Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rejsy po gospodarce. Z kuchni do kuchni

Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Kuchnia w najlepszej nawet restauracji wygląda gorzej niż sala, na której obsługuje się klientów. A gdybyśmy posłuchali rozmów personelu na tzw. zapleczu, zapewne omijalibyśmy niektóre lokale szerokim łukiem.

Niedawno, całkiem przypadkowo, zatrzymałem się na tyłach znanej gdańskiej restauracji, w której jedzenie wydawało mi się naprawdę całkiem dobre. Był ciepły ranek, okno od kuchni otwarte, pracownicy przygotowywali się do otwarcia. Pomijając formę rozmowy, nie odbiegającą językowo od podsłuchanych polityków, dowiedziałem co z czego "dzisiaj się zrobi". Kreatywność taka, że Fredrowska "zupa z gwoździa" wysiada. Więcej tam nie pójdę.

Kuchnia polityki i kuchnia biznesu też nie wyglądają lepiej. Widzimy to, co pokazują nam na "sali obsługi". Reszty się domyślamy, często wolimy nie wyobrażać sobie, z czego uwarzono to, co dane jest nam widzieć.

Dopóki jednak obie te kuchnie funkcjonują osobno - pół biedy. I tak nie mamy złudzeń, że rozmawia się tam językiem ewangelicznym o krzewieniu dobra. Gorzej, gdy kuchnie te się łączą albo, co częściej spotykane - personel przepływa z jednej do drugiej. W teatrze życia publicznego role powinny być czytelne i nie jest dobrze, gdy ktoś najpierw gra biznesmena, potem polityka i znowu biznesmena. Tego nie da się zupełnie wyeliminować, ale skoro to teatr, to dobry aktor utożsamia się z postacią, którą gra tu i teraz, a aktualna rola nie myli mu się z poprzednią. W przeciwnym razie dyrektor wywaliłby go raz dwa z roboty.
Teatr zakłada pewną umowność, czasem sztuczność. W życiu czasem o nie trudno. Ktoś, kogo z biznesu wciągnięto do polityki (chodzi nie o stanowiska obsadzane w powszechnych wyborach, ale nominacje na stanowiska wykonawcze) powinien zdecydowanie wyjść ze starej roli. Oznacza to także rezygnację z niektórych prywatnych, wcześniej pielęgnowanych, kontaktów. A w każdym razie ograniczenie ich do sytuacji, w których ryzyko pomieszania ról jest małe.

Publikowane zapisy podsłuchów są dowodem, jak niska jest w Polsce świadomość "teatralności" życia publicznego. Skoro zawsze piłem wódkę z Kaziem, to dlaczego teraz tego nie powinienem robić? Przecież to swój chłop. Że przedtem "robiliśmy" w tym samym biznesie, a teraz ja jestem wiceministrem, a on szefem korporacji - to niczego nie zmienia. Kumpel to kumpel! No więc rozmawiamy jak za dawnych czasów. Taka mentalność wyniesiona z podwórka jest, okazuje się, dominująca. Można obawiać się, że sprzyja ona sukcesom i w polityce, i w biznesie. Polityka i biznes muszą się ze sobą porozumiewać. Kontakty są niezbędne, aby oba te światy nie żyły w separacji. Kontakty te nie mogą jednak odbywać się na kuchennych zapleczach, nawet jeśli te mają bardzo elegancki wystrój. Od tego są sale "obsługi klientów", na których konwersacje nie muszą być słyszane przez wszystkich wokół, ale ich przebieg powinien być udokumentowany i dostępny dla osób monitorujących prawidłowość funkcjonowania państwa.
Czy to nadmierne, czy naiwne wymagania? Pewnie tak. Ale pomarzyć warto.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki