MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Raport z pogróżkami. Lepiej za dużo nie wiedzieć

Henryk Tronowicz
Tadeusz Konwicki, subtelny mistrz sarkazmu, miał dziewczynę. Niedługo po wojnie, ogarnięty tęsknotą gnał ku niej nocnym pociągiem z Krakowa do Gdańska. Jechał na schodku wagonu, wszelako w obawie, że może przysnąć, przywiązał się paskiem do poręczy. Na dach wagonu wdrapać się było trudno, bo dach był pod kontrolą jakiejś szemranej ferajny.

Pisarz o tym wspomina w nowym tomie swoich wynurzeń "W pośpiechu", chociaż więcej o swej gdańskiej sympatii nie mówi.

"W pośpiechu" to zapis rozmowy rzeki. Rozmowę prowadzi ktoś, do kogo Konwicki zwraca się per "Szanowny panie doktorze". Lecz co to? Mówi bowiem do niego też czasem: "Ma pan dziewiętnaście lat. A ma pan już maturę?". Co jest grane? Doktorat w wieku lat dziewiętnastu? A do tego pozazdroszczenia u dziewiętnastolatka godna - wiedza absolutna o imponującej literackiej spuściźnie Konwickiego. O dziełach filmowych pisarza nie mówiąc.

Czytaj więcej raportów Henryka Tronowicza na blogu publicysty

Początkowo zacząłem snuć podejrzenie, że dr Przemysław Kaniecki - jak się okazało rozmówca Konwickiego faktyczny - to postać wykreowana w pisarskiej wyobraźni, konwencja, chytry chwyt. Tymczasem nie. Dziewiętnastolatek nie jest sfingowany (choć ździebko starszy) i rozmawia z panem Konwickim jak równy z równym. Jest wszechstronnie zorientowany, dociekliwy, a nawet ciekawski. Konwicki raz i drugi temperuje partnera: "Ejże, lepiej za dużo nie wiedzieć!".

Doktor jednak nie rezygnuje i nęka pisarza: "Na co pan był uwrażliwiony moralnie? (także jako socrealista)". Konwicki nie wyciąga asów z rękawa. Sięga po przykład wymowny. Aleksander Wielki według jednych był genialnym dowódcą. Według innych to był największy drań, morderca, psychopata. Trudno więc mówić o historii. Są tylko interpretacje historii. A nam przyszło żyć w epoce histerii politykierstwa. Raz tylko Konwicki swoim zwyczajem delikatnie przypomina, że wśród nas nie jest tak dużo ludzi, którym w czasie wojny przydarzyło się być w dwóch partyzantkach.

Do tych i licznych innych wynurzeń i refleksji pisarza warto będzie wracać.

W tym "W pośpiechu" łowię pisarską perełkę. Opowieść kawiarniana z Sopotu. Konwicki portretuje sylwetkę swego przyjaciela Stanisława Dygata, którego odwiedził, kiedy lata temu Dygat mieszkał z Kaliną Jędrusik w Sopocie. Mieli kąt gdzieś na poddaszu. Przypominali tureckich świętych. Mieli na herbatę. Na cukier starczało nie zawsze.

Dygat był trochę choleryk. Konwicki w jednej z książek coś tam na Dygata chlapnął, więc ten, obrażony, chwycił za słuchawkę i Konwicki usłyszał pogróżkę: Gorzko tego pożałujesz!

Czym się skończyło powiem innym razem.

CZYTAJ INNE FELIETONY/ BLOGI:

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki