Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fotografia z samolotem w tle [ROZMOWA]

Barbara Szczepuła
Wyczytałem nazwiska dwudziestu osób zaproszonych do holowania samolotu - mówi prezes Tomasz Kloskowski
Wyczytałem nazwiska dwudziestu osób zaproszonych do holowania samolotu - mówi prezes Tomasz Kloskowski Grzegorz Mehring/archiwum DB
Pół roku później okazało się, że ciągnęliśmy niewłaściwy samolot - irytuje się Tomasz Kloskowski, prezes Portu Lotniczego Gdańsk imienia Lecha Wałęsy. Samolot należał do Marcina P., prezesa Amber Gold.

Proces właścicieli Amber Gold wzbudza emocje. Poszkodowanych jest kilkanaście tysięcy osób. Straty liczone są w setkach milionów złotych. Przy okazji przypomniano sobie o sławnej fotografii, na której pomorscy samorządowcy holują samolot po płycie lotniska w Rębiechowie. Z powodu tego zdjęcia właśnie politycy PiS łączą Platformę Obywatelską z aferą Amber Gold. To Pan tak namieszał z tym samolotem?
Oczywiście, że ja. I to bez wiedzy samorządowców, choć właśnie samorządy są przede wszystkim właścicielami gdańskiego portu lotniczego.

Swego czasu Antoni Macierewicz pokazywał to zdjęcie w Sejmie z komentarzem: „Fotografia potwierdza mafijny układ PO, który chronił Marcina P.”.
To kłamstwo. Strasznie mnie to irytuje! Opowiem więc wszystko po kolei. Jesienią 2011 roku - ta data jest ważna! - zakończyliśmy największy program inwestycyjny w historii gdańskiego lotniska. Bardzo się spieszyliśmy, by wszystko było zapięte na ostatni guzik na Euro 2012. Powstały nowa droga kołowania, płyta postojowa, stanowisko do odladzania samolotów, baza techniczna, droga patrolowo-techniczna, system odprowadzania wód opadowych, słowem - wszystko, bez czego nie można mówić o porcie lotniczym na europejskim poziomie. Wartość inwestycji sięgała trzystu milionów złotych. W tym czasie trwała nadal budowa terminalu pasażerskiego. Chcieliśmy zrobić fajną imprezę na otwarcie tych inwestycji, coś ekstra, co wszyscy by zauważyli. Ale jak? Droga kołowania i płyta postojowa nie są fotogeniczne, atrakcyjne dla mediów. Jak przyciągnąć dziennikarzy? Przecinaniem wstęgi jak za Gierka? Już wcześniej były nietypowe eventy, gdy na przykład świętowaliśmy odprawę milionowego pasażera, owinęliśmy terminal - jak prezent - wstążką, a nasz patron, prezydent Lech Wałęsa, miał spośród pasażerów samolotu odlatującego do Londynu wylosować osobę, która otrzyma nagrodę. Uznał to za niesprawiedliwe, więc musieliśmy zgodnie z jego sugestią dać nagrodę - bezpłatny bilet linii Wizz Air w obie strony wszystkim pasażerom konkretnego lotu. Dodatkową nagrodą była fotka z panem Wałęsą i prezesem linii Wizz Air.

Przejdźmy teraz do tego najsłynniejszego otwarcia.
No właśnie. Robię burzę mózgów i szef marketingu rzuca pomysł: - Może pociągniemy samolot? Rewelacja! Nikt tego jeszcze nie robił. Nawiasem mówiąc, po naszej imprezie, która po kilku miesiącach tak nie podobała się niektórym politykom, otrzymaliśmy gratulacje z branży lotniczej z całej Europy. Znaleźli się nawet naśladowcy. Ale na razie jest pomysł i rozglądamy się za samolotem, który można by holować po nowej płycie lotniska. Niemożliwe jest zakłócenie rozkładu lotów, nie da się nawet wykorzystać maszyny, która zostaje u nas na noc. Tylko jeden przewoźnik miał wówczas w Gdańsku samoloty stojące na płycie, które jeszcze regularnie nie latały. To był właśnie OLT Jetair.

OLT Express!
Nie. Firma OLT Express wtedy jeszcze nie istniała. Zaczęła działać na początku kwietnia roku 2012.

Ale OLT Jetair też chyba był własnością Marcina P.?
Zgadza się. Marcin P. najpierw wykupił małą, słabą regionalną linię Jetair. Potem zmienił jej nazwę na OLT Jetair. To był właśnie samolot tej firmy. To OLT wzięło się stąd, że Marcin P. kupił niemiecką firmę OLT Germany i połączył z linią Jetair. Ale jesienią 2011 roku jego samoloty latały w bardzo ograniczonym zakresie. Nie mieliśmy też żadnego powodu, by podejrzewać, że Amber Gold to oszustwo. W kwietniu roku 2012 samoloty OLT Express zaczynają latać. Ludzie pchają się drzwiami i oknami, bo bilet na loty krajowe kosztuje zaledwie sto złotych. Dziennikarze robią z Marcinem P. wywiady, zachwycają się, że taki przedsiębiorczy, operatywny… Ale inni dziennikarze zaczynają zadawać sobie pytanie: kim jest ten tajemniczy milioner? Wiosną 2012 ukazują się pierwsze artykuły wskazujące, że z właścicielem Amber Gold i OLT Express może być jakiś problem. Pół roku po naszej lotniskowej imprezie.

Jesienią 2011 roku o Marcinie P. jeszcze nic złego nie wiemy, a na lotnisku stoi jego samolot…
Nawet dwa, a może trzy. Pamiętajmy, żeby dobrze przygotować taki event, trzeba przeprowadzić próby. Bo kto wie, ile osób zdoła pociągnąć samolot? Nikt.

Poznał pan wtedy Marcina P.?
Rozmawiałem z nim w życiu może ze dwa razy. Nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. Ni z tego ni z owego powiedział mi na przykład, iż jego żona lubi markowe torebki, co wydało mi się dziwaczne i nuworyszowskie. Ale wracajmy do samolotu. Bombardier jest niedużą maszyną, i okazało się, że jedenastu mężczyzn da radę.

W ten sposób reklamował pan linię lotniczą Marcina P.?
Reklamowałem Port Lotniczy Gdańsk i zakończenie wielkiego procesu inwestycyjnego. Proszę sobie otworzyć materiały z tamtych lat. Nikt nie mówił, jaki samolot ciągnięto, bo to nikogo nie interesowało. Najważniejsze, że ciągnięto samolot - o tym się mówiło. Jednakże gdy robiłem imprezę „Milionowy pasażer” z Wizz Air-em, czy „Dwumilionowego pasażera” z LOT-em, to też reklamowałem te linie. Dla portu lotniczego linie to najważniejsi klienci. Nieba bym przychylił każdej, która lata lub chce latać do Gdańska. To mój biznes. OLT Express to było w sumie trzysta tysięcy pasażerów przewiezionych do i z Gdańska! Trzysta tysięcy zadowolonych ludzi. Prezes portu lotniczego nie jest od tego, by sprawdzać czy właściciel linii lotniczej Marcin P. nie jest oszustem. Czy człowieka, który przyjedzie do stacji benzynowej, by zatankować swoje auto, sprawdza się czy jest on uczciwym człowiekiem? Taka sama jest sytuacja na lotnisku. Ja też zostałem oszukany przez tę linie lotniczą i jej właściciela!

Zrobiliście więc próbę…
Jedenastu naszych pracowników na próbę pociągnęło samolot. Dali radę, ale na imprezę na wszelki wypadek przygotowałem odwody w osobach dwóch strongmenów. Szykujemy się do imprezy: oprawa artystyczna, szczudlarze, fajerwerki, namioty, catering. Wszystko trzymane jest w tajemnicy, bo przecież szykujemy niespodziankę. Ma ona zaskoczyć także właścicieli lotniska, czyli m.in. prezydentów miast i marszałka województwa. No i media. - Nic nie powiem, ale jeśli nie przyjedziecie, będziecie żałować - przekonywałem dziennikarzy. Przyjechali wszyscy, a ekipa TVN widząc, co się dzieje, wykombinowała podnośnik, by dobrze wszystko pokazać. Na płycie stał namiot, gości było około pięciuset. Dziękowałem wszystkim, którzy przyczynili się do tej inwestycji. Trzeba było dowartościować wszystkich - przedstawicieli inwestora, wykonawców, projektantów, inspektorów nadzoru, banki, pracowników portu lotniczego…

Nie zdołam zmieścić wszystkich w moim tekście.
Kiedy to ważne. Właśnie oni potem ciągnęli samolot! Paweł Adamowicz ciągnął nie jako reprezentant tej czy innej partii, a jako przedstawiciel współwłaściciela portu lotniczego, którym jest miasto Gdańsk. Powtarzam właściciela! Czy można sobie wyobrazić dużą imprezę Polsatu na której nie ma jej właściciela Zygmunta Solorza?

Wreszcie „ruszyła maszyna jak żółw ociężale”…
Właśnie. Aktor deklamował wiersz, który był stosowną trawestacją „Lokomotywy” Tuwima, ja wyczytałem nazwiska dwudziestu osób zaproszonych do holowania samolotu i rozdaliśmy im żółte kurtki. Media były zachwycone. Pokazywano to potem we wszystkich telewizjach przez kilka dni.

Krótko przed wyborami parlamentarnymi wybuchła afera.
Pół roku później okazało się, że ciągnęliśmy niewłaściwy samolot… Jest mi bardzo przykro, zwłaszcza że naraziłem moich właścicieli na hejt. Ale czy to moja wina, że Marcin P. okazał się nieuczciwy? Że służby nie złapały go w odpowiednim momencie? Nie dajmy się zwariować.

Marcin P. też ciągnął samolot?
Nie ciągnął. Nikt z jego linii lotniczej czy z Amber Gold nie był na tej imprezie. Bo to była nasza lotniskowa sprawa. To też zadaje kłam fałszywej tezie o reklamowaniu tej linii lotniczej. Przecież gdyby tak było, to jej przedstawiciele byliby w pierwszym rzędzie i udzielaliby wywiadów. Tak jak na milionowym pasażerze był prezes Wizz Air, a na dwumilionowym prezes LOT-u.

W porcie lotniczym pracował wtedy syn premiera, Michał Tusk…
Nieprawda, wtedy jeszcze nie pracował w naszym porcie. Michała Tuska, który był dziennikarzem jednej z lokalnych gazet, poznałem kilka lat wcześniej. To pasjonat lotnictwa i w ogóle transportu. Od dawna zachęcałem go, by przyszedł do nas do pracy i ucieszyłem się, gdy się wreszcie na to zdecydował. Zaczął pracować w porcie lotniczym w połowie kwietnia 2012 roku, czyli już pół roku po imprezie z samolotem. W kilka tygodni po zatrudnieniu wysłałem go na Targi Routes - bardzo ważną międzynarodową konferencję lotniczą, na której przedstawiciele portów lotniczych namawiają przedstawicieli linii lotniczych do uruchomienia nowych połączeń. Czy wysłałbym go tam tylko dlatego, że jest synem premiera? Czy wysłałbym niekompetentną osobę na negocjacje z zagranicznymi liniami lotniczymi? Byłbym chyba szaleńcem.

Nazwisko mogło mu pomóc.
Czy pani myśli, że ludzie pracujący w portach lotniczych czy liniach lotniczych znają nazwiska polityków? Że wiedzą, jak nazywa się premier Danii, Szwajcarii czy Polski? Nie mają zielonego pojęcia, zapewniam panią.

Michał Tusk pracuje nadal?
Odpowiada właśnie za kontakty z linami lotniczymi. A nasz port lotniczy jest jednym z najdynamiczniej rozwijających się w Polsce. To zasługa jego i trzystu innych pracowników naszej spółki.

Było dochodzenie prokuratorskie.
Nawet dwa. Oba umorzone. Sprawdzano, czy Michał Tusk nie wynosił poufnych informacji z firmy. Jeden z dziennikarzy tygodnika „Wprost” sugerował, że sformułowanie „przekażę dane, do których mam dostęp” świadczy o ujawnianiu tajnych informacji Marcinowi P. Tymczasem ich przekazywanie wszystkim przewoźnikom było pracowniczym obowiązkiem Michała Tuska.

A drugie śledztwo?
Sprawdzano, czy swoim działaniem nie naraziłem firmy na straty. OLT Express oszukał firmy lotnicze, dostawców et cetera. Nas też oszukał, bo nie zapłacił części faktur. Jednak wykazaliśmy, że wszcząłem wszystkie możliwe procedury i jako jedyny aresztowałem samolot!

I sprzedał go pan na poczet długów?
Niestety nie. Ogłoszono upadłość firmy Marcina P. i samolot przejął syndyk.

Premier Beata Szydło zapowiedziała, że zwróci się do Sejmu o powołanie komisji śledczej ds. wyjaśnienia afery Amber Gold. Będzie pan wzywany przez komisję?
Politycy rozgrywają swoje wojenki, a ludzie nie mają czasu, by dokładnie czytać i słuchać, więc łatwo im coś zasugerować, wprowadzić w błąd To zdjęcie z samolotem zniekształciło przekaz. Jest dowodem wyższości obrazu nad słowem. A co do komisji śledczej - bardzo chętnie będę zeznawać. Powiem to, co mówię pani. Prawdę i tylko prawdę. Nie ma żadnej afery z ciągnięciem samolotu!

[email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowychnarkotyki
Wideo

Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki