Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorze: Politycy - po dramacie w Łodzi policja obserwuje nasze domy

Sebastian Dadaczyński
fot. archiwum/Dziennik Łódzki
Po tragicznych wydarzeniach w łódzkim biurze Prawa i Sprawiedliwości, gdzie uzbrojony szaleniec zabił jedną osobę a drugą ciężko ranił, pomorska policja obserwuje nie tylko siedziby poszczególnych partii w naszym regionie, ale też miejsca zamieszkania polityków. Tak przynajmniej wnioskują sami działacze.

- W piątek zadzwonił do mnie funkcjonariusz policji z Tczewa i wypytywał o szczegóły związane z bezpieczeństwem pracowników biura - mówi jeden z ważnych polityków w Tczewie, ale nie z Prawa i Sprawiedliwości (nazwisko do wiadomości redakcji). - Pytał, czy siedziba jest okratowana i czy były jakieś niepokojące wcześniej sygnały. Co ciekawe, zapytał także o mój adres zamieszkania. Szybko domyśliłem się, że policja obserwuje także te miejsca, z czego się cieszę. Takie działania powodują, że czuję się bezpieczniejszy.
Od piątku do poniedziałku nasz rozmówca na razie nie zaobserwował patroli policji.

- Domyślam się jednak, że są to działania tajne, a więc funkcjonariusze są nieumundurowani - dodaje.

Pomorska policja nie zdradza informacji, czy obserwuje mieszkania działaczy. Niemniej potwierdza, że zostały podjęte działania w związku z zapewnieniem bezpieczeństwa parlamentarzystom.

- W związku z tragicznym zdarzeniem, do którego doszło w Łodzi, pomorscy policjanci, podobnie jak policja w całym kraju, podjęli działania zmierzające do zapewnienia bezpieczeństwa parlamentarzystom województwa pomorskiego - mówi podkom. Maciej Stęplewski z Zespołu Komunikacji Społecznej Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. - Są to działania, o których politycy zostali poinformowani, w pełni je aprobują i zgadzają się z nimi. Część z tych działań ma charakter operacyjny, dlatego też dla dobra tych osób nie chcemy ujawniać form i zakresu naszej pracy.

Tymczasem poseł PO Sławomir Neumann ze Starogardu Gd., znany z pracy w komisji śledczej ds. hazardu twierdzi, że policja się z nim nie kontaktowała. - Nic na temat nie wiem, nie zawracałem uwagi, czy ktoś śledzi moje miejsce zamieszkania - dodaje. - Po wydarzeniach w Łodzi nie mam obaw, gdyż uważam, że był to przypadek jednostkowy. Człowiek, który dopuścił się tych czynów, jest po prostu szalony. Mam nadzieję, że więcej takich nieszczęśliwych zdarzeń już nie będzie.

Co innego mówi za to posłanka PiS Daniela Chrapkiewicz, także ze Starogardu.
- W ubiegłym tygodniu moje biuro odwiedziło dwóch policjantów, pytając o bezpieczeństwo - relacjonuje. - Moim współpracownikom podali numery telefonów alarmowych, a do mnie dzwonili. Pytali o ochronę i adres zamieszkania. Ochronę odmówiłam, gdyż w Starogardzie nie czuję się zagrożenia, są tu spokojni ludzie. A co do obserwacji mojego domu, to sądzę, że jest ona czyniona, chociaż nie zauważyłam funkcjonariuszy. Po prostu wracam późno, kiedy na dworze jest już ciemno...

Napastnikowi grozi dożywocie
Do tragicznych wydarzeń w Łodzi doszło tydzień temu. Do miejscowej siedziby PiS w centrum miasta wtargnął 62-letni mieszkaniec Częstochowy. Od strzałów z jego broni zginął Marek Rosiak, mąż b. wiceprezydent Łodzi, asystent europosła PiS Janusza Wojciechowskiego, a ciężko ranny został 39-letni Paweł Kowalski, asystent posła Jarosława Jagiełły. 62-latek rzucił się na niego z nożem. Sprawa natychmiast wywołała polityczną burzę. Śledztwo pilotują wysokiej rangi przedstawiciele rządu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki