiego?

Oczywiście.

Jakiś przykład?
Chociażby z tą zawartą w książce pt. „Myśli nowoczesnego Polaka”. Tam znalazłem odpowiedź na pytanie, czym jest dla mnie Polska. I to nie jest żadna polityka, „Jestem Polakiem - więc całą rozległą stroną swego ducha żyję życiem Polski, jej uczuciami i myślami, jej potrzebami, dążeniami i aspiracjami”.

Czym jest więc Polska dla prokuratora Andrzeja Golca?
Nie chcę, żeby to zabrzmiało jakoś górnolotnie. Ale Polska to dla mnie obowiązek i wyzwanie, które wypełniam w swoim zawodzie. Wie pan, ja swoją pracę w prokuraturze traktuję jako służbę. Nie tylko ja, ale i moi koledzy, jesteśmy - podkreślam - powołani na swoje stanowiska. I o to powołanie mi chodzi. Staram się to przekazać swoim prokuratorom. Mówię im: „proszę państwa, my jesteśmy tutaj po to, żeby służyć”. A skoro tak, to musimy w swoich działaniach przejawiać pewną pokorę.

„Wszystko wolno, ale nie wszystko wypada” - to Pana słowa odnośnie zawodu prokuratorskiego.
Dokładnie tak.

To jedna z zasad „nowego etosu”, który chciałby Pan zakorzenić w prokuraturze?
Ale to wcale nie jest nic nowego. O prokuraturze zwykło się ostatnio mówić „firma”, i to wśród samych prokuratorów! W efekcie traktowani oni byli jak trybiki, mrówki w korporacji. Ludzie się ścigali, rywalizowali ze sobą. Chciałbym odejść od korporacjonizmu. Wrócić do zawodu, co już wspominałem, z powołania. Zdaję sprawę z tego, że sam wszystkiego nie zmienię. Ale będę się starał.

Mówi Pan o powołaniu, a tymczasem pojawiają się głosy, że obecnie powołanie w prokuraturze już jest, tyle że polityczne.
To hipokryzja, zważywszy na to, że prokuratura od zawsze była w pewien sposób powiązana ze światem polityki. W końcu prokurator generalny, przed reformą prokuratury ministra Zbigniewa Ziobry, był zobowiązany do przedstawienia premierowi sprawozdania ze swojej działalności. Co więc z tego, że byliśmy „umiejscowieni” poza jakimkolwiek ministerstwem, skoro to polityk miał ostateczny głos w ocenie pracy całej prokuratury?

Podległość ministrowi sprawiedliwości, który również jest prokuratorem generalnym, to zmiana na plus?

Moim zdaniem, tak - przede wszystkim jeżeli chodzi o finansowanie. Łatwiej jest o środki finansowe na coraz to bardziej skomplikowane postępowania - czy to dotyczące cyberprzestępczości, czy te dotyczące przekrętów finansowych, na przykład związanych z podatkiem VAT. A więcej środków to skuteczniejsze działanie.

Mimo wszystko mówi się: prokuratura jest z nadania politycznego, prokuratura jest przedłużeniem ramienia partii rządzącej.
Jest takie powiedzenie: psy szczekają, karawana jedzie dalej. Wie pan, mówili, mówią i będą mówić. Taka retoryka, kierowana w stronę prokuratury, to przeniesienie w rzeczywistość kolejnego przysłowia: „jeżeli trzeba komuś dołożyć, to zawsze się kij znajdzie”. W tym wypadku ktoś chce przyłożyć prokuratorom.

Może Pan dziś powiedzieć z ręką na sercu, że prokuratura jest niezależna i śledczy są ślepi w swoich działaniach na to, że ktoś jest z PiS, a ktoś na przykład z PO?
Przynależność partyjna, poglądy nie mają dla nas żadnego znaczenia. Proszę mi wierzyć. Jeżeli ktoś z Prawa i Sprawiedliwości - mówię to z pełną odpowiedzialnością - popełni jakiekolwiek przestępstwo, zostanie pociągnięty do odpowiedzialności. I to samo tyczy się innych ugrupowań.

Skąd więc te głosy o zamachu na niezależność prokuratury?
O to musi pan pytać tych, którzy się w ten sposób wypowiadają.

Tyle że wspomniane głosy słychać też w prokuratorskich szeregach. Głośno swego czasu było o Stowarzyszeniu Prokuratorów Lex Super Omnia. Mówili o obronie niezależności.
Nie mnie oceniać zasadność postulatów prokuratorów, o których pan mówi. Prokuratorzy mają prawo działać w stowarzyszeniach, więc ze swojego prawa korzystają. Tak działa demokracja.

Demokracja, której zdaniem niektórych, na przykład członków KOD, trzeba bronić.
Gdyby trzeba było jej bronić, to osoby, o których pan mówi, nie mogłyby wyrażać swojego poglądu i urządzać pochodów. Jeżeli mamy organizowane na dużą skalę wydarzenia tej organizacji i nikt z tego powodu nie robi problemów, oznacza to, że demokracja w Polsce ma się bardzo dobrze.

A Pan, prywatnie, wziąłby udział w marszu KOD?
Nie.

Bo jest Pan prokuratorem, czy dlatego że po prostu Panu z nimi nie po drodze?
Bo jestem prokuratorem i nie jest mi z nimi po drodze. Powtarzam - uważam, że demokracja w Polsce jest niezagrożona, a przekaz członków KOD, który trafia do opinii publicznej, jest nietrafny.

A problemy z tak zwaną mową nienawiści są? I na Pomorzu, i w Polsce w ogóle?
Uważam, że problemu, na wielką skalę, nie ma.

Ale w strukturach gdańskiej prokuratury działa prokurator, który zajmuje się tym zjawiskiem.
I bardzo dobrze, że działa. Trzeba tępić wszelkie patologie, które zmierzają najpierw do agresji słownej, bo później może się ona przerodzić w agresję fizyczną, chorą ideologię. Ale wydaje mi się, że na Pomorzu czy w Polsce w ogóle jest to margines.

Innego zdania są osoby, politycy, którzy domagają się delegalizacji ONR. Wskazują na przykład na ksenofobię czy wręcz rasizm wśród członków tej organizacji, która działa coraz prężniej. Gdyby do Pana dotarły głosy, że w szeregach ONR pojawiają się wspomniane hasła, to...
Kazałbym to sprawdzić prokuratorom. Ważne, by każdy przypadek badać jednostkowo, nie stosować odpowiedzialności zbiorowej. Uważam, że postulaty o delegalizację jakiegokolwiek legalnie działającego stowarzyszenia są niezasadne. Właśnie dlatego że w Polsce mamy demokrację.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki