Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rejsy po gospodarce. Niepoliczalni

Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Piotr Dominiak archiwum db
Trwa dyskusja na temat "umów śmieciowych". Właściwie to nie dyskusja, bo publicznie w obronie tych umów prawie nikt nie zabiera głosu.

Kilka razy przymierzałem się do oszacowania liczby takich umów - bez skutku, bo "twardych" danych na ten temat nie ma nikt. Potwierdziła to niedawno "Gazeta Wyborcza" publikując informacje z sześciu (!) źródeł. Różnice są czterokrotne. Od nieco niespełna 920 tysięcy osób, które wg ZUS odprowadzają składkę na ubezpieczenie społeczne wyłącznie na podstawie umowy cywilnoprawnej do 4 milionów, które wg Ministerstwa Finansów odprowadziło podatki od umów zlecenia lub umów o dzieło. Nie ma jednak żadnej pewności, czy osoby te utrzymywały się wyłącznie z dochodów otrzymywanych z racji takich umów. Związki zawodowe szacują, że śmieciówki dotyczą 7 mln pracujących.

Tej ostatniej liczby nie traktuję poważnie. Powstała ona bowiem z zsumowania liczby umów cywilnoprawnych (1,4 mln), terminowych umów o pracę (3,6 mln) i liczby samozatrudnionych. Sami związkowcy przyznają, że sam fakt pracy w ww. formach nie oznacza, że wszystkich należy wrzucać do jednego worka. Chodzi nie tyle o wyeliminowanie tego typu form zatrudnienia, ile o likwidację nadużyć.

Jeśli chodzi o samozatrudnionych to warto wiedzieć, że wielu ekonomistów i międzynarodowych instytucji ocenia, że ich liczba świadczy o przedsiębiorczych postawach obywateli. Jest to tzw. częściowa prawda, bo dotyczy tylko przedsiębiorczości dobrowolnej. Natomiast problemem społecznym jest wymuszanie samozatrudnienia i wykorzystywanie takich osób do wykonywania pracy, która zgodnie z prawem pracy powinna być wykonywana "w ramach etatu". Szkopuł w tym, że nikt nie wie ilu jest u nas takich "przedsiębiorców" z wyboru, a ilu z przymusu. Zresztą nie ma też pewności ilu mamy w ogóle samozatrudnionych, bo owe 2 mln to informacja z ZUS, ale z rejestru REGON prowadzonego przez GUS wynika, że takich osób jest prawie 3 mln, z których tylko 1,1 mln to podmioty nie zatrudniające, poza właścicielem, nikogo więcej.

Wg GUS wyłącznie na umowach cywilnoprawnych pracuje 1,4 mln ludzi, ale skąd urząd ma takie dane nie wiem - pewnie są to też szacunki.

Czyli dyskusja trwa, choć nie bardzo wiemy o jakiej skali zjawisk niepożądanych rozmawiamy. Likwidacja lub drastyczne ograniczenie wszystkich rodzajów umów i form zatrudnienia, które krytykują związkowcy byłoby grubym błędem. Z całą pewnością bardzo wiele osób decyduje się na samozatrudnienie, bo chce, bo jest im z tym wygodniej, bo to się im bardziej opłaca. Likwidacja umów na czas określony też nie jest sensowna, bo wiele firm i instytucji potrzebuje pracowników do realizacji określonych zadań i prac, których czas trwania jest z góry znany i umowa na czas nieokreślony tworzyłaby złudną perspektywę.
Kwestie form zatrudnienia, rodzajów umów itd. z pewnością warte są debat, a nawet sporów. Byłoby jednak znacznie łatwiej o wszelkie uzgodnienia, gdybyś znali skalę problemów, szczególnie tych, które powszechnie uważane są za ekonomicznie i społecznie szkodliwe.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki