Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Małgorzata Rybicka: Czuję się bezradna i upokorzona. Ten taniec na grobach bardzo boli

rozm. Barbara Szczepuła
Fot. Karolina Misztal
Wielu polityków używa katastrofy smoleńskiej po to, by zniszczyć przeciwników politycznych - uważa Małgorzata Rybicka, wdowa po Arkadiuszu Rybickim.

Czy dostała Pani zaproszenie na uroczystość powołania przez ministra Macierewicza podkomisji do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej?
Nie dostałam. Nie otrzymał zaproszenia też nikt z mojej rodziny. Wydaje mi się, że zaproszono tylko tych, którzy wierzą w zamach. Ja nie wierzę.

Po co ta podkomisja powstała?
Właśnie po to, by przekonać Polaków do teorii zamachu. To słowo pojawiało się przecież wielokrotnie w raportach zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza. W październiku roku 2012 Jarosław Kaczyński powiedział expressis verbis: „Zamordowanie 96 osób, w tym prezydenta i innych, to była niesłychana zbrodnia i każdy, kto przez matactwo czy poplecznictwo miał z tym coś wspólnego, powinien ponieść konsekwencje. I w tym kierunku będziemy działać”. Więc tezę o zamachu przyjęto z góry i wszystkie działania zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza były temu podporządkowane. Zresztą żaden z 21 członków podkomisji, którą teraz powołał minister Macierewicz, nie zajmował się badaniem katastrof lotniczych, istnieje więc duże prawdopodobieństwo, że naprawdę niczego nie wyjaśnią, bo się na tym nie znają.

„Teraz nareszcie będziemy zmierzali ku prawdzie” powiedział Jarosław Kaczyński podczas 70. „miesięcznicy”. Inni politycy PiS powtarzają: Nic nie zostało wyjaśnione, nie wiemy jaki były przyczyny katastrofy. Czy panią przekonują ustalenia komisji Jerzego Millera, Macieja Laska i prokuratury wojskowej?
Jestem przekonana, że rządowa komisja Millera, państwowa komisja badania wypadków lotniczych i prokuratura wojskowa rzetelnie ustaliły fakty. Sytuacja w 36. pułku była fatalna, dowódca wyznaczył do tego lotu niedoszkolonego pilota i nawigatora, pilot zszedł za nisko, były złe warunki atmosferyczne, a decyzja o rezygnacji z próby lądowania została podjęta zbyt późno i wykonywana niewłaściwie. Kontrolerzy lotu w Smoleńsku nie zamknęli lotniska mimo złej pogody… Piloci działali pod presją, by zdążyć na uroczystość na cmentarzu w Katyniu. To wszystko są sprawy znane. Tymczasem minister Macierewicz uzasadnia potrzebę powołania nowej podkomisji tym, że pojawiły się jakieś nowe fakty. Ale konkretów brak.


Mówił o zniszczonym zeszycie ze Sztabu Generalnego, w którym było 400 meldunków.

Minister Siemoniak powiedział, że ten dziennik to dokument trzeciorzędny. W MON powstaje codziennie tysiące dokumentów i tysiące dokumentów się niszczy. A emerytowany pułkownik Sławomir Komisarczyk ze Sztabu Generalnego, który miał do czynienia z takimi zeszytami, wyjaśnia: z tych 400 stron od trzech do pięciu dotyczyło katastrofy smoleńskiej. Takie dzienniki, o niskim stopniu tajności, mogły być niszczone w ciągu roku. Nie ma więc w tym żadnego diabolicznego spisku. Ale oczywiście prokuratura powinna sprawę zbadać, żeby nie było niedomówień.

Czy nie lepiej byłoby nie rozdrapywać tych smoleńskich ran?
Mój punkt widzenia i punkt widzenia ministra Macierewicza oraz części osób, których bliscy zginęli w katastrofie, są zupełnie odmienne. Uważam, że przyczyny katastrofy zostały ustalone, a główni winowajcy zginęli. A na zbadanie wątku kontrolerów lotu ze Smoleńska nie ma co liczyć, bo Rosjanie nie chcą nawet przekazać im wezwań na przesłuchanie. Dla Antoniego Macierewicza miał miejsce spisek, zamach - a jeśli jest zbrodnia, trzeba znaleźć winnego i ukarać. Wokół tej teorii budowana jest wspólnota wyznawców. Rozkręcane są emocje. Używa się bardzo ostrego języka, a fakty są usuwane na bok. To zresztą psychologicznie zrozumiałe: niektórym krewnym ofiar łatwiej jest przyjąć, że miała miejsce zbrodnia przeciw narodowi polskiemu, że to kolejny zamach na honor i suwerenność naszego narodu, że ofiary katastrofy to bohaterowie, którzy polegli na ołtarzu ojczyzny… Trudniej przyjąć do wiadomości, że była to bezsensowna katastrofa, która wynikła z zaniedbań, braku wyobraźni, braku odpowiedzialności. Wśród 96 wspaniałych ludzi, którzy zginęli, byli prezydent i jego małżonka, ale był też mój mąż... Boże drogi, to nie powinno było się wydarzyć! Ale zamiast szukać „winnych zbrodni”, trzeba zrobić wszystko, by takie katastrofy już się nie zdarzały.

Co Pani myśli, słuchając polityków?
Czuję się bezradna, upokorzona. Myślę, że wiele rodzin ma taki odczucia. Mam poczucie, że ta katastrofa i śmierć 96 osób, wśród nich mojego męża, są używane czysto instrumentalnie i nieraz chce mi się płakać z tego powodu! To jest taniec na grobach! Mówię o politykach, a nie o rodzinach, bo każdy ma prawo do swojego sposobu przeżywania żałoby i do swojej opinii. Wielu polityków używa tej katastrofy do tego, by zniszczyć przeciwników politycznych i budować prosty przekaz: my jesteśmy po stronie światłości, a wszyscy, którzy nie wierzą w zamach, są po stronie zła, są współwinni.

Boli?
Bardzo. Niedługo minie sześć lat, a atmosfera wokół katastrofy znów gęstnieje. Obecnie rządzący mają w tym swój duży udział. Raport komisji Millera został zdjęty ze stron rządowych, wygląda na to, że wszystko zaczyna się od nowa, że wszystkie ustalenia zostały zakwestionowane.

Jarosław Kaczyński mówił przedwczoraj o konieczności uczczenia ofiar katastrofy.
Różne są sposoby czczenia ofiar.

Była Pani kiedyś pod Pałacem Prezydenckim przy okazji „miesięcznicy”?
„Miesięcznice” przebiegają pod hasłem „zamachu na prezydenta”. Nie utożsamiam się z tym. Staram się upamiętnić Arama w inny sposób. Razem z rodziną, przyjaciółmi i środowiskiem Ruchu Młodej Polski powołaliśmy i prowadzimy Salon Młodopolski imienia Arama Rybickiego. Stał się on miejscem debaty na społecznie ważne, często kontrowersyjne tematy. Uczymy się dyskutować i „różnić pięknie”. A drugą inicjatywą, którą podjęłam razem ze Stowarzyszeniem Pomocy Osobom Autystycznym, jest budowa Wspólnoty Domowej dla Osób Dorosłych z Autyzmem imienia Arama Rybickiego. Aram był nie tylko działaczem niepodległościowym w czasach PRL, a później politykiem, ale również ojcem autystycznego dziecka i przewodniczącym Parlamentarnej Grupy ds. Autyzmu. Walczył o prawa osób z tą niepełnosprawnością. Ta wspólnota, ten dom stałego pobytu stanie się jego żywym pomnikiem. Będzie przypominać jedną z jego misji. Nie mam nic przeciw budowaniu pomników i organizowaniu obchodów, ale tworzenie miejsc, które służą chorym, bezradnym i wykluczonym, jest równie dobrym sposobem czczenia pamięci i służy żywym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki