Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przyszły Ojciec Kościoła odchodzi do Domu Pana

Piotr Piotrowski
Papież Benedykt XVI był przekonany, że jednym z głównych problemów współczesnego Kościoła jest wewnętrzny kryzys wiary
Papież Benedykt XVI był przekonany, że jednym z głównych problemów współczesnego Kościoła jest wewnętrzny kryzys wiary fot. Jacek Kozioł/Polska Press
Celnie diagnozował współczesność, trwale połączył teologicznie rozum z wiarą, z odwagą zmierzył się z problemami Kościoła. Nowoczesny myśliciel, analityk rzeczywistości i strażnik wartości cywilizacji chrześcijańskiej. Z czym pozostawia nas Benedykt XVI, wielki teolog i pokorny, skromny i „ludzki” papież?

Zpolskiej perspektywy można mieć poczucie, że w szeroko pojmowanym ujęciu społecznym nauczanie śp. papieża Benedykta XVI, choć nie było marginalizowane, to nie doczekało się szczególnej promocji. Dziś, gdy stajemy w obliczu Jego nieobecności, warto przypomnieć kilka kluczowych zagadnień, które zajmowały hierarchę jako Głowę Kościoła i teologa.

Skromy pracownik Pańskiej winnicy

Benedykt XVI zajmował się w swoim nauczaniu i rozważaniach zagadnieniami naszych czasów - nie był postacią z innej epoki, jak często próbują go pozycjonować publicyści, szczególnie lewicowi. Interesowały go myśli naszego czasu: liberalizm, relatywizm, permisywizm społeczeństwa. To on jako hierarcha mocno rozprawiał się z ideologią nazistowską i marksistowską - do czego miał szczególne prawo jako świadek epoki. Jego nauczanie nie jest pozbawione osobistej emocjonalności - bolała go detronizacja Pana Boga w naszej epoce i w naszym świecie. Szczególnie punktował cywilizację Zachodu, odwołującej się do korzeni łacińskich, choć już nie budowanej na prymacie Boga. Jego zdaniem, to powód wielu problemów i kryzysy współczesnego człowieka członka zachodniego społeczeństwa.

Co szczególnie uderza w jego myśli, to obraz osoby w pełni zintegrowanej, łączącej dziecięcą wiarę z naukowym intelektualnym i duchowym wyrafinowaniem. Jak mówił: „Moim podstawowym impulsem było odsłonięcie rzeczywistego rdzenia wiary pod inkrustacjami i nadanie temu rdzeniu siły i dynamizmu”.

Uważał się za nowoczesnego, postępowego teologa. Jego wielkim darem dla nauczania Kościoła jest niezwykła zdolność do rozplątywania spraw, wyjaśniania skomplikowanych kwestii, znajdowania tego co wspólne i najważniejsze. Nawet jego krytycy wspominają o jego ostrym jak brzytwa umyśle.

W swoich wysiłkach kapłańskich i hierarchicznych naśladowaniach Chrystusa, nigdy nie dał się skusić, aby zrobić coś, co sprzeciwia się przesłaniu Jezusa. Zawsze starał się kierować świętością w życiu, świadczyć o Jezusie. Nigdy nie uda się znaleźć jego historykom i badaczom postaci, chwili gdy w centrum stawia siebie samego albo swój urząd. Zawsze pierwszym jest Jezus Chrystus.

Wielkim tematem przewijającym się przez całe dzieło Benedykta XVI jest więź wiary i rozumu, która pomaga przezwyciężyć tak powszechnie panującą w naszych czasach pokusę irracjonalizmu. Joseph Ratzinger podkreśla, że wiara jest zawsze rozumna a ludzki rozum jest zawsze otwarty na pełne zwieńczenie, a mianowicie osobiste poznanie Boga i Jego miłości do człowieka.

Bóg - tematyka rozważań

Wiara i rozum to główny temat nauk Benedykta XVI. Wielokrotnie i uparcie do niego wracał w niemal wszystkich swoich pismach i wypowiedziach. Josef Ratzinger - filozof twierdzi, że oba pojęcia nie ograniczają się wzajemnie, nie wykluczają się, lecz służą doskonałości człowieka. Jako teolog widzi ją oczywiście w Bogu, który przyjął nasze ciało i przez to objawia nam najgłębszą Jego istotę i życie. Tę swoją myśl tak opisuje: „Bóg jest miłością”, To też pierwsze słowa pierwszej encykliki Benedykta XVI „Deus caritas est”. „Tylko prawda Boga czyni człowieka wolnym i może uwolnić współczesnego człowieka od ideologii proponujących mu samozbawienie i dyktatury relatywizmu. Rozum i wiara przez wzajemne korektury i oczyszczenie chronią nas przed groźnymi patologiami. Nauczanie Kościoła chroni rozum przed zawężaniem i ideologią, z drugiej zaś strony strzeże krytyczną linię wiary przed fundamentalizmem” - głosił.

Pisał też: „Jestem przekonany, że w wielkiej ludzkiej przygodzie, jaką jest próba rozwikłania tajemnic człowieka i wszechświata, istnieje pilna potrzeba stałego dialogu i współpracy między światem nauki i światem wiary, aby budować kulturę szacunku w odniesieniu do osoby ludzkiej, godności ludzkiej, praw człowieka, przyszłości naszej rodziny ludzkiej i zrównoważonego rozwoju naszej planety”. Bez tej koniecznej interakcji wielkie pytania ludzkości opuszczają sferę rozumu i prawdy i zostają porzucone na rzecz irracjonalności, mitu i obojętności, z wielką szkodą dla ludzkości, pokoju na świecie i naszego ostatecznego przeznaczenia”.

Głosiciel prawdy

Benedykt XVI głosił prawdę, o której jest głęboko przekonany, w kontrze do światowych wydarzeń i wiadomości ze świata mediów. Tuż przed swym wyborem na papieża, kard. Ratzinger głosił, że głównym wyzwaniem współczesnego Kościoła jest konfrontacja z relatywizmem. Rozpoczynając konklawe, które wyniosło go na tron Piotrowy, dokonywał analizy współczesnej duchowości. Mówił wówczas: „Posiadanie jasnej wiary, zgodnej z credo Kościoła, zostaje często zaszufladkowane jako fundamentalizm. A tymczasem relatywizm, to znaczy zdanie się na „każdy powiew nauki”, zdaje się być jedyną postawą godną współczesności. Ustanawiany jest rodzaj dyktatury relatywizmu, która nie uznaje niczego za pewnik, a jedynym miernikiem ustanawia własne ja i jego zachcianki. My natomiast mamy inną miarę wielkości: Syna Bożego, prawdziwego człowieka. To on jest wyznacznikiem prawdziwego humanizmu”.

W Rzymie, jak i w czasie apostolskich podróży przestrzegał przed uleganiem wrażeniu, że wszystko jest względne, że również prawdy wiary zależą od sytuacji historycznej i od ludzkiej oceny. Znamienne słowa padły w czasie polskiej wizyty w 2006 r., w Warszawie: „Obowiązkiem Kościoła jest troska «by nie zamilkł Duch Prawdy». Nie możemy ulec pokusie relatywizmu czy subiektywnego i selektywnego interpretowania Pisma Świętego. Tylko cała prawda pozwoli przylgnąć do Chrystusa, który umarł i zmartwychwstał dla naszego zbawienia”.

Z drugiej strony, watykański teolog przypominał, że prawo naturalne to ostateczny, skuteczny bastion przeciwko samowoli władzy czy oszustwom ideologicznym. Apelował do odpowiedzialnych za życie publiczne, aby przyczyniali się do rozwoju sumienia moralnego. Ostatecznie, antidotum na relatywizm widział Benedykt XVI w rozwoju wiary i pogłębieniu nadziei.

O istocie wiary

Papież Benedykt XVI mówił, że istotą chrześcijaństwa jest bycie ideą, doktryną czy systemem ideologicznym. To Jezus stanowi centrum naszej wiary: Jezus Chrystus jako prawdziwy człowiek i prawdziwy Bóg. Papież mocno akcentował, że żywa i autentyczna wiara działa przez miłość, jest „miłością kształtowaną”, i która prowadzi ku nadziei, co umożliwia głębsze widzenie. O tym pisze w 3 encyklikach - o miłości „Deus caritas est” (2005 r.), nadziei „Spe salvi” (2007 r.) i wierze - ostatniej już nie ukończył, bowiem uniemożliwiła mu to rezygnacja z urzędu.

Według niego, wiara nie oznacza jedynie przyjęcia określonego zbioru prawd, lecz jest przede wszystkim nawiązaniem relacji z Bogiem, z Chrystusem. Rozumiejąc dylematy współczesnego człowieka, watykański teolog pisał, że potrzebujemy małych i większych nadziei, które dzień po dniu podtrzymują nas w drodze. „Tą wielką nadzieją może być jedynie Bóg, który obejmuje wszechświat, i który może nam zaproponować i dać to, czego sami nie możemy osiągnąć” - pisał.

Był fascynatem postaci Chrystusa, wybitnym chrystologiem. Świadectwem tego umiłowanie Zbawiciela jest papieska trylogia „Jezus z Nazaretu”. To mocne, bogate i naukowe chrześcijańskiej chrystologii. Obok walorów naukowych jest ono równocześnie osobistą, głęboką refleksją człowieka wierzącego, w dodatku napisaną językiem prostym i dla wszystkich przystępnym - stąd godne jest polecenia szczególnie tym, którzy chcą rozpocząć swoją przygodę z nauczeniem papieża - emeryta.

Ideowy reformator

Papież domagał się, aby Kościół poddał się rodzajowi gruntownego oczyszczenia. Po wielu niekiedy bezowocnych dyskusjach wewnętrznych i zajmowaniem się samym sobą przez instytucję, Benedykt XVI pragnął, aby Kościół w końcu na nowo zwrócił się do Jezusa Chrystusa, orędzia Ewangelii i żył nimi na co dzień. Przypominał, że jego zadaniem jest głosić ludziom prawdę. Prawdę o ludzkiej egzystencji i prawdę o nadziei, która przekracza wszystko, co ludzkie. Reformę tę widział jako odnowę, która prowadzi z powrotem do sedna wiary, a nie do instytucjonalnego katolicyzmu i poświęcania fundamentów wiary, by zyskać powszechną akceptację. Był Benedykt XVI kimś, kto sprzeciwiał się wysiłkom, aby uczynić z Kościoła katolickiego coś w rodzaju społecznego stowarzyszenia lub przypisać mu rolę globalnego strażnika zasad etycznych. Z całą mocą przeciwstawiał się sekularyzacji, czy też „zeświecczenia” katolicyzmu.

Warto szczególnie podkreślić, przypominając to jednocześnie krytykom postaci, że papież Benedykt XVI zdecydowanie promował modernizację Kościoła, którą podjął Sobór, ale był też jednym z pierwszych, którzy ostrzegali przed reinterpretacją soborowych postanowień.

Już w latach 50. XX w. mówił o konieczności „odcięcia się Kościoła od zeświecczenia”. Napominał, by Kościół nie żył przywilejami - w uprzywilejowany sposób traktowany przez państwo, w zamian za różne ustępstwa. W 1958 r. w broszurze pod tytułem „Nowi poganie i Kościół” domagał się jego „delaicyzacji”. Pisze tam, że zadaniem Kościoła nie jest dopasowywanie się do świata, ale wewnętrzna odnowa wiary. „Teraz i w przyszłości będzie to kwestia zachowania sedna wiary autentycznych katolików, do którego będą mogli dołączyć inni. Kościół znów stanie się mały i mistyczny. Jako „wspólnota wiary” odnajdzie znów swój język, światopogląd i głębię tajemnicy wiary w Jezusa. Kościół ma swoje światło od Chrystusa. Jeśli nie przejmie tego światła i nie przekaże go dalej, będzie tylko pozbawioną blasku grudką ziemi” - ostrzegał blisko 70 lat temu.

W obliczu kryzysu wiary

Papież Benedykt XVI był przekonany, że jednym z głównych problemów współczesnego Kościoła jest wewnętrzny kryzys wiary. Widział ją w utracie perspektywy, jaką człowiekowi daje chrześcijańska nadzieja. Powodowała to, jego zdaniem, współczesna nam sekularyzacja, w nieznanej dotąd skali. Dlatego bardzo ważne miejsce w Kościele przyznał nowej ewangelizacji. Rozumiał ją jako troskę o przekaz wiary w tych miejscach, gdzie ulega ona wyraźnemu osłabieniu. Na dowód tego w 2010 r., powołał nową dykasterię: Papieską Radę ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji. Pisał: „Nowa ewangelizacja musi się zmierzyć ze zjawiskiem dystansowania się od wiary, które przejawia się coraz bardziej w społeczeństwach i kulturach, które wydawały się być od wieków przeniknięte Ewangelią”. Pole działalności dla nowej struktury kościelnej widział przede wszystkim w Kościołach utworzonych już dawno; na tych terenach, gdzie zachodziło zjawisko dystansowania się całych społeczeństw wobec wiary, i gdzie dostrzec można słabnącą tkankę kościelną. Przypominał, że nowej ewangelizacji towarzyszyć musi uczenie się nowego stylu: globalnego, obejmującego myśl i działanie, postawy osobiste jako świadectwo publiczne, życie wewnętrzne wspólnot i ich zapał misyjny. Nowej ewangelizacji służył ogłoszony przez papieża 11 października 2012 r. Rok Wiary - w 50. rocznicę otwarcia Soboru Watykańskiego II.

Benedykt XVI jako liturgista chciał oczyszczenia liturgii z wielu niepotrzebnych elementów zaburzających jej piękno, siłę wyrazu i odbiór głębi. Chciał by była skierowana znacznie bardziej na Boga. Ubolewał, że „w wielu miejscach nie stosowano się wiernie do przepisów nowego Mszału, ale wręcz rozumiano je jako zgodę, a nawet zobowiązanie do twórczości, która często prowadziła do zniekształcenia liturgii poza dopuszczalne granice”.

W adhortacji apostolskiej „Sacramentum caritatis” z 2007 r. Benedykt XVI pisał: „Liturgia bowiem, jak zresztą i Objawienie chrześcijańskie, ma wewnętrzny związek z pięknem: jest veritatis splendor. Piękno nie jest jedynie czynnikiem dekoracyjnym liturgii; ono jest jej elementem konstytutywnym, gdyż jest atrybutem samego Boga i Jego Objawienia”.

Papież dostrzegał ciągłość liturgii na przestrzeni dziejów. „To, co dla poprzednich pokoleń było święte, również dla nas pozostaje święte i wielkie i nie może być nagle całkowicie zakazane lub tym bardziej uznane za szkodliwe” - tłumaczył zezwalając na powszechne użycie liturgii łacińskiej sprzed reformy II Soboru.

Papieżowi zależało na osiągnięciu wewnętrznego pojednania w łonie Kościoła. Tym właśnie tłumaczył zniesienie ekskomuniki na czterech biskupów wyświęconych w 1988 r. przez abp. Marcela Lefebvre`a bez zgody Stolicy Apostolskiej. Nie ukrywał jednak, że warunkiem pełnej jedności z lefebrystami jest uznanie przez nich całej nauki Kościoła, w tym dokumentów II Soboru oraz nauczania wszystkich kolejnych papieży bez wyjątków.

Papież wielokrotnie apelował do księży o życie prawdą przyjętego sakramentu kapłaństwa - o pokorę i ofiarność w sprawowaniu posługi. Przestrzegał przed niszczycielską pychą i butą. Miał temu służyć Rok Kapłański, który w trwał od 19 czerwca 2009 r. do 11 czerwca 2010 r. pod hasłem: „Wierność Chrystusa, wierność kapłana”. Jego patronem i wzorcem był francuski kapłan, św. Jean Maria Vianney.

Fakty seksualnych nadużyć

Jeszcze jako kard. J. Ratzinger, prefekt Kongregacji Nauki Wiary, udowodnił wielokrotnie swą bezkompromisową postawę wobec nadużyć seksualnych względem nieletnich dokonywanych przez kapłanów. Był współautorem rygorystycznych norm dotyczących karania duchownych, ogłoszonych przez Jana Pawła II w liście apostolskim „Sacramentorum sanctitatis tutela” w 2010 r. oraz kolejnych papieskich dokumentach.

Po wyborze na papieża wielokrotnie piętnował pedofilię wśród duchownych. Pisał, że należy „ustalić prawdę o tym, co się stało, aby podjąć niezbędne kroki w celu zapobieżenia ich powtórzeniu się, a przede wszystkim, w celu niesienia pomocy ofiarom”. Karą było wykluczanie pedofilów z szeregów duchowieństwa, ale też „odpowiedzialni za popełnienie tego zła muszą być postawieni przed sądem”. Podkreślał, że „bycie księdzem jest nie do pogodzenia z nadużyciami seksualnymi”.

Warto w tym miejscu przypomnieć wiele faktów, które potwierdzają jego mocne trwanie w postanowieniu oczyszczania Kościoła z pedofilii. To zakończenie Roku Kapłańskiego w czerwcu 2010 r., gdy przeprosił za grzechy nadużyć seksualnych ze strony duchowieństwa i zapewnił, że Kościół uczyni wszystko, by tego rodzaju grzechy i błędy nigdy więcej się nie powtórzyły. Wielokrotnie spotykał się też z ofiarami pedofilii podczas swych wizyt w USA, Australii, na Malcie, w Wielkiej Brytanii. I wielokrotnie w czasie tych spotkań nie tylko płynęły słowa, ale też papieskie łzy...

W maju 2011 r. z inicjatywy Benedykta XVI Kongregacja Nauki Wiary opublikowała „Okólnik do Konferencji Episkopatów w sprawie opracowania «Wytycznych», dotyczących sposobów postępowania w przypadku nadużyć seksualnych, popełnionych przez duchownych wobec osób niepełnoletnich”. Nakazała episkopatom całego świata przygotowanie w ciągu roku wytycznych w sprawie nadużyć seksualnych duchowieństwa wobec małoletnich.

Jako papież senior w liście do włoskiego ateisty Piergiorgia Odifreddiego napisał: „Nigdy nie próbowałem ukryć tych rzeczy. Cierpieniem jest dla nas fakt, że siła zła przenika aż do tego stopnia wewnętrzny świat wiary. Z jednej strony musimy to cierpienie znosić, natomiast z drugiej musimy uczynić wszystko, co możliwe, aby takie przypadki nie miały więcej miejsca. Nie można się też pocieszać, że według badań socjologów odsetek księży winnych takich przestępstw nie jest wyższy od tego, jaki odnotowuje się w innych, porównywalnych kategoriach zawodowych. W każdym razie nie należy przedstawiać ostentacyjnie tej dewiacji, jakby była podłością typową dla katolicyzmu”.

Odchodzący do wieczności papież Benedykt XVI zostawia nam wielkie dziedzictwo, fundament Kościoła XXI w. Właściwym podsumowaniem tego obrazu postaci mogą być słowa kard. Christopha Schönborna, metropolity Wiednia, ucznia Josepha Ratzingera:

„W mojej biblioteczce książki Ratzingera stoją obok dzieł św. Augustyna. Bo jest to teolog tej właśnie rangi. To on przejdzie do historii, będzie wspominany nawet za kilkaset lat. Jest tym, kim kard. Newman był dla Kościoła w XIX w., a Tomasz czy Bonawentura - dla średniowiecza. Najbliżej mu jednak do Augustyna, bo jak on potrafił być zarazem pasterzem i wielkim teologiem” - powiedział kilka dni temu.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki