Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorze to turystyczna potęga. Są jednak rezerwy

Dorota Abramowicz
Gdańsk jest znany także w Europie i na świecie. Tu przyjeżdżają liczni turyści. Jednak wiele mniejszych miejscowości na Pomorzu czeka na odkrycie
Gdańsk jest znany także w Europie i na świecie. Tu przyjeżdżają liczni turyści. Jednak wiele mniejszych miejscowości na Pomorzu czeka na odkrycie Przemek Świderski
Pomorskie miejscowości coraz chętniej chcą zarabiać na turystach odwiedzających Pomorze. Przykładem mogą być Skarszewy - małe miasto o bogatej historii może wygrać z turystycznymi potęgami tylko przez autopromocję i mądrą współpracę z innymi miejscowościami. To świadoma polityka - o każdym sensacyjnym odkryciu dokonanym w Skarszewach informowana jest cała Polska

Pomorze wyrasta na turystycznego lidera kraju. Szacuje się, że w ubiegłym roku nasz region odwiedziło 8,5 mln turystów z kraju i zagranicy, o 6 proc. więcej niż rok wcześniej. W bieżącym wzrost ma być co najmniej tak duży. Jesteśmy absolutnym liderem w turystyce wakacyjnej.

Według danych Ministerstwa Sportu i Turystyki, co trzeci Polak na swoje miejsce wypoczynku wybiera którąś z miejscowości naszego regionu. Tyle że za optymistycznymi danymi kryją się olbrzymie, niewykorzystane szanse. Dość powiedzieć, że wśród TOP 10 atrakcji najczęściej odwiedzanych w Polsce nie ma żadnej z terenu Pomorza! W zestawieniu szczegółowym wybijał się tylko zamek w Malborku, trzeci pod względem popularności zamek w Polsce (462 tys. gości). Tyle że to relatywnie mało w porównaniu do flagowych atrakcji Małopolski (1,35 mln gości w biletowanej części Wawelu) czy stołecznego Wilanowa (2,7 mln odwiedzających pałac).

- Cieszymy się z tych kilkuset tysięcy, ale naszym celem powinno być 2-3 miliony odwiedzających! Tak jak przystało na atrakcję o walorach europejskich, jeśli nie światowych - mówi Mieczysław Struk, marszałek województwa pomorskiego. I choć przyznaje, że wiele dotąd zrobiono, by dać infrastrukturalną podbudowę dla rozwoju turystyki, to teraz najważniejsza jest współpraca samorządów i biznesu na polu organizacyjnym, ale też samoorganizacja środowiska biznesu turystycznego.

Taka współpraca publiczno-prywatna na rzecz rozwoju lokalnej turystyki od pewnego czasu realizowana jest w Skarszewach, pow. tczewski. Burmistrzowi miejscowości marzy się polskie Carcassonne, ale budowa flagowego „produktu turystycznego” nie sprowadza się tylko do odtworzenia linii murów obronnych kosztem 10 mln zł. Skarszewskie środowisko lokalne wie, że nie ściągnie turystów bez współpracy z większym Starogardem Gdańskim czy Gniewem.

Fortyfikacje francuskiego miasta Carcassonne odwiedza każdego roku 3 mln turystów. Do Skarszew, podarowanych w XII wieku rycerzom Zakonu św. Jana Jerozolimskiego, czyli joannitom, przyjeżdża o wiele mniej osób. Choć i tak liczba turystów ciągle rośnie. W ubiegłym roku kociewskie miasteczko odwiedziło kilkadziesiąt tysięcy osób.

- Na razie - mówi Jacek Pauli, burmistrz Skarszew. - W ciągu dwóch lat kosztem 10 milionów złotych przeprowadzimy rekonstrukcję średniowiecznych murów obronnych i baszt. W połączeniu z innymi atrakcjami naszego grodu, przy współpracy z innymi miastami Kociewia, jesteśmy w stanie przedstawić ofertę godną polskiego Carcassonne.

Na sukces turystyczny Skarszew pracują od lat historycy i łowcy tajemnic: Edward Zimmermann, Wiesław Brzoskowski, Maciej Mostowy i wielu innych. Ich publikacje i odkrycia sprawiają, że o Skarszewach jest głośno w całej Polsce.

Templariusz i księżniczka

- O sensacyjnych znaleziskach w Skarszewach pisano w kilkuset artykułach, publikowanych w całej Polsce - mówi Edward Zimmermann, któremu zawdzięczamy m.in. informację o Henningu von Wartenbergu, ostatnim templariuszu na obecnych ziemiach polskich, który osiedlił się pod Skarszewami i być może został tu pochowany wraz z legendarnym skarbem zakonu. A takie informacje, podobnie jak doniesienia o odnalezieniu bogato wyposażonego grobu „księżniczki” sprzed 2 tysięcy lat czy o poszukiwaniu sieci lochów pod miastem, nieustannie rozbudzają wyobraźnię rodaków, wychowanych na Panu Samochodziku i przygodach Indiany Jonesa.

- Ze Starego Miasta nadal można zrobić prawdziwą perełkę, tym bardziej że jego teren wpisany jest do rejestru zabytków i podlega ochronie konserwatorskiej - opowiada z pasją Edward Zimmermann. - Ogromnym atutem jest fakt, że część południową i wschodnią Starówki, która zachowała średniowieczny układ przestrzenny, zamykają znaczne fragmenty wspaniałych kamienno-ceglanych miejskich murów obronnych oraz malownicze, podmokłe łąki. Natomiast od strony północnej i zachodniej rozciąga się skarpa morenowego wzgórza, Zamkowa Góra i wijąca się u jej podnóża rzeka Wietcisa. W tym kierunku nie ma więc zagrożenia współczesną zabudową. Zabytkowy krajobraz w tych miejscach pozostaje prawie niezmieniony od czasów średniowiecza.

W miejscowym muzeum, wyposażonym w eksponaty udostępnione przez lokalnych kolekcjonerów ( w tym bezcenne judaica i konspiracyjne gazety Gryfa Pomorskiego), można natrafić na przedmioty wpisane do Polskiej Księgi Rekordów i Osobliwości, odpowiednika Księgi Rekordów Guinnessa. To najmniejsza w Polsce tabakierka użytkowa sprzed 1945 roku, najstarsza butelka po piwie z oryginalną etykietką, najstarszy tytoń i najstarszy na świecie Balsam Jerozolimski, z zachowaną zapieczętowaną zawartością.

Jak zaprosić National Geographic

Do światowej Księgi Rekordów mieszkańcy Skarszew trafili przed trzema laty. Polskie i zagraniczne stacje telewizyjne (w tym ekipa National Geographic) pokazywały, jak sto osób - entuzjastów ze Skarszew i okolicy, zupełnie za darmo, w ciągu doby zbudowało kościół. Niewielki - długi na 12 metrów, z 27-metrową wieżą, będący repliką świątyni z 1741 roku. Wtedy ówczesny wojewoda, katolik, zgodził się na wzniesienie protestanckiego kościoła, stawiając warunek, że zostanie on zbudowany w ciągu jednej doby.

W XXI wieku rekord powtórzono, a inicjatorem akcji był ks. Dariusz Leman, proboszcz w kościele św. Maksymiliana Kolbego w Skarszewach. Dziś kościółek, o którym w internecie można znaleźć aż 1800 różnych informacji i filmów, jest miejscową atrakcją turystyczną.

W Skarszewach słyszę, że podstawowym zadaniem jest sprawienie, by ich miasto przestało być anonimowe. Stąd zasada: o każdym odkryciu ( a takich tu nie brakuje, zwłaszcza że władze dofinansowują badania archeologiczne i szukają pieniędzy u sponsorów) informuje się jak najszerzej, nie ograniczając się do pomorskich mediów. Promocja powinna obejmować nie tylko gród nad Wietcisą, ale także cały region. Z jego jeziorami, lasami, malowniczym krajobrazem, czystym powietrzem i i fascynującą historią. Bo tylko kompleksowa propozycja może ściągnąć coraz bardziej wybrednego turystę.

- Kiedy staniemy na rynku w Krakowie i zaczniemy zapraszać na Kociewie, przegramy z bardziej znanymi Kaszubami albo z zamkiem w Malborku - mówi Jacek Pauli. - Stąd konieczność współpracy z innymi miastami, w tym z Gniewem i Starogardem, po to by utworzyć szlaki rowerowe, poszerzyć bazę turystyczną, wzbogacić kalendarz imprez.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki