Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Popyt na kamyki z kosmosu

Renata Moroz
A. Zielińska
A. Zielińska
Huk ponoć był. Poleciały skalne odłamki, a w ziemi pozostał lej na cztery metry głęboki i sześć szeroki. W Polskę poszła wieść - w Sulęczynie spadł meteoryt! Telewizje przyjechały i media pisane, i zwykli ludzie, ciekawi gościa z kosmosu.

Zresztą zjeżdżają do dziś w liczbie większej niż do słynnych kamiennych kręgów w Węsiorach, notabene też leżących w gminie Sulęczyno. Badacze, najlepsi z możliwych, bo z Polskiego Towarzystwa Meteorytowego, też nie przepuścili okazji. Sulęczyno stało się sławne!

Starczyło na nowy, lepszy samochód
- Kuzynka spod Łodzi wyczytała w prasie, że meteoryt u nas spadł. Już zapowiedziała wizytę. Też byłem w tym lesie... Oj robi to wrażenie, te popękane kamienie, porozrzucane po okolicy i dziura w ziemi. A pani co sądzi - to meteoryt czy co innego - pyta Jan Kulas, wójt gminy Sulęczyno. - Bo mnie, wie pani, to mało co mówią. Wszystkim kierują specjaliści.

Wójt mały kamień wziął na pamiątkę. Leży teraz w jego gabinecie. Diabli wiedzą, może i szczęście przyniesie, bo ludzie tak mówią: kto spadającą gwiazdę zobaczy albo znajdzie jej kawałek, ten na przychylność losu liczyć może.

Dziura jak to dziura. Pełna ziemi i odłamków skał, takich co na Pomorzu bez liku. Ale że wyrwa pojawiła się nagle, należało wezwać saperów i służby bezpieczeństwa. Nie potrafili jednak odpowiedzieć na pytanie, co mogło wywołać eksplozję. Niewypałów w sąsiedztwie nie znaleźli. Aż lejem zajęli się specjaliści z Polskiego Towarzystwa Meteorytowego.

- Pojechał tam od nas Zbigniew Gruba z Rumi. Zebrał próbki z powierzchni, Lasy Państwowe pożyczyły sprzęt, więc udało się przekopać lej w poszukiwaniu resztek meteorytu - relacjonuje profesor Łukasz Karwowski, geolog i prezes PTM.

Siła rażenia była potężna, bo kamienie leżały nawet o 150 metrów od wyrwy. Gdyby okazały się kosmicznymi resztkami, byłyby nie lada gratką dla kolekcjonerów i naukowców. Jak ten meteoryt odnaleziony w jakimś kartonie przez francuskiego sprzedawcę używanych rzeczy. Leżał sobie spokojnie dziewięć lat. Dziś jest już w rękach naukowców z Uniwersytetu w Nantes. Badają go, by dowiedzieć się, jakie warunki panowały podczas kształtowania się Układu Słonecznego. To, że ten ważący niewiele ponad kilogram kamień liczy sobie 4,5 miliarda lat, już wiadomo i że jest wyjątkowy - także. Po badaniach trafi do Muzeum Historii Naturalnej w Paryżu, gdzie każdy będzie mógł go obejrzeć. Pewna Amerykanka też podziękowała losowi. Najpierw była wściekła, że jakiś kamień rozbił jej samochód i że w koszty popadnie. Gdy kamień okazał się być niebiańskiego pochodzenia, do tego wartym grube tysiące dolarów, zdanie zmieniła. Samochód zresztą też wymieniła, tyle że na ten z wyższej półki.
Co leci - to meteor, co spadnie - meteoryt!

- To prawda, trochę to nazewnictwo ludziom się myli - przyznaje prof. Andrzej Niedzielski z Centrum Astronomii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. - Różnice między meteoroidami, meteorami i meteorytami nie są wcale skomplikowane. Te pierwsze to najmniejsze ciała znajdujące się w kosmosie. Powstały podczas formowania się Układu Słonecznego, przyjmuje się, że jakieś 4,5 miliarda lat temu. Najwięcej krąży ich między orbitami Marsa i Jowisza. Czasami dochodzi do kolizji, wtedy zmieniają tor i "biegną" na kurs z Ziemią. Wpadają w atmosferę z prędkością 20 kilometrów na sekundę i wyhamowują na skutek oporu powietrza.

W ciągu doby do atmosfery ziemskiej wpada nawet kilkaset milionów meteoroidów, z prędkościami od 12 do 72 km/s, w zależności od tego czy Ziemię doganiają czy też biegną na jej spotkanie. Rozgrzewają się i świecą i od tej chwili nazywamy je już meteorami. Jeśli uda im się nie spłonąć i dotrzeć do ziemi, zmieniają imię na meteoryty. Zatem to, co leci - to meteor, to co spadnie - meteoryt.

Andrzej Niedzielski spadających gwiazd, jak nazywa się meteory tnące niebo, widział bez liku. Na nim wrażenia już nie robią. Odwrotnie reagują członkowie Polskiego Towarzystwa Meteorytowego. Są wśród nich geolodzy, lekarze, stoczniowcy, sprzedawcy, prawnicy, dosłownie reprezentanci wszystkich niemalże profesji. Te odłamki z nieba nie mają przed nimi tajemnic. Obudzeni w środku nocy wyliczą ich cechy, charakterystykę, wielkości, skład, a nawet ceny na e-bayu. Za meteoryt wielkości piąstki dziecka można dostać 1500 dolarów, oczywiście cena może być parokrotnie wyższa jeśli "kamień" jest rzadko spotykany. Najwięcej kolekcjonerów można spotkać w USA, są wśród nich już bardzo bogaci ludzie.
Hoba - kolos z Namibii
By poznać cechy meteorytów, profesor Karwowski poleca ściągę ze strony www.ptmet.org.pl.
- Wszystko tam jest - tłumaczy.

Prawda. Czytamy tam zatem, że ziemskie meteoryty występują w wielkościach od drobnych okruchów do kilku metrów. Ze względu na skład mineralogiczny dzieli się je na: syderyty (żelazne), syderolity (kamienno-żelazne), aerolity (kamienne, krzemianowe), chondryty (do 10 proc. krystalicznego żelaza) i achondryty (do 1 proc. krystalicznego żelaza, do złudzenia przypominające bazalty). Różnią się też składem mineralnym.

Największy ziemski meteoryt - Hoba waży 60 ton. Znajduje się na terenie farmy Hoba West w okolicy miasta Grootfontein w Namibii, czyli tam, gdzie został znaleziony. Ponieważ jest meteorytem żelaznym, jest równocześnie największym znanym kawałkiem żelaza rodzimego znajdującym się na powierzchni naszej planety. Hoba nikt nie szukał... Znalazł się sam. Pewien farmer, orząc wołami ziemię, usłyszał zgrzyt lemiesza pługu o metal. Przeszkody nie dało się wydobyć. W kilka miesięcy później Jacobus Hermanus Brits odkopał znalezisko i zidentyfikował je jako meteoryt. Wyniki badania świat poznał w 1920 roku. Hoba spadł na Ziemię 80 tysięcy lat temu. Jest bardzo płaski, przypuszcza się więc, że wielokrotnie odbijał się od atmosfery Ziemi jak kaczka puszczana na wodzie. Przypomina prostopadłościan, składa się w 84 procentach z żelaza, 16 proc. z niklu ze śladowymi ilościami kobaltu. Ma typowy skład dla meteorytów żelaznych zwanych ataksytami.
I my je mamy i Marsjanie też
Polska też ma się czym pochwalić. Meteoryt Morasko - to łączna nazwa na wszystkie znaleziska pochodzące z rozbitego w atmosferze meteoru, którego fragmenty są znajdowane w okolicy wsi Morasko nieopodal Poznania. Zresztą w miejscu jego spadku i przypuszczalnych kraterów uderzeniowych założono rezerwat przyrody o tej samej nazwie. W okolicy odnaleziono w sumie ponad 300 kg meteorytów należących do grupy meteorytów żelaznych. Prawdopodobnie spadły na Ziemię 4,7-6,1 tys. lat temu. W 2006 roku odnaleziono największy kawałek meteorytu ważący 178 kg.

Kratery Meteorytowe Morasko są unikatowym obiektem w kraju oraz jednym z ok. 150 podobnych miejsc odnalezionych na Ziemi. Zresztą wszystkie meteoryty są zagadką i niewiadomą. Pierwszy pozaziemski meteoryt Bench Crater znaleziono na Księżycu w 1969 roku, w dwa lata później podczas misji Apollo 15 znaleziono kolejny - Hadley Rille. W 2004 roku łazik Opportunity natknął się na żelazny meteoryt na powierzchni Marsa nazwany potem Heat Shield Rock. W lipcu 2009 roku ten sam łazik znalazł większy meteoryt nieformalnie nazwany Block Island, a w październiku Shelter Island. Do tej pory są to jedyne meteoryty odkryte na innej niż Ziemia planecie.

- Na tym z Marsa odkryto skamieniałości przypominające ziemskie bakterie - przypomina prof. Niedzielski. - To miał być dowód na istnienie życia na Marsie, stąd też ta presja, by go poznać i podbić.

Astronom nie liczy na to, że któryś z meteorytów zawierać będzie nieznane na Ziemi pierwiastki albo związki chemiczne.

- To raczej niemożliwe, dziś wszystko da się wyliczyć i przewidzieć, nawet istnienie takich związków - twierdzi.
Bez śladu po nieziemskim gościu
Ale wróćmy na Ziemię, do Sulęczyna. Gdy lej został już rozkopany, okazało się, że niczego tam nie ma. A dokładniej - żadnej pozostałości po domniemanym meteorycie.

- A już byłem spakowany, już się do was ze Śląska wybierałem - śmieje się prof. Karwowski, prezes PTM.

Co stało się w Sulęczynie? Zebrane przez Zbigniewa Grube próbki zawierają śladowe ilości azotanów. Niewykluczone więc, że doszło do samozapłonu materiału wybuchowego, który spoczywał tam od wielu lat.

Cezary Sreberski , specjalista ds. kryzysowych i obrony cywilnej Starostwa Powiatowego w Kartuzach, który od początku sprawę sulęczyńskiego "meteorytu" nadzoruje, czeka teraz na szczegółowe wyniki badań pobranych próbek.

- Z miesiąc to potrwa - mówi. - Wtedy, mam nadzieję, dowiemy się, co i dlaczego wybuchło.
Ale gmina Sulęczyno i tak jest wygrana. Ma swoje tajemnicze kamienne kręgi w Węsiorach, a teraz i krater. Nie szkodzi, że zwyczajny, wybuchowy, a nie stworzony przez nieziemskiego gościa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki