Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorze: Rewolucja w adopcjach i rodzinach zastępczych

Dorota Abramowicz
Najlepiej, by dziecko jak najkrócej korzystało z opieki zastępczej i nie traciło kontaktu z rodziną biologiczną
Najlepiej, by dziecko jak najkrócej korzystało z opieki zastępczej i nie traciło kontaktu z rodziną biologiczną Tomasz Bołt
Do tej pory rodziny, które chciały zaadoptować dziecko lub stać się dlań rodziną zastępczą, zgłaszały się do jednego z ośmiu (w tym pięciu niepublicznych), działających na Pomorzu ośrodków adopcyjno-opiekuńczych. Tam wspólnie przechodziły proces kwalifikacji i szkolenia, tam też "dopasowywano" do siebie nowe rodziny. Od stycznia, po wejściu w życie nowej ustawy o wspieraniu rodziny i pieczy zastępczej, wszystkie te ośrodki znikną.

Szukanie i szkolenie kandydatów na rodziców adopcyjnych i tych, którzy chcą stworzyć rodzinę zastępczą, zostanie rozdzielone między marszałka a powiaty. Pracownicy ośrodków publicznych, które przeprowadziły w ostatnim roku co najmniej 10 adopcji, i niepublicznych z 20 zakończonymi adopcjami zostaną zatrudnieni przez marszałka. W ten sposób zamiast ośmiu ośrodków zajmujących się adopcją powstanie praktycznie jeden.

Czy zmniejszy to szanse na adopcję dziecka? Mieszkańcy miejscowości oddalonych od Gdańska boją się utrudnień. - Zainteresowani adopcją będą musieli formalności załatwiać w Gdańsku - mówi Beata Kryszak, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Pucku. - Z Półwyspu Helskiego to już solidna wyprawa.

- Szkolenia dla rodzin adopcyjnych od stycznia 2012 r. prowadzone będą na terenie województwa pomorskiego - odpowiada Małgorzata Pisarewicz, rzecznik marszałka. - Planujemy organizację szkoleń wyjazdowych jak najbliżej zainteresowanych rodziców adopcyjnych.

Powiat człuchowski: Gminy dopłacą do rodzin zastępczych

Prawdziwą jednak rewolucję nowa ustawa wprowadza dla rodzin zastępczych, które wraz z rodzinnymi domami dziecka mają przejąć podopiecznych z likwidowanych wielkich "biduli". Zastąpią je placówki dla maksimum czternaściorga dzieci. Przepisy nie pozwalają również na oddawanie (z niewielkimi wyjątkami dotyczącymi rodzeństwa) dzieci, które nie ukończyły siedmiu lat, do placówek opiekuńczych. Maluchy mogą trafić jedynie do rodzin zastępczych.

Chociaż ustawa daje rodzinom zastępczym większe pieniądze (minimalna kwota na jedno dziecko ma przekraczać 1000 zł miesięcznie), to niektóre jej rozwiązania wzbudzają kontrowersje.

- Zdarzało się, że dla niepełnosprawnego dziecka z Gdyni znajdowaliśmy zastępczą rodzinę specjalistyczną w innym powiecie - mówi Tomasz Wroński, kierownik zespołu wsparcia dziecka i rodziny w gdyńskim MOPS. - Teraz na stronie ministerstwa pojawiła się interpretacja, według której nie możemy finansować takich rodzin.

Teoretycznie zakaz i odmowa finansowania ze strony powiatu, gdzie mieszka dziecko, może spowodować nawet odesłanie do Gdyni.

MOPS w Gdańsku, który ma podobny jak Gdynia problem, znalazł jednak lukę w przepisach - rodziny specjalistyczne stworzą Rodzinny Dom Dziecka, który może być dofinansowany na "obcym" terenie.

Od 1 stycznia w większości powiatów poszukiwaniem i szkoleniem rodzin zastępczych zajmą się działy pieczy zastępczej podległe władzom powiatowym. Powiaty, jak np. malborski czy starogardzki, w których szkoleniem rodzin zastępczych zajmowały się niepubliczne stowarzyszenia, albo czekają na wskazanie przez władze wojewódzkie nowych ośrodków, albo same przejmują ich zadania.

Dla doświadczonych pracowników organizacji niepublicznych, jeśli nie otrzymają zleceń z powiatów, może zabraknąć pracy. A o zleceniach cicho - prawie każdy ośrodek powiatowy deklaruje, że poradzi sobie sam.
Zmianami denerwuje się pani Karolina, tworząca rodzinę zastępczą dla trojga dzieci w Trójmieście. - Do tej pory dzieci trafiały do nas za pośrednictwem ośrodka, prowadzonego przez Stowarzyszenie Pelikan z Gdańska - mówi. - Mieliśmy ich wsparcie, pomagali także w powrocie dzieci do rodzin biologicznych. Teraz ośrodek przestanie istnieć, a nas wrzucają pod opiekę MOPS. Boję się, czy poradzą sobie tam z dodatkowymi obowiązkami i rodzinami.

- Nie jesteśmy jedynym stowarzyszeniem, które znalazło się w trudnej sytuacji - twierdzi Hanna Jasiukiewicz z Pelikana. - Podobne problemy ma większość niepublicznych organizacji w Polsce. Powodem są nie tylko zmiany przepisów, ale także pieniądze.

Chociaż większość pomorskich powiatów twierdzi, że jest przygotowana na wzięcie na swe barki dodatkowych obowiązków, to obawy budzą koszty całej operacji.

Pomorze: Jest reakcja na apel umierającej matki

Przepisy, które mają wejść w życie 1 stycznia, nakładają na powiaty zadania, które do tej pory były finansowane z budżetu państwa. Koszty wprowadzenia ustawy wyliczono na 700 mln zł, zaś budżet zadeklarował przekazanie zaledwie 65 mln (z tego tylko 40 mln dla powiatów).

Dla biedniejszych samorządów, jak np. nowodworski, jest to problem. Na wynagrodzenia dla rodzin zastępczych, zatrudnienie koordynatorów i różnego rodzaju dofinansowania nowodworskie starostwo potrzebuje ok. 1,5 mln zł. Urząd nie ma skąd wziąć takiej kwoty. Także bogatsze gminy mają kłopot.

- Dla Gdańska oznacza to wydatek ok. 6 mln zł na działania obligatoryjne - mówi Ewa Zając, kierownik nowego działu pieczy zastępczej w gdańskim MOPS-ie. - Od stycznia powinniśmy np. zatrudnić 6 koordynatorów pieczy zastępczej. Skąd wziąć na to pieniądze? Negocjujemy wraz z innymi powiatami w Warszawie, by rząd sięgnął do rezerwy budżetowej. Obiecano dołożyć powiatom 300 mln zł, czyli niecałą połowę potrzebnej kwoty.
A co z resztą?

Odchodzą domy dziecka

Wspieranie rodzin zastępczych, pomoc dla rodzin biologicznych, likwidacja wielkich domów dziecka - to główne zmiany, które niesie nowa ustawa.

Niezależnie od miejsca pobytu dziecka (rodzinny dom dziecka, rodzina zastępcza) na jego utrzymanie zostanie przekazana taka sama kwota. Ustawa wprowadza do systemu pomocy społecznej nową instytucję - asystentów rodzinnych, których zadaniem ma być praca z rodzinami zagrożonymi społecznym lub ekonomicznym wykluczeniem.

Lębork: Podzielą dom dziecka na mniejsze placówki

Intencje były dobre. Tylko nikt wcześniej nie policzył kosztów

Jednym z efektów wprowadzenia ustawy o wspieraniu rodziny i pieczy zastępczej jest rozpad prowadzonych przez fundacje i stowarzyszenia ośrodków adopcyjno- opiekuńczych. Adopcją zajmą się marszałkowie, rodzinami zastępczymi - powiaty.

Powiatom na nowe zadania państwo przekazuje 40 mln złotych. Samorządowcy policzyli, że będą musieli na to wydać... prawie 20 razy więcej! Większość samorządów stara się - w ramach przepisów - robić co można samodzielnie.

Zerwano więc umowy z organizacjami pozarządowymi, przez lata poszukującymi, szkolącymi i pomagającymi rodzinom zastępczym i biologicznym. Paradoksalnie organizacje te wspierały wprowadzenie zmian w przepisach. Tylko nie przewidziały, że dostaną przy okazji po łapkach.

I tak np. w stolicy prawdopodobnie przestanie działać prowadzony przez jedną z fundacji dzienny dom pomocy dla matek z chorymi dziećmi. Matki zostawiają w nich dzieci na pół dnia pod opieką specjalistów, a same mogą iść do pracy.

Na piętrze budynku znajduje się, przechodzący już pod opiekę marszałka, ośrodek adopcyjny pomagający szukać rodzin dla dzieci niepełnosprawnych. Ośrodek ocaleje. Czy teraz mają tam też trafić dzieciaki matek pozbawionych pomocy?

Na Pomorzu niepewny los czeka ośrodki prowadzone przez niepubliczne fundacje. Zagrożone Stowarzyszenie Rodzin Zastępczych i Adopcyjnych "Pelikan" 23 listopada odebrało nagrodę specjalną Bursztynowego Mieczyka, ufundowaną dla najlepiej działających organizacji pozarządowych. Nagrodą jest... staż w Brukseli, uczący przedstawicieli organizacji pozarządowej jak pozyskiwać fundusze na działalność.

Ustawa jest dobra. Intencje ustawodawców też. Tylko pieniędzy jakby za mało... Może Bruksela pomoże?

Z Iwoną Guzowską, posłanką PO, rozmawia Dorota Abramowicz

Czy jest Pani zadowolona z ostatecznego kształtu ustawy o wspieraniu rodziny i pieczy zastępczej?
Na pewno ustawa nie jest doskonała, ale jestem zadowolona, że została przyjęta.

Dlaczego np. Gdyni nie wolno zawierać umów z rodzinami zastępczymi z innych gmin?
Nie jest tak, że nie wolno. Gmina może zawrzeć z inną gminą umowę na umieszczenie dziecka w rodzinie zastępczej na jej terenie. Ustawa jednak przewartościowuje system. Zależy nam na tym, by dziecko jak najkrócej korzystało z pieczy zastępczej i nie traciło kontaktu z rodziną biologiczną. Jeśli jednak trafi ono np. do Lęborka, kontakt ten będzie utrudniony. Najważniejsze jest dobro dziecka.

Gdańsk: Posłanka i bokserka Iwona Guzowska odwiedziła Monar

Trudno też będzie znaleźć rodziny dla wszystkich dzieci do 7 roku życia...
Jeśli nie ma rodziny zastępczej, a sytuacja wymaga, by zabrać takiego malucha z domu, to oczywiście trafi on do odpowiedniej placówki.

Nowe przepisy doprowadzą do likwidacji stowarzyszeń, szkolących rodziny zastępcze. Już teraz widać, że nie wszędzie będzie je można zastąpić.
Żeby gruntownie zmienić system, trzeba najpierw rozwalić to, co było. Mam jednak nadzieję, że stowarzyszenia i fundacje, które świetnie wypełniały swoje zadania, mają doświadczenie, zostaną wykorzystane. Nie wykluczam, że w treści ustawy zostaną wprowadzone zmiany. Trzeba jednak dać tej ustawie trochę czasu.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki