Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przejażdżka, której nie było czyli historia prowokacji politycznej wobec M.Ostrowskiej

Tomasz Słomczyński
Fot. archiwum
Za sprawą fałszywych zeznań Małgorzata Ostrowska znalazła się na trzy lata w politycznym czyśćcu. Historię prowokacji wobec byłej posłanki lewicy - przypomina Tomasz Słomczyński

Ostatni dzień marca 2007 roku. Sejm, konferencja prasowa ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Pewny siebie polityk trzyma w ręku zadrukowane kartki papieru.

- To jest wniosek o pozbawienie immunitetu posłanki SLD Małgorzaty Ostrowskiej - mówi do zgromadzonego tłumu dziennikarzy, operatorów kamer, dźwiękowców. - Proszę państwa, nie ma wątpliwości, że posłanka Ostrowska ma związek z aferą paliwową. Zebraliśmy materiał pozwalający postawić jej zarzut przyjęcia korzyści majątkowej w wysokości przynajmniej 105 tys. zł.
W tym momencie słychać szum, jakby z boku, poza kadrem. Minister, dotychczas patrzący wprost do kamer, spogląda w stronę, skąd dobiega hałas. Dziennikarze przepychają się, wszyscy gwałtownie obracają się w stronę, skąd dobiega głos.

- Niech pan nie kłamie! Niech pan nie kłamie! - Małgorzata Ostrowska jest wyraźnie zdenerwowana. Krzyczy. Błyskają flesze. Za kobietą stoi poseł SLD Piotr Gadzinowski.
- Pan bezczelnie okłamuje społeczeństwo - krzyczy w stronę ministra sprawiedliwości.
Serwisy podają informację dnia: "Małgorzata Ostrowska jest podejrzewana o wzięcie łapówki od jednego z baronów paliwowych, Piotra K. Posłankę SLD mają obciążać m.in. zeznania byłego komendanta policji w Malborku Piotra M". "Są to dowody, które robią wrażenie" - ocenił Ziobro.
Zastępca prokuratora generalnego Jerzy Engelking stwierdził, że zebrane dowody przeciwko Ostrowskiej wystarczyłyby "do przedstawienia zarzutów dwóm, a nie jednej osobie".
Wówczas aferę paliwową rozpracowywał specjalny zespół krakowskich śledczych, którymi dowodził prokurator Marek Wełna. Został wyznaczony do tej roli przez samego ministra sprawiedliwości.

***
Piotr K., z wykształcenia technik mechanik, z zawodu biznesmen. Posiada obywatelstwo polskie i niemieckie. Przez dziennikarzy nazywany królem Sztumu, baronem paliwowym, działalność biznesową rozpoczął w połowie lat 90. Na początku jego firma zajmowała się budowami, przekopami. Pod koniec dekady uzyskał koncesję na obrót paliwami ciekłymi. Prokuratorzy wyliczyli, że do czasu zatrzymania w 2002 roku naraził Skarb Państwa na straty przekraczające 200 mln zł. Jak to zrobił? W "nielegalnym obrocie paliwami" chodzi o to, żeby kupić olej opałowy - tańszy, bez akcyzy i sprzedać go jako olej napędowy - znacznie droższy. Piotr K. stosował przy tym dwie metody: pierwsza polegała na odbarwianiu legalnie zakupionego oleju opałowego, druga na komponowaniu oleju napędowego z produktów ropopochodnych". Trudno to robić po cichu, metodą partyzancką. Potrzebne są tzw. mieszalnie. Piotr K. miał mieszalnię w miejscowości Stanowo. Potrzebował ochrony ze strony policji, potrzebował informacji, czy organy ścigania nie trafiły na ślad nielegalnego procederu. Prokuratorzy ustalili, że funkcjonariuszom płacił gotówką, paliwem, sprzedawał im samochody "po preferencyjnych cenach". Sami policjanci jednak do niczego się nie przyznali.
Piotrowi K. groziło nawet 15 lat pozbawienia wolności. Za współpracę ze śledczymi uzyskał jednak nadzwyczajne złagodzenie kary - trzy i pół roku więzienia. Odsiedział w sumie 27 miesięcy. Pozwolono mu opuścić granice Polski. Obecnie przebywa w Niemczech.

***
Co miała z tym wspólnego Małgorzata Ostrowska? Jeśli chodzi o obrót paliwami, to w zasadzie nic.
- Nigdy nie zaprzeczałam, że Piotr K. był u mnie w biurze. Przyprowadził go Piotr M., ówczesny komendant policji w Malborku. To było normalne, umówione spotkanie w biurze poselskim. Pierwszy raz na oczy faceta widziałam. Zero podejrzeń. Przyszedł normalny, dobrze ubrany facet w towarzystwie komendanta policji. Został mi przedstawiony jako pan, który chce inwestować.
Piotr K. chciał rozwijać skrzydła - tak mówił posłance. W rzeczywistości musiał gdzieś zainwestować duże pieniądze, które zarobił w na obrocie paliwem. Myślał o sprowadzaniu węgla z obwodu kalinin-gradzkiego. Potrzebował nadrzecznego terenu pod przeładunek - upatrzył sobie działkę po upadłym zakładzie lniarskim Markop. Tylko, że tą samą nieruchomością interesowała się gmina. Potrzebne mu było wstawiennictwo kogoś ważnego.
Z Ostrowską rozmawiał o możliwościach nabycia działki, o zagospodarowaniu przestrzennym, o wymogach formalnych dla takiej transakcji. Spotkanie nie trwało dłużej jak pół godziny.

***
Jak wynika z aktu oskarżenia: "W czasie spotkania w biurze poselskim Piotr K. wręczył osobiście Małgorzacie Ostrowskiej, w obecności Piotra M., kwotę 5 tys. zł ze wskazaniem, że stanowi ona nieformalne dofinansowanie biura. Do przekazania kolejnej kwoty gotówki doszło za pośrednictwem Piotra M., któremu na ten cel Piotr K. wręczył łącznie 150 tys. zł. Z otrzymanej od P. K. kwoty Piotr M. przekazał Małgorzacie Ostrowskiej co najmniej 100 tys. zł w jej mieszkaniu, w czasie osobistej w nim wizyty".
Gdzie podziało się 50 tys. zł? Tego prokuratorzy nie ustalili.
Piotr K. nigdy - poza przyznaniem się do 5 tys. zł zostawionych w biurze poselskim - nie twierdził, że osobiście proponował czy przekazywał łapówkę Ostrowskiej. Wszystko miało odbywać się za pośrednictwem komendanta sztumskiej policji, Piotra M.

***
Zeznania Piotra K. prokuratorzy mieli już w 2005 roku. Jeśli miałyby one posłużyć do sformułowania oskarżenia przeciw Ostrowskiej, musiałyby zostać potwierdzone przez kogoś jeszcze, najlepiej samego Piotra M. Śledczy czekali na to ponad rok.
Piotr M. został zatrzymany 17 maja 2006 roku. Na początku nie wspominał o łapówce dla posłanki. Prokuratorzy postanowili doprowadzić do konfrontacji między policjantem i paliwowym przedsiębiorcą. Doszło do niej w sierpniu 2006 r. w gmachu krakowskiej prokuratury. Piotr M. dowiedział się wówczas, że paliwowy baron opowiedział śledczym historię wręczania łapówek Ostrowskiej, w której on sam miał odegrać rolę pośrednika i posłańca.
Mijają dwa miesiące, podczas których były policjant siedzi w areszcie śledczym. W październiku 2006 zeznaje prokurator Katarzynie Płończak, że wręczył łapówkę Ostrowskiej. Mówi wówczas: "Wychodząc z komendy, zaszedłem do Sławka T. i poprosiłem go, żeby ze mną pojechał, bo mam w mieście ważną sprawę do załatwienia. Kiedy wszedłem do niego, miałem w ręku tę reklamówkę (…). Zaparkowałem pod blokiem Ostrowskiej, w czasie drogi nie rozmawiałem ze Sławkiem T. o tym. On o nic mnie nie pytał. Pieniądze leżały na tylnym siedzeniu w reklamówce, wyszedłem z samochodu, zabrałem pieniądze, po wejściu do mieszkania zostałem poproszony o wejście do pokoju stołowego, gdzie na stojąco przekazałem do ręki pani poseł Małgorzacie Ostrowskiej wszystkie pieniądze. Ona zajrzała do siatki, zerknęła na zawartość. Nic nie powiedziała. Nie wyglądała absolutnie na zaskoczoną. Następnie powiedziałem do niej, że ja znikam, bo naprawdę nie mam czasu. Podziękowała i wyszedłem. Pojechałem następnie [ze Sławomirem T. - przyp. red.] do restauracji Zamkowa w Malborku na kawę. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, i w pewnym momencie mnie zapytał, co takiego załatwiałem z Ostrowską dla Piotra K. Powiedziałem, że załatwiłem jedną bardzo ważną sprawę, ale nie mogę mu teraz o tym powiedzieć . Wstyd mi było nawet przed najbliższym kolegą".
Ostatnie zeznania policjanta miały miejsce 11 grudnia 2006 roku. Po tygodniu jego obrońca złożył wniosek o wypuszczenie z aresztu. Piotr M. spędził święta w domu.

***
Sławomir T., zastępca Piotra M., także został zatrzymany 17 maja 2006 roku. 11 stycznia 2007 roku, kiedy jego były szef jest już na wolności, Sławomir T. zeznaje przed Katarzyną Płończak: "Przypomniałem sobie jedną sytuację z 2001 r., dokładnie było to w lecie. W tym dniu obaj z Piotrem M. pełniliśmy służbę w komendzie i w którymś momencie Piotr wszedł do mnie do gabinetu i zapytał, czy mógłbym z nim gdzieś pojechać. Miałem czas, więc się zgodziłem. Wsiedliśmy do samochodu Piotra i w czasie drogi powiedział mi, że jedziemy do poseł Małgorzaty Ostrowskiej. (…) Piotr wysiadł z samochodu, miał w ręce pakunek, taki z reklamówki. (…) Ja zostałem w samochodzie, Piotr wszedł do klatki schodowej tego budynku (…). Nie było go chwilę, kiedy wrócił, zaproponował, żebyśmy podjechali do restauracji Zamkowa na kawę. Zapytałem go, co też załatwiał z panią poseł, na co on mi odpowiedział, że załatwiał coś dla Piotra K. Pytałem go, o co chodziło, ale bliższych szczegółów nie chciał mi podać, więc nie naciskałem".
Sławomir T. nie pamięta, jaki to był miesiąc - mówi, że to było lato. Nie pamięta, jaki dzień tygodnia, poza tym, że roboczy - był wówczas w pracy.

***
Ten właśnie materiał zrobił tak duże wrażenie na ministrze sprawiedliwości, kiedy wnioskował o odebranie immunitetu posłance Ostrowskiej.
Małgorzata Ostrowska jeszcze po trzech latach nie kryje satysfakcji, kiedy o tym wspomina.
- Odbyło się głosowanie w Sejmie, korzystne dla mnie. Nawet posłowie ówczesnej koalicji PiS - LPR - Samoobrona głosowali przeciw. Na sali sejmowej miałam wtedy kosmetyczkę, w której były rzeczy osobiste i lekarstwa, bo nie wiedziałam, czy - jeśli Sejm zagłosuje za odebraniem immunitetu - nie wyprowadzą mnie w kajdankach.

***
W sierpniu 2007 r. zostaje rozwiązany Sejm. We wrześniowych wyborach Małgorzata Ostrowska nie uzyskuje mandatu poselskiego i przestaje być chroniona immunitetem. To kolejny etap opowieści posłanki.
- Następnego dnia po wygaśnięciu mojego mandatu zgłosiłam się do prokuratury w Krakowie. Wszystkie lokalne i ogólnopolskie media o tym wiedziały. To był dla mnie szok. Ciekawe, skąd dziennikarze wiedzieli, że będę jechać do Krakowa do prokuratury? Na spotkanie umawiałam się tylko z panią prokurator. Cały dzień przedtem "Fakt" stał pod moim domem. To było najgorsze... Człowiek nie wiedział - dlaczego stoją? Może zaraz ktoś zapuka, wejdzie, wyprowadzi mnie w kajdankach, a oni mają o tym cynk, chcą zrobić zdjęcia... Takie myśli krążyły po głowie. Mąż mnie uspokajał. Potem ci z "Faktu" jechali za mną samochodem do dworca. W Krakowie też już czekali. To było obrzydliwe. Złożyłam wyjaśnienia, żadnego wniosku o areszt nie było, wróciłam do domu. I tyle.

***
We wrześniu 2007 Zbigniew Ziobro przestaje być ministrem sprawiedliwości. W aktach sprawy pojawiają się wówczas dwa lakoniczne oświadczenia odwołujące wcześniejsze zeznania dotyczące łapówki dla Ostrowskiej. Ich autorzy: Piotr M. i Sławomir T. zapowiadają, że szerszych wyjaśnień udzielą przed sądem, wtedy, gdy rozpocznie się proces.

***
Jesienią 2009 roku rusza proces. Na ławie oskarżonych zasiada sześć osób, wśród nich Małgorzata Ostrowska - oskarżona o przyjęcie łapówki, Piotr M. - oskarżony o wręczenie łapówki i "współpracę" z Piotrem K. oraz Sławomir T. - oskarżony o "współpracę" z Piotrem K. Proces rozpoczyna się od zeznań oskarżonych.
Zeznaje Piotr M.:
- Uważam, że moje zatrzymanie, aresztowanie miało tylko jeden cel - pani poseł Małgorzata Ostrowska. Kierując się własną ludzką słabością, której ogromnie żałuję, podjąłem taką, a nie inną decyzję. Przed świętami do aresztu przyszła pani prokurator. Zapytała, czy widziałem w telewizji posła Pęczaka...
Andrzej Pęczak, znany polityk SLD, został tymczasowo aresztowany w listopadzie 2004 roku w związku z zarzutami korupcyjnymi. W grudniu 2007, kiedy Piotr M. rozmawiał z prokurator Katarzyną Płończak, media pokazały polityka, który schudł i podupadł na zdrowiu w areszcie śledczym.
- Szkoda tak wyglądać, mówiła pani prokurator. Czy nie lepiej wrócić do domu, do rodziny, do dzieci? Przyzna się pan do zarzutu wręczenia pieniędzy pani Ostrowskiej, wyjaśni ten proceder, mnie potrzeba będzie trochę czasu do zweryfikowania tych wyjaśnień i do świąt Bożego Narodzenia jest pan w domu.
Piotr M. mówi z trudem. Z jednej strony sali patrzy na niego Małgorzata Ostrowska, z drugiej prokurator Katarzyna Płończak.
- Przez siedem miesięcy w areszcie miałem do czynienia ze skazanymi za zabójstwa. Gdy dowiedzieli się, że jestem policjantem musiałem walczyć o życie. Moja sytuacja za kratami była gorsza niż pedofila. Za obietnicę wyjścia z aresztu zgodziłem się ześwinić. Obciążyłem Małgorzatę Ostrowską.
Gdy to mówi, siedząca na ławie oskarżonych posłanka wyciera łzy.
Po Piotrze M. zeznaje w gdańskim sądzie Sławomir T. On również wycofuje wszystkie zeznania obciążające posłankę. Przeprasza Małgorzatę Ostrowską. Mówi, że wstydzi się tego, co zrobił. Podkreśla, że żadnej przejażdżki do Malborka nie było, nigdy nie było żadnej reklamówki na tylnym siedzeniu. Obaj oskarżeni ustalili między sobą te zeznania. Sławomir T. mówił, że prokuratorskie sugestie, kogo obciążyć, żeby wyjść na wolność, były bardzo czytelne.

***
Wówczas - jesienią ubiegłego roku z trzech zeznań, które miały obciążyć posłankę, zostało już tylko jedno - zeznanie Piotra K. Materiał wskazujący na łapówkę w wysokości "przynajmniej 105 tys. zł" skurczył się do zeznań wskazujących na 5 tys. zł pozostawionych w biurze posłanki przez Piotra K.
Po roku od rozpoczęcia procesu zdetronizowany już "król Sztumu" został wezwany na świadka.
20 września 2010 roku stanął przed gdańskim sądem. Przyjechał z Niemiec.
- Ja osobiście pani Małgorzacie Ostrowskiej nigdy nie przekazywałem żadnych korzyści majątkowych. Nie proponowałem jej żadnej tego typu korzyści. Była sytuacja [w której zapytałem] czy mogę dofinansować biuro poselskie pani Ostrowskiej. Pani Małgorzata Ostrowska odpowiedziała, że w żadnym przypadku. Przypominam sobie dokładnie, że kiedy wychodziłem z biura poselskiego, pani Małgorzata Ostrowska pierwsza wyszła z biura, a następnie wyszedł Piotr M., ja jeszcze brałem neseser i wyjąłem w kopercie 5 tys. zł i położyłem je na biurku. Z całą pewnością stwierdzam, że pani Małgorzata Ostrowska nie widziała tego jak zostawiałem te pieniądze.
- Nigdy nie widziałam żadnej koperty. Nie wiem dlaczego on opowiada takie rzeczy - mówiła po rozprawie posłanka. - Nie znalazłam w biurze żadnych 5 tysięcy. Nigdy nie wzięłam żadnej łapówki.

***
Od wybuchu afery minęło trzy i pół roku. Dziś już wiemy, że nie ma mocnych dowodów na to, że Małgorzata Ostrowska przyjęła łapówkę - bo przecież "pozostawienie koperty", której nikt nie widział, trudno uznać za wiarygodny dowód...
- Ostatnie lata to nie był dobry czas - mówi Ostrowska. - Ale nie poddaję się Piotrowi K. i spółce... Wracam do polityki. Będę w nadchodzących wyborach ubiegała się o mandat do Sejmiku Województwa Pomorskiego, będę startowała na stanowisko burmistrza Malborka.

***
Prawdziwy happy end dla Małgorzaty Ostrowskiej nastąpi po prawomocnym wyroku sądu. Czyli za kilka lub kilkanaście lat, zważywszy na to, że do przesłuchania jest jeszcze ponad stu świadków, że pierwszy wyrok będzie nieprawomocny, że strony będą mogły składać apelacje, a sąd może nakazać powtórne przeprowadzenie całego procesu.

***
Pod koniec 2008 roku o tzw. naciskach zrobiło się głośno. Na krótki moment, kiedy krajowe serwisy informacyjne obiegła informacja o tym, że...
"Marek Wełna, były szef zespołu tropiącego mafię paliwową, był dwa razy przesłuchiwany przez Prokuraturę Okręgową w Płocku. Twierdzi, że ciągle naciskano na niego na gromadzenie i analizowanie dowodów obciążających ludzi lewicy - ówczesnych posłów SLD, m.in. Małgorzatę Ostrowską".
"...Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro (PiS) zaprzecza, by naciskał na zespół prokuratorski badający mafię paliwową, by ten zajmował się politykami związanymi z lewicą. Przyznał jednak, że oczekiwał od Wełny, by przyspieszył pracę nad śledztwem dotyczącym mafii paliwowej. Ziobro zaznaczył, że działał w interesie publicznym...".
"...Jarosław Kaczyński powiedział przed sejmową komisją śledczą ds. nacisków, że nic nie wie o naciskach na prokuratorów, m.in. na Marka Wełnę. - Nic o tego typu naciskach nie wiem, uważam je za wysoce nieprawdopodobne - podkreślił J. Kaczyński".

***
Piotr K. - mieszka w Niemczech, stawia się na rozprawy w charakterze świadka, zajmuje się biznesem.
Piotr M. - jest emerytowanym policjantem, zasiada na ławie oskarżonych w trwającym procesie.
Sławomir T. - również jest emerytowanym policjantem, również zasiada na ławie oskarżonych w trwającym procesie, wykonuje zawód doradcy finansowego.
Prokurator Marek Wełna - w maju 2010 stracił stanowisko zastępcy prokuratora apelacyjnego w Krakowie. Obecnie pracuje jako szeregowy prokurator w Wydziale Nadzoru nad Postępowaniem Przygotowawczym.
Prokurator Katarzyna Płończak - w maju 2010 awansowała z szeregowego prokuratora na stanowisko naczelnika Wydziału ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji.


W tekście zamieszczone zostały fragmenty doniesień serwisów informacyjnych, między innymi: PAP, naszemiasto.pl, interia.pl, wprost24.pl, newsweek.pl.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki