MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wraki zrobione na czysto

Redakcja
Paweł Golik, ps. "Szczur": 90 procent nurków kradnie
Paweł Golik, ps. "Szczur": 90 procent nurków kradnie fot. archiwum prywatne
Złodziejstwa pod wodą nie widać. Dosłownie, i dlatego, że prawie nikt nie chce zająć się tym problemem na poważnie - pisze Tomasz Słomczyński

Dziewięćdziesiąt procent nurków to złodzieje. Tylko że oni nie wiedzą, że są złodziejami. W tej mentalności, w tym środowisku panuje przyzwolenie na zajebanie czegoś z wraku. To się tak dokładnie mówi: "zajebanie" - powtarza dobitnie Paweł Golik, w środowisku nurków znany jako Szczur.

- Co to są za ludzie? - na stole pojawia się dyktafon. Mocne słowa, lepiej, jeśli ta rozmowa zostanie nagrana.

- To są na ogół młodzi ludzie, japiszony, dobrze sytuowani. Zajebanie czegoś z wraku ich nobilituje. Nurkowanie skupiło mnóstwo ludzi nieudanych, takich, co nie mogli się wybić w prawdziwym sporcie. W skoku o tyczce wiadomo kto jest najlepszy, trzeba po prostu skoczyć o dwa centymetry wyżej niż przeciwnik i powiedzieć mu, że jest frajerem. Tutaj trzeba sobie udowadniać, że jest się lepszym takimi rzeczami jak kradzieże z wraków. Ci ludzie nie wiedzą, że dokonują takiej samej kradzieży jakby obrobili kiosk.

Woda się zagotowała. Szczur podaje kawę. Ma około pięćdziesięciu lat. Taki typ, co z niejednego pieca jadał chleb.

- Jestem byłym milicjantem. Wiem, że jeśli nie mogę udowodnić, to nic nie mogę zrobić. Parę lat temu do portu w Helu zawinął statek ze zrabowanymi fantami. Zadzwoniłem po Straż Graniczną. Szyper dostał mandat, osiemset złotych.

- Za co?

- Za to, że był na bezrobociu. Zgodził się wozić nurków, oni mu mówili, gdzie ma stanąć, on stawał, oni schodzili do wraków i kradli. Potem zrobili zrzutę na te osiemset złotych. Jeden głupi bulaj, który wyciągali, na czarnym rynku ma wartość dwóch i pół tysiąca.

-A co należało zrobić?

-Ta sprawa kwalifikowała się do tego, żeby potraktować to jako paserstwo - słychać, że Szczur był milicjantem. - Czyli posiadanie towarów, których nikt nie był w stanie legalnie wyprodukować albo legalnie nabyć. Tak trzeba było tę sprawę pociągnąć. Może któryś z tych złodziei przejrzałby na oczy. Bo to nie są kryminaliści przecież. Oni nigdy by nie obrobili kiosku albo auta. Tylko wraki. To jest taka mentalność.

Wyczyszczony

Pracujący w Centralnym Muzeum Morskim archeologowie podwodni nic nie mogą poradzić na to, że złodzieje w kostiumach płetwonurków potrzebują roku na to, żeby z wraku zabytkowego żaglowca usunąć wszystko, co jest możliwe do usunięcia.

- Odkryliśmy, że na dnie, dziesięć minut od portu w Helu leży dziewiętnastowieczny wrak. Niezbyt stary, jednak doskonale zachowany - zdobienia, koło sterowe, położone maszty. Nasi nurkowie zrobili zdjęcia. Wrócili po roku. Nie było już nic. Został wyczyszczony. A wszystko działo się dziesięć minut od bosmanatu w Helu. Czyli od jednostki odpowiedzialnej za zabezpieczenie takiego zabytku. Zgodnie z naszymi przepisami, odpowiedzialny jest za to Urząd Morski, który stanowi władzę na morzu, tak jak wojewoda na lądzie.

Szczur mówi o sobie, że sam uchodzi w środowisku za frajera albo nawiedzonego. Dlatego, że kotwice, które wyciągał, oddawał do muzeum.

- Przekonanie jest takie, że można kraść, można o tym opowiadać i nic się nie dzieje. W towarzystwie to jest uznawane, nobilitujące. A jeśli to jest głęboki wrak, gdzie trzeba mieć specjalne uprawnienia, to dopiero taki gość się pnie w hierarchii.

Kradną dla "fanu"

Wilk lubi i potrafi opowiadać. Nie trzeba mu zadawać żadnych dodatkowych pytań. - ORP "Wicher" - wyobraź sobie: statek ze złota! Tam było tyle miedzi. Naprawdę przyjemnie się pływało. Potem skończyła się historia z poprzednim ustrojem i wszyscy zaczęli pływać na "Wichra". Dziś tam już nie ma ani kawałka miedzi. Żebyśmy się dobrze zrozumieli - tam były tony miedzi, to nie mogło zginąć w sposób niezauważony. I od lat trwa rabunek "Wichra", każdy, kto tam płynie, musi coś z niego wyjąć. To, co z niego zostało, te resztki, są tak dewastowane, tak rozkradane, że to jest nieprawdopodobne.

- Dlaczego to się robi? Dla kasy?

- Tu w Jastarni zatonął statek "Bronisław". Stoi teraz pochylony w porcie. Na nim podawali kiedyś jajecznicę. Co można zrobić z kuchenką mikrofalową z wraku? Nic nie zrobisz. A jest już wyczyszczony. Kradną dla samego "fanu". W zatoce leżał na dnie U-boot, a na nim dwudziestomilimetrowa armatka. Po wyjęciu z wody taka armatka kruszy się i rozpada. Zostaje kupa rdzy. Oczywiście armatka zniknęła. Kradną takie rzeczy jak na przykład ebonitowa obudowa do korka. To jest w ogóle nikomu do niczego niepotrzebne, chyba tylko jako trofeum, gadżet. Ale są gadżety, które mają swoją cenę na czarnym rynku. Chociaż trudno mówić, że ten rynek jest "czarny", skoro fanty sprzedaje się w internecie.

Bulaj i filiżanka

- To jest bzdura - głos w słuchawce telefonu należy do Sławomira Paćki, instruktora nurkowania, współzałożyciela firmy Technika Podwodna Sp. z o.o. - Nie ma żadnego czarnego rynku. Trzeba popłynąć na wrak i zobaczyć, jak to wygląda, co stamtąd można wyciągnąć. Jakiś czas temu zrobiła się straszna afera, jak to nurkowie okradają wraki. Pewnie są i tacy, którzy kradną, ale nie wierzę, żeby był to problem na "poważnych" wrakach, które leżą na przykład 70 metrów pod powierzchnią wody. Inaczej pewnie jest na płytkich wrakach, na których robi się kursy nurkowania, gdzie setki osób nurkują w sezonie.

Sławomir Paćko jest znany ze swoich filmów podwodnych, które można obejrzeć w internecie.
- Sam mam zasadę - nie wyciągać niczego z wraków. Raczej uchwycić kamerą i potem to pokazywać. Ale nie mam nic przeciwko wyciągnięciu jakiegoś bulaja albo filiżanki. Taki bulaj na skutek korozji odpada od burty, leży w piachu i za kilka miesięcy obrośnie mułem i nikt go już nie zobaczy. Ale nie jest to prosta sprawa - wrak często jest już tak skorodowany, że za chwilę runie w dół i pogrzebie pod sobą wszystko. Ale nikt tego nie sprzedaje, nikt tego dla zysku nie robi.

Jeden z filmów jest o nurkowaniu na "Gustloffie", na którym obecnie jest zakaz nurkowania ze względu na to, że jest to cmentarzysko.

- Proszę pamiętać, że nie zawsze był zakaz nurkowania na "Gustloffie". Oprócz tego, ja jestem od czasu do czasu zapraszany do oficjalnych, legalnych wizyt na tym wraku. Ale rzeczywiście, z Bornholmu swobodnie się pływa na "Gustloffa" na szwedzkich lub duńskich jednostkach. Chociaż Rosjanie tak go wyczyścili, że tam już nic nie ma, więc chętniej nurkowie pływają na "Goyę" i "Steubena".

"Goya" i "Steuben" to wraki, które również obejmuje zakaz, też są uznane za mogiły. Leżą w polskiej strefie ekonomicznej. Przepisy mówią, że każdy statek, z którego odbywa się nurkowanie na "polskich" wrakach, musi wypłynąć z polskiego portu i do polskiego portu powrócić.

- Absurd. Nikt tego i tak nie sprawdzi, nie wyegzekwuje.

- Czy wobec tego nie ma problemu w ogóle?

- Jest, ale nie róbmy histerii. I tak jest lepiej od jakiegoś czasu. Kiedyś rzeczywiście wynoszenie z wraków było znacznie większym problemem. Teraz następuje zmiana świadomości wśród samych nurków.

Pesymizm milicyjny

Jastarnia, do ławki w bazie powoli dołączają kolejni nurkowie. Między innymi Paweł Poręba. Ma 39 lat, od 15 lat nurkuje, od ośmiu jest instruktorem. Mieszka w Warszawie, sezon spędza na Wybrzeżu. Bez koszulki, opalony, nie wygląda na twardziela. Potem dowiaduję się, że nurkuje w jaskiniach, jest taternikiem i speleologiem.

- Kolega tak się dobrze zapowiadał, a został anarchistą na koniec życia - o Pawle ze śmiechem mówi Szczur.

- Ja zawsze byłem anarchistą. To ja w ciebie rzucałem zgniłymi jajami w osiemdziesiątym piątym.

- W osiemdziesiątym piątym już nikt nie rzucał, myśmy wszystko załatwili w osiemdziesiątym pierwszym - takie stwierdzenia należą do stałego repertuaru milicyjnych powiedzonek Szczura, to widać.

- To ja wtedy byłem jeszcze dzieckiem - jasne jest, że Paweł nie pierwszy raz przekomarza się ze starszym od siebie Szczurem.

- W osiemdziesiątym pierwszym to przynajmniej umieli się bić, a w osiemdziesiątym piątym, to… e tam - były milicjant ciągnie dalej. - Ja broniłem starego systemu do końca, ale przegrałem tę walkę. On - Szczur wskazuje na Pawła - zapowiadał się na pracownika naukowego, ale zdziwaczał i został nurkiem.

Paweł wcale nie zaprzecza, śmieje się.- Długotrwałe nurkowanie powoduje nieodwracalne zmiany w psychice, to jest udowodnione - teraz Paweł wskazuje na Szczura. - To jest taki pesymizm milicyjny, on tak ma w głowie ustawione, że "wszyscy chcą zrobić wbrew". A prawda jest taka, że jest mnóstwo nurków, którzy nie kradną.

Paweł musiał słyszeć, co Szczur mówił wcześniej. - Szczur mówi, że takich, co nie kradną, jest dziesięć procent…

- Nie, żadne dziesięć procent. Ze wszystkich nurków jeden procent jest takich, którzy potrafią cokolwiek wyciągnąć. A z tego jednego procenta połowa może coś wyciąga. Nurków w Polsce jest kilkadziesiąt tysięcy - Paweł ciągnie dalej. - Spośród tych kilkudziesięciu tysięcy może kilkuset cokolwiek kiedykolwiek wyciągnęło z wraku.
Obydwaj nurkowie zgadzają się co do jednego.- To jest nie do upilnowania. Jak nurkowie natrafią na wrak, to przecież nie będą z tym od razu lecieć do Urzędu Morskiego, bo ten zaraz zabroni tam nurkowania.

Nie mamy sygnałów

Przebić się przez centralę telefoniczną Urzędu Morskiego nie jest łatwo. Henryk Koszka, naczelnik Wydziału Pomiarów Morskich, mówi, że te problemy to przeszłość. Nie ma żadnych sygnałów o rozkradaniu wraków.

- Jednostki nie pływają na wraki, na których jest zakaz nurkowania. Gdyby chciały, musiałyby zwracać się do dyrektora Urzędu Morskiego o pozwolenie. Musiałyby wypływać i wracać do polskich portów, a tam już czekałyby na nich służby celne i Straż Graniczna.

- Czyli na przykład Szwed lub Duńczyk, który chce wypłynąć na "polski" wrak, pisze wniosek do waszego dyrektora, następnie, jak uzyska pozwolenie, płynie do polskiego portu, potem płynie na wrak, potem wraca do polskiego portu, przechodzi kontrolę?

- Dokładnie tak.

Choć, jak mówi Koszka, jak ktoś chce ukraść, to pewnie ukradnie.- To jest jak z kradzieżą telewizora ze sklepu. Niby nie można, a przecież ktoś ciągle próbuje.

- Sklepu pilnuje ochrona albo policja. Kto pilnuje wraków?

- W świetle obowiązujących przepisów nie ma instytucji, która byłaby odpowiedzialna za ochronę wraków.

Dorabianie gęby

Były anarchista Paweł Poręba chciał autoryzacji swoich wypowiedzi. Po zapoznaniu się z moim tekstem przysłał list.
"Panie Dziennikarzu! Często widzę turystów, którzy nurkują na wrakach, tak jak inni chodzą w góry, zwiedzają miasta, filmują i fotografują. Czy inni turyści nigdy nie zabierają czegoś na pamiątkę? Czasem zabierają. Czy nie ma ludzi, którzy specjalizują się w kradzieży zabytków czy choćby okradaniu cmentarzy ze zniczy i kwiatów? Jasne, że tacy są. Ale wśród milionów ludzi wchodzących na cmentarz jest może kilkunastu takich. Podobnie jest w nurkowaniu. Są nurkowie, którzy ze sobą rywalizują. Jak w każdej dziedzinie życia - faceci ze sobą rywalizują, taka jest ludzka natura. W nurkowaniu rywalizacja odbywa się na wielu płaszczyznach. Tych oczywistych: Kto był głębiej. Kto był dalej w jaskini. Kto był w bardziej egzotycznym kraju. Kto kupił sobie droższy sprzęt. Kto robi fajniejsze zdjęcia czy filmy. Wreszcie - kto umie więcej. Ilu rywalizuje w zbieraniu pamiątek? Nie mam pojęcia, ale nie sądzę, żeby wielu. Czy fakt, że ktoś kradnie kawałek trakcji kolejowej, świadczy o tym, że każdy, kto chodzi przy torach, to złodziej?".

Z dalszych słów listu wynika, że ten artykuł to próba dorobienia nurkom gęby. A oni przecież nie schodzą pod wodę po to, żeby kraść. Jeśli autor sam nie jest jednym z nich, trudno mu będzie zrozumieć, czym w istocie jest nurkowanie.

Smutne trofeum

Ania również nurkuje. Dowiedziała się, że przygotowuję materiał o kradzieżach z wraków. Przysłała link do strony internetowej jednego z klubów płetwonurków. Zamieszczone są tam zdjęcia z nurkowania na "Goi", obecnie jednego z wraków cmentarzysk. Na jednym z nich nurek siedzi na pokładzie łodzi i trzyma w ręku ludzką kość wyciągniętą z dna. Podpis pod zdjęciem: "smutne trofeum".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki