Według anegdoty koncepcja ta przyszła Baumolowi do głowy, gdy słuchał kwartetu Beethovena (sam Baumol w jednym z wywiadów powiedział, że wpadł na ten pomysł, gdy pewnej nocy obudził się o 4 rano). Mniejsza o to. Ważne, że uświadomił sobie, że wykonanie tego utworu przed dwustu laty i obecnie wymaga takiego samego zaangażowania pracy. Czterech muzyków, ten sam czas „pracy”, takie same instrumenty. Czyli koszty się nie zmieniły.
Postęp techniczny, którego efektem jest wzrost wydajności pracy, spadek kosztów jednostkowych ominął sztukę szerokim łukiem. A płace wykonawców musiały pójść w górę śladem wynagrodzeń w tych dziedzinach, gdzie produktywność wzrosła. Stąd, wyjaśniał Baumol, musimy akceptować rosnące koszty tego typu usług i godzić się na dopłacanie do nich.
„Choroba kosztów” wyjaśnia także, dlaczego coraz więcej wydajemy na służbę zdrowia i edukację. Bo i w tych dziedzinach, mimo ogromnego skoku technologicznego, lekarz i nauczyciel pozostają najważniejszymi „czynnikami produkcji”. Ich wydajność pracy wzrasta dzięki nowym technologiom, ale wzrost ten jest ciągle znacznie wolniejszy niż w wytwarzaniu dóbr materialnych.
Dążenie do obniżania kosztów w produkcji nie musi, i z reguły nie oznacza, obniżenia jakości dóbr. Ale w usługach medycznych i edukacyjnych presja na koszty przeważnie kończy się niższą jakością świadczonych usług.
Drugim ważnym śladem Baumola w teorii ekonomii będzie zapewne zwrócenie uwagi na różne oblicza przedsiębiorczości. Podkreślał, że w zależności od środowiska (głównie otoczenia instytucjonalnego) aktywność przedsiębiorców może prowadzić do pozytywnych efektów makroekonomicznych (produktywnych), ale czasami efekty te mogą być zerowe, albo nawet negatywne. Przedsiębiorcy mogą skłaniać się (lub być skłaniani) do takich działań, które z ich punktu widzenia są korzystne, ale dla całej gospodarki będą miały skutki destruktywne (np. w postaci spadku PKB, zniszczenia relacji opartych na zaufaniu, osłabienia szacunku do prawa itp.).
Dlaczego nie dostał Nobla? Nigdy się nie dowiemy. Spotkał go los podobny do Johna Kennetha Galbraitha. Obaj powszechnie znani, cenieni, dożyli sędziwego wieku, a jednak pozostali bez tego najwyższego wyróżnienia.
Czytaj więcej felietonów Piotra Dominiaka z cyklu "Rejsy po gospodarce"
Zobacz
nasz serwis STREFA BIZNESU poświęcony wiadomościom ekonomicznym z PomorzaDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?