MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pracownicy Stoczni Gdańsk znowu będą musieli czekać na wypłaty

Szymon Zięba
Grzegorz Mehring
Sprawy w gdańskiej stoczni stanęły na ostrzu noża. Większość pracowników zakładu znów nie otrzymała wynagrodzenia w terminie i w całości. Problem z uzyskaniem pełnej i terminowej zapłaty za pracę w lipcu ma aż 70 proc. zatrudnionych!

Właściciele stoczni zapewniają, że robią co mogą, by zażegnać kryzys. Związkowcy ze stoczniowej Solidarności ostrzegają jednak, że nastroje wśród pracowników są napięte. Powodem są m.in. - jak twierdzą - przepychanki między akcjonariuszami zakładu.

- Porozumienie między właścicielami to klucz do rozwiązania problemów stoczni. Teraz zamówienia są, ale nie można ich uruchomić, bo nie ma porozumienia. Wypłat nie ma, bo nie ma porozumienia. I dopóki go nie będzie, stocznia będzie umierać! - podkreśla Karol Guzikiewicz, wiceszef Solidarności w gdańskiej stoczni.

Akcje Stoczni Gdańsk należą do dwóch podmiotów: 75 proc. - do spółki Gdańsk Shipyard Group, a 25 proc. do Agencji Rozwoju Przemysłu, reprezentującej Skarb Państwa. Gdańsk Shipyard Group jest spółką kontrolowaną przez ukraińskich akcjonariuszy: Siergieja Tarutę, Witalija Hajduka i Olega Mkrcztana. Są oni przedsiębiorcami, współudziałowcami grupy metalurgicznej ISD (Indiustrialnyj Sojuz Donbasa).

Z informacji, do których dotarliśmy, wynika, że wynagrodzenia za lipiec zostały wypłacone w terminie i w całości jedynie ok. 30 proc. pracowników.

- Pozostali otrzymają pensje w dwóch transzach. Zarząd Stoczni Gdańsk SA dokłada wszelkich starań, aby w następnych okresach płacowych wdrożyć system płacenia projektowego dla kolejnych grup pracowniczych - zapewnia Aldona Dy- buk, rzecznik Stoczni Gdańsk.

Takie zapewnienia padały jednak i w poprzednich miesiącach, bo to nie są pierwsze problemy z wynagrodzeniami wypłacanymi pracownikom gdańskiej stoczni. Pod koniec lipca, po tym, jak stoczniowcy nie otrzymali na czas trzeciej części pensji, zapowiadali strajk. W ostatniej chwili manifestację odwołano - bo okazało się, że ostatecznie znajdą się pieniądze na zapłatę za pracę.

Jak mówią stoczniowcy - obecnie pierwsza transza wypłaty to około 1,2 tys. zł.
Postawionych w dramatycznej sytuacji pracowników wspierają działacze z zakładowej Solidarności - głównie tych zrzeszonych w związkach zawodowych. - Udzielamy pożyczek, do 1 tys. zł - mówi Roman Gałęzewski, przewodniczący "S" w stoczni. - Mam nadzieję, że pieniędzy wystarczy nam do końca roku.

- To nie jest rozwiązanie kompleksowe, kiedyś to się musi skończyć. Trzeba powiedzieć jasno, że 10 czy 20 proc. zatrudnionych nie jest członkami związku. Co prawda "S" też im pomaga, ale pomoc dla niezrzeszonych jest ograniczona! - kwituje Guzikiewicz.

Stocznia jest zadłużona i - według informacji z końca lipca, przekazanej przez związkowców - pilnie potrzebuje ok. 180 mln zł. Jej właściciele od miesięcy nie mogą dojść do porozumienia w sprawie dofinansowania spółki. - Gdańsk Shipyard Group i Agencja Rozwoju Przemysłu SA prowadzą rozmowy nad rozwiązaniem aktualnych problemów finansowych Stoczni Gdańsk. Do czasu wypracowania i uzgodnienia stanowiska akcjonariusze nie będą podejmować kluczowych dla spółki decyzji - informuje Aldona Dybuk.

11 września związkowcy wyjdą na ulice Warszawy

,
by zaprotestować przeciw antypracowniczej polityce rządu oraz ograniczaniu prawa do manifestowania przekonań i postulatów - poinformowała Solidarność.

Jak ustaliliśmy, swój udział w demonstracji w referendum związkowym zadeklarowało około 16 tys. działaczy z regionu.
Związkowcy z Pomorza tłumnie zjawią się w stolicy, żeby wesprzeć ogólnopolską akcję protestacyjną Solidarności. Do protestów - jak wyjaśnia Roman Gałęzewski, przewodniczący "S" w gdańskiej stoczni - włączą się także stoczniowcy. Nieoficjalnie mówi się o udziale około 300 pracowników Stoczni Gdańsk.

- Mamy swoje postulaty, mówiące o kodeksie pracy, o umowach śmieciowych, o wieku emerytalnym. To główne hasła, z którymi będziemy szli, ale dla mnie naczelnym hasłem jest "dość już psucia tego państwa" i "dość tych rządów", w mojej ocenie - ludzi nieudacznych - mówi w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim" jeden z lokalnych związkowców.
Czarę goryczy przelały - jak uważają przedstawiciele Solidarności - "skandaliczne" i "niesłużące zatrudnieniu" przepisy w kodeksie pracy przyjęte przez Sejm.

- Niezależnie od złej woli, od prób ograniczenia prawa do demonstracji, my i tak demonstrację w Warszawie zrobimy. Niezależnie od konsekwencji. Są bowiem sprawy, dla załatwienia których warto ponosić konsekwencje - mówi Marek Lewandowski, rzecznik prasowy przewodniczącego Komisji Krajowej NSZZ Solidarność.

Jak zapowiadają związkowcy, planowana na początek września wspólna manifestacja Solidarności, OPZZ i Forum Związków Zawodowych potrwać może cztery dni.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki