Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Adamowicz: Jesteśmy zwierzy ną łowną. Okres ochronny już minął

Ryszarda Wojciechowska
Karolina Misztal
Decyzję, czy za dwa lata będę ponownie kandydował na prezydenta Gdańska, podjąłem, ale ujawnię ją we właściwym czasie - mówi Paweł Adamowicz

Po raz kolejny znalazł się Pan na celowniku prokuratury. Tym razem prokurator regionalny pyta Pana o powódź w Gdańsku.
Gdyby prokuratorzy regionalni w Krakowie, Warszawie czy innym mieście po każdej dużej ulewie pytali samorządowców o stan infrastruktury melioracyjnej, to byłbym spokojny. Ale mam wrażenie, że zostałem potraktowany wyjątkowo.

Bo może Gdańsk jest wyjątkowy?
Prokurator otrzymał już pismo z odpowiedzią. Ale nie boję się, bo zrobiliśmy naprawdę wiele, żeby ograniczyć skutki takiej nawałnicy. Zainwestowaliśmy ponad pół miliarda w rozbudowę systemu przeciwpowodziowego i melioracyjnego. Mamy 49 zbiorników retencyjnych i kilometry kanalizacji deszczowej. Przecież podczas ostatniej ulewy spadło więcej deszczu niż w czasie powodzi w 2001 roku. A zniszczeń było zdecydowanie mniej.

Ale to nie złagodzi żalu i wściekłości tych, których teraz zalało.
To prawda. Staramy się zrobić wszystko, by pomóc poszkodowanym. Ale ta wielka ulewa była swego rodzaju testem na system melioracyjny Gdańska. I system zdał egzamin. Jeszcze nikt na świecie nie zbudował infrastruktury, która dawałaby całkowity odpór nawałnicom, jakie zdarzają się raz na sto lat. Człowiek nigdy przyrody nie wyprzedzi. Może ją tylko próbować doganiać. Powołałem grupę roboczą, która nakreśli plan, pozwalający na lepsze przygotowanie miasta w przypadku takich anomalii pogodowych. W planie do 2022 roku wpisaliśmy budowę pięciu zbiorników retencyjnych. Trzeba to zweryfikować i zwiększyć o budowę jednego bądź dwóch na terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego.

A nie boi się Pan kierowców gdańskich, którzy grożą złożeniem doniesienia do prokuratury w sprawie płatnych, prywatnych parkingów, między innymi przy plaży w Brzeźnie? Uważają, że te parkingi działają niezgodnie z zapisami ustawy o drogach publicznych. Do tego dochodzi wściekłość mieszkańców Brzeźna, którzy desperacko szukają miejsc do parkowania bez opłaty. Czy miastu potrzebny jest ten konflikt?
Od dawna dostawałem listy i telefony od zdenerwowanych mieszkańców, którzy zarzucali nam, że w Gdańsku rządzą samochody, a my na to pozwalamy. Wskazywali, że parkuje się auta na chodnikach, którymi nie można przejść. A w pasie nadmorskim podczas wakacji panował chaos samochodowy. Auta stawiano, gdzie popadnie, licząc na pobłażliwość policji i strażników miejskich. To skargi od mieszkańców spowodowały, że zajęliśmy się uregulowaniem sprawy. Zarząd Dróg i Zieleni podjął się pierwszego etapu uporządkowania parkowania na tym terenie.

I tak porządkował, że od razu wprowadzono płatne parkowanie przez całą dobę i przez siedem dni w tygodniu.
To był błąd. Nie jesteśmy nieomylni. Wysłuchaliśmy uwag i część rzeczy poprawiamy. Co do jednego chyba jesteśmy zgodni - że na Wyspie Sobieszewskiej, w Brzeźnie, Jelitkowie i Stogach w ciągu tych dwóch miesięcy powinien panować względny porządek. Często odwiedzam rodziców, którzy mieszkają w pobliżu kościoła Świętej Brygidy. W czasie pierwszych komunii i ślubów widzę to samo - luksusowe samochody parkują tak blisko kościoła, jakby chciały podjechać pod ołtarz. Zajeżdżają trawniki i chodniki, a pobliski parking jest pusty.

Bo trzeba zapłacić.

Właśnie! Powiedzmy sobie uczciwie, że jak się ma samochód w dużym mieście i chce się dojechać do atrakcyjnych miejsc, gdzie jest deficyt miejsc parkingowych, to trzeba zapłacić. A jak nie, to zostawić samochód dalej i przejść kawałek na piechotę. Czy Gdańsk różni się czymś od miast chorwackich, francuskich czy włoskich? Tam obowiązują podobne reguły. I nikt nie toleruje kierowców, którzy źle parkują albo nie zapłacą za parking. Ale nasz kierowca chce być traktowany wyjątkowo.

Jeszcze niedawno zapewniał Pan w wywiadach, że śpi spokojnie.
I nadal tak śpię.

Naprawdę? Wiedząc, że w połowie września sąd ponownie zajmie się Pana oświadczeniami majątkowymi? I że prześwietlanie może się zacząć od nowa?
Cóż, prezydenci Warszawy, Gdańska, Sopotu, Wrocławia czy Poznania nie są pieszczochami obecnej władzy. Znajomi ostrzegają mnie, że może dojść do propagandowego zatrzymania mnie. Ale jest we mnie nadzieja, że jednak polski wymiar sprawiedliwości różni się od tureckiego.

To może nie trzeba było dawać pretekstu?
Jesteśmy zwierzyną łowną. Okres ochronny już minął. Ale na szczęście mamy jeszcze niezawisłe sądy. Nie wiem, jak długo one będą niezawisłe, bo kiedy czytam o pomysłach na zmianę ustroju sądów powszechnych i sposobu powoływania sędziów, to włos mi się jeży. Moja sprawa jest w gestii sądu i cierpliwie czekam na wyrok. Nie mam wpływu na oszczerstwa i manipulacje pod moim adresem, jakich się dopuszcza na przykład publiczna telewizja Jacka Kurskiego. Ich ostatnia nagonka na mnie była perfekcyjnie przygotowana i przeprowadzona. Mógłbym pogratulować tym, którzy chętnie widzieliby moją głowę w koszu pod gilotyną. Polska dzisiaj w coraz mniejszym stopniu spełnia standardy Unii Europejskiej. Komisja Europejska i prezydent Obama zwracają nam na to uwagę. Trzeba to przeżyć. I przeżyjemy. Pozostaje nam powtarzanie hasła z lat 80.:, „TVP kłamie”.

Ale też w tygodniku „wSieci” ukazał się tekst, który się bardzo ostro rozprawia z Pana majątkową sytuacją. Z tekstu wynika, że nie powinien Pan jednak spać spokojnie.

Ten tygodnik to jakby przybudówka partii rządzącej. Używa kłamstw i manipulacji tak, jak to robiły kiedyś „Trybuna Ludu” czy „Żołnierz Wolności”. Ciekawe, czemu nie zajmuje się majątkiem działaczy PiS ze SKOK-ów.

Odpryskiem Pana sprawy jest odwołanie poznańskiej prokurator. To w jej wydziale zapadła decyzja o warunkowym umorzeniu sprawy ze względu na niski stopień szkodliwości. Jak informowały media, została odwołana, ponieważ miała inne zdanie w tej sprawie niż obecne szefostwo Prokuratury Krajowej.
Bardzo mi przykro, że z mojego powodu rozpoczął się czas czystek politycznych w prokuraturze. Wcześniej były publiczne media. Pytanie - kto następny?

Ale Pan nie czuje, że ta pętla wokół Pana się zaciska?
Bilans mojej pracy i służby dla Gdańska jest pozytywny. To najważniejsze. Mam satysfakcję, że wspólnie z gdańszczanami zmieniamy Gdańsk w miasto piękne i przyjazne dla mieszkańców. W miasto, które przyciąga turystów i inwestorów. Za tę pracę jesteśmy doceniani. Kilka dni temu ogłoszono wyniki dorocznego rankingu opiniotwórczego dziennika „Rzeczpospolita”. Gdańsk zajął pierwsze miejsce w kategorii najlepsze samorządy wśród miast na prawach powiatu. A te nieprzyjemne odpryski? Oszczerstwa, hejt to koszt pełnienia funkcji publicznej. Jestem prezydentem osiemnasty rok, w samorządzie jestem od 26 lat i przeżyłem wiele rządów, wielu ministrów sprawiedliwości. Nie będę odkrywczy, mówiąc, że rok 2016 ma barwy szczególnie szare i nieprzyjazne. Ci, którzy dzisiaj tak ochoczo hejtują i chcieliby dla mnie gilotyny, niech pamiętają, że nic nie trwa wiecznie. Że kiedyś będzie im po ludzku wstyd, że brali udział w tym cyrku nienawiści.

Komisja śledcza w sprawie Amber Gold też się pewnie o Pana upomni.
Jestem przekonany, że pani poseł Wassermann z radością mnie zaprosi. Chociaż pewnie pierwszy będzie Donald Tusk. Myślę, że zaproszeni zostaną też prezes lotniska im. Lecha Wałęsy Tomasz Kloskowski i inni samorządowcy, którzy w ramach happeningu ciągnęli samolot OLT Jetair. A może i Lech Wałęsa, bo wszak jest patronem naszego lotniska, co tak gorszy polityków PiS. Czekam na to zaproszenie. Znajdę się w dobrym towarzystwie.

Pan mówi o tym dość lekko. A jednak sprawa jest poważna.
Nie żartujmy. A gdzie jest komisja do spraw SKOK-ów? Jakoś rzadko piszecie, że na pokrycie strat finansowych tej instytucji złożyli się wszyscy klienci banków, czyli my.

W Platformie też słychać takie głosy. Tylko dlaczego w takim razie kiedy ta partia rządziła, nie powołała komisji w sprawie SKOK-ów?
Pamiętamy, jak PiS z determinacją broniło tej instytucji przed podporządkowaniem nadzorowi finansowemu. Dzisiaj oszczędzający w SKOK-ach powinni dziękować Donaldowi Tuskowi i Platformie za to, że za czasów PO objęto je nadzorem. Gdyby nie ten ruch, to straciliby swoje oszczędności tak, jak ci, którzy pochopnie powierzali swoje pieniądze Amber Gold. Dziś można powiedzieć, że Platforma popełniła błąd, nie powołując komisji w sprawie SKOK-ów. Ale ktoś w przyszłości to naprawi. Trzeba sprawdzić funkcjonowanie tego tajemniczego imperium finansowego.

Podpisałby się Pan pod stwierdzeniem, że PiS nie ma z kim przegrać?

Ta władza szybko osiągnęła wysoki poziom zadowolenia i arogancji. To zapowiedź przyszłej klęski. Dziś może się wydawać, że dla PiS nie ma alternatywy. Ale jutro, pojutrze ona się pojawi. Już teraz widzimy, że program 500 plus jest na kredyt, co przyznał premier Morawiecki. Czas ochoczego rozdawnictwa za chwilę się skończy. Przyjdzie czas płacenia rachunków. Jestem spokojny, my, Polacy przy wszystkich swoich słabościach potrafimy być racjonalni i umiemy liczyć.

Dziwne rzeczy dzieją się w Platformie… nie niepokoi to Pana?

Niepokoi. Przede wszystkim to, że jak widać, nie wszyscy dostatecznie zrozumieli, że dziś opozycja może być silna przede wszystkim jednością. Że jeśli chcemy uratować demokrację, to musimy odstawić na bok ambicje, swary, kłótnie. Musimy działać wspólnie.

A Pana nie dopadły samozadowolenie i arogancja?
Nikt nie jest na to uodporniony. Nie ma na to cudownych leków. Ale samorządowców, którzy mają częstszy kontakt z wyborcami, do pionu stawiają regularne spotkania z mieszkańcami i... technologia. Każdy obywatel Gdańska może przez Messengera wysłać mi SMS. I jeden przesyła serdeczności i myśli pełne otuchy...

No proszę, jak miło...
A inny napisze „lubicie kraść”. Albo „Pawełku, koniec złodziejstwa” i dokleić plakat z napisem „organizacja przestępcza”.

I Pan jest w tej grupie na plakacie?

Jeszcze nie. Są Michnik, Kamiński, Tusk, Komorowski, Kopacz, Siemoniak, Piechociński. Sami politycy szczebla krajowego. Nie załapałem się. Ale pewnie dołączę. A wracając do SMS-ów - codziennie dostaję takie bodźce od mieszkańców, te pozytywne i te podszyte hejtem, że trudno popaść w samozadowolenie.

Będzie Pan kandydował w przyszłych wyborach na prezydenta Gdańska?
W 2018 roku minie 20 lat, odkąd jestem prezydentem Gdańska. Wiem, co mi się udało zrobić, a co nie. I wiem, co trzeba zrobić w następnych latach.

Pytanie jest proste i krótkie - wystartuje Pan jeszcze raz?
Decyzję podjąłem, ale ujawnię ją we właściwym czasie.

To może znaczyć, że myśli Pan o kolejnej kadencji. Bo wystarczyłoby powiedzieć: - To moje dwa ostatnie lata w fotelu prezydenta, i że 20 lat wystarczy.
Nie mogę dać satysfakcji mojej politycznej konkurencji. Gdybym powiedział, że nie wystartuję, to wielu odetchnęłoby z ulgą. Ale gdybym powiedział, że będę kandydował, podkręciłbym ogień pod grillem, na którym i tak mnie już od pewnego czasu zdrowo grillują, sprawdzając, czy aby nie kruszeję. Mam ten komfort, że nie muszę się dzisiaj oświadczać. Takiego komfortu nie mają ci, którzy już przebierają nogami, żeby kandydować.

Nie ciekawi Pana, kogo PiS zamierza wystawić w kolejnych wyborach? Wcześniej był to Andrzej Jaworski. Teraz mówi się, że ta partia namawia syna Macieja Płażyńskiego, który zginął w Smoleńsku, do startu.
Słyszałem o tym. Wybory to zawsze ciekawe starcia. Te w 2018 roku mogą być szczególne.

Z jednej strony Jarosław Wałęsa, a z drugiej Jakub Płażyński?

Byłoby to niezwykle interesujące.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki