Spotkali się przed rokiem przy budowie węzła Karczemki. Inżynier młodszy - Mirosław Odjas, inspektor nadzoru do spraw dróg. I inżynier starszy - Konrad Niklas, inspektor nadzoru ds. mostów. Osiemdziesięcioletni, siwowłosy pan o żywym umyśle i niezłej kondycji, który podpierając się laseczką, sprawdzał konstrukcje wznoszące się 15 metrów nad ziemią.
Gdańsk: Wałęsa i Komorowski złożyli kwiaty pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców
Kiedyś, zimą, inżynier starszy zaczął opowiadać o wydarzeniach sprzed 31 lat. Inżynier młodszy zapamiętał rzucone, ot, tak mimochodem słowa o nieuściśnięciu ręki i braku zaproszeń na oficjalne imprezy.
List do Europejskiego Centrum Solidarności Mirosław Odjas napisał pod koniec sierpnia. Z własnej, nieprzymuszonej woli, nie informując o nim Konrada Niklasa.
"Dzień dobry, zgłaszałem dziś Państwu sprawę dotyczącą p. inż. Konrada Niklasa, konstruktora gdańskiego pomnika Poległych Stoczniowców. Chciałbym Państwa poprosić, abyście w jakiś sposób spróbowali uhonorować jego udział w tym dziele, które w sumie jest jednym z symboli naszej drogi do dzisiejszej rzeczywistości. Pan Konrad pracował ze mną w jednej firmie (...). W rozmowie kiedyś opowiadał o przygodzie związanej z zaprojektowaniem konstrukcji pomnika. Jego pomysłem było ustawienie trzech, a nie czterech krzyży i również on potem przeliczył, zaprojektował i częściowo nadzorował budowę, jak się okazuje, skutecznie i bezpiecznie. Wspomniał, że później nikt w żaden sposób już o nim nie pamiętał, przy jakiejkolwiek rocznicy Sierpnia '80, nigdzie nie był zaproszony ani nawet nikt mu dłoni nie uścisnął. Przepraszam, że się upominam o takie sprawy, ale może jakiś gest należałoby wykonać w jego stronę".
Gdańsk: Pomnik Poległych Stoczniowców w dwóch kolorach
List do dziś pozostał bez odpowiedzi.
Wytrzymałość do policzenia...
Niewiele brakowało, a wszelkie imprezy historyczne, państwowe i kulturalne odbywałyby się na gdańskim placu Solidarności pod czterema krzyżami.
W latach siedemdziesiątych tylko nieliczni wierzyli w możliwość uczczenia pamięci ofiar Grudnia '70. Pomysł budowy pomnika dedykowanego poległym stoczniowcom wrócił podczas strajków sierpniowych 1980 r. i stał się jednym z 21 postulatów Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. 24 sierpnia powstał projekt Bogdana Pietruszki z Biura Projektowo-Konstrukcyjnego Stoczni Gdańskiej im. Lenina, który przewidywał wybudowanie monumentu składającego się z czterech krzyży, połączonych kotwicami.
Trzeba było się spieszyć. Już następnego dnia po podpisaniu Porozumień Sierpniowych - 1 września 1980 r. - zawiązał się szesnastoosobowy Społeczny Komitet Budowy Pomnika "Poległych Stoczniowców". Na jego czele stanął najpierw Andrzej Gwiazda, którego później zastąpił uczestnik wydarzeń grudniowych Henryk Lenarciak. W skład komitetu weszli m.in. Marek Adamczewski, Zygmunt Manderla, Szczepan Baum, Andrzej Gwiazda, Stanisław Grzyb, Konrad Niklas i Stanisław Onoszko.
Niewidomi dotkną zabytków Gdańska
W artykule "Pomnik i ludzie", wydrukowanym w "Tygodniku Powszechnym" 14 grudnia 1980 r., Marek Susuł napisał: "W sprawę pomnika włączyli się liczni ludzie spoza stoczni. Zgłosił się m.in. inż. Konrad Niklas z propozycją obliczenia wytrzymałości i statyki całego obiektu. W rezultacie obliczeń doszedł do wniosku, że konstrukcja na bazie czworokąta będzie na pewno mniej statyczna niż na planie trójkąta i zasugerował wyraźnie (...) już nie cztery, ale trzy krzyże, powiązane ze sobą u góry".
Nazwisko Niklasa jako autora propozycji zmian konstrukcyjnych pojawia się także w pracy Michała Soski - "Formy pamięci o wydarzeniach Grudnia 1970 w Gdańsku. Pomnik »Poległych Stoczniowców 1970« i »Turbot« Güntera Grassa". I to wszystko.
Konrad Niklas mieszka w tym samym gdańskim mieszkaniu od kilkudziesięciu lat. Od dwóch tygodni nie pełni już nadzoru inwestorskiego nad węzłem Karczemki - problemy z sercem sprawiły, że zrezygnował z pracy.
Telefon do inżyniera: - Minęło 31 lat od powołania komitetu budowy pomnika. Możemy porozmawiać?
- Ze mną? - odpowiada zdziwiony. - Było więcej osób w komitecie... Nie chcę, by ktokolwiek poczuł się urażony.
Wieże i tak były większe
Zawsze myślał, że najbezpieczniejsza jest wieś. Ojciec - oficer odziedziczył po wujku duże gospodarstwo rolne w Wielkopolsce. Potem jednak wybuchła wojna i już nie było bezpiecznie. A po wojnie gospodarstwo rozparcelowała nowa władza.
- Zawsze lubiłem coś konstruować, budować - wspomina Konrad Niklas. - Wybrałem więc najpierw studia na Politechnice Warszawskiej. W 1956 r. przeniosłem się do Gdańska.
Rodzina była pewna, że to krótkotrwały kaprys, że Konrad popatrzy na morze i wróci. Pomylili się.
- Szukałem mniejszego miasta niż Warszawa - tłumaczy inżynier. - Pomyślałem: nad morzem zawsze coś się dzieje.
Pracował w kolejnych biurach projektowych, obliczając parametry konstrukcji dla dróg, mostów, budynków administracyjnych, hal przemysłowych. Ożenił się, na świat przyszli synowie.
- O mało nie zrobiłem im krzywdy - lekko uśmiecha się Niklas. - Gdyby w Gdańsku były szkoły rolnicze, pewnie bym z miłości do gospodarstwa do nich dzieci posłał. A tak ostatecznie jeden został inżynierem, a drugi - lekarzem.
W latach 70. był już głównym projektantem Promoru, pracując przede wszystkim na potrzeby trójmiejskich stoczni. Potem przeniósł się do Mostostalu.
Gdańsk: Pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców powtarzają zdjęcie z 1987 roku
W Stoczni Komuny Paryskiej w Gdyni zaprojektował pięć potężnych, 92-metrowych wież oświetleniowych. To przez te wieże znalazł się w komitecie budowy pomnika.
- Odwiedził mnie Stanisław Grzyb, organizator strajku w Mostostalu w sierpniu '80 r. - wspomina. - Spytał, czy nie zrobiłbym obliczeń dla pomnika.
Dziś wielu mówi, że walczyło bohatersko z komuną, nie czując strachu. Konrad Niklas przyznaje, że się bał: żona, dorastające dzieci, mała stabilizacja. Nie był w końcu rewolucjonistą tylko inżynierem. Ale jako inżynier równocześnie wiedział, że to zadanie dla niego. Czymże bowiem były zaledwie 42-metrowe krzyże wobec o 50 metrów wyższych wież, niedawno przez niego zaprojektowanych?
Wziął się do pracy. Od razu zauważył, że konstrukcja składająca się z czterech krzyży będzie niefunkcjonalna. Zrobił analizy wytrzymałościowe konstrukcji pomnika, dobrał odpowiednie fundamentowanie. Zaproponował, by w miejsce czterech postawić trzy połączone ze sobą krzyże, co spowoduje redukcje drgań.
Lech Wałęsa zawiózł nowy projekt do ks. prymasa Stefana Wyszyńskiego, który przypomniał o Trójcy Świętej i wyraził życzenie, by zaakceptowano liczbę "trzy" ze względu na jej symboliczne znaczenie dla Kościoła.
Pomnik powstał w piorunującym tempie. Odsłonięto go 16 grudnia 1980 r.
Na uroczystość zaproszono całą rodzinę Niklasów. Synowie - 16-letni Maurycy i 12-letni Krzysztof byli bardzo przejęci. On też odczuwał ogromną satysfakcję i wzruszenie. W rodzinnym archiwum pozostały z tamtych czasów zaproszenia na odsłonięcie pomnika, "Księga Psalmów" Czesława Miłosza z osobistą dedykacją noblisty, wypisana podczas jego pobytu w stoczni 17 czerwca 1981 r. i przywiezione przez Lecha Wałęsę specjalne błogosławieństwo od Ojca Świętego dla Bernardy i Konrada Niklasów.
Spacer po stoczni
Czy praca przy pomniku zaszkodziła konstruktorowi? Inżynier mówi, że martyrologii nie było. Pojawiły się wprawdzie kłopoty z obiecanym wcześniej wyjazdem na kontrakt do Iraku, ale po roku puściły niewidzialne blokady.
W Iraku spędził cztery lata. Wraz z tysiącami polskich inżynierów i robotników budował 145-kilometrową autostradę z Basry w głąb kraju. Jeden z irackich nadzorców nawet pytał go żartem, czy nie mógłby popracować nad konstrukcją pomnika dla... Saddama.
Lech Wałęsa: Będę starał się pomagać Solidarności
Kolejne prace to dziesiątki, może setki konstrukcji. Od kościołów - z konstrukcją wieży na gdańskim św. Bartłomieju, przez most nad ul. Janka Wiśniewskiego i węzeł Franciszki Cegielskiej w Gdyni, tunel pod ul. Marynarki Polskiej w Sopocie, most wantowy w Gdańsku, budowy w kilku niemieckich miastach...
A na koniec nadzór nad stawianiem pięciu mostów na budowie węzła w Karczemkach.
Łącznie spędził na budowach 55 lat.
- Wie pani, że ja bym jeszcze pracował, gdyby nie pojawiły się kłopoty z sercem? - uśmiecha się inżynier Niklas. - Syn, lekarz, mówi, że jest wielu takich, którzy mając 55 lat, są już rencistami i emerytami.
Od kilkunastu dni ma trochę więcej czago do nieczynnej już stoczni. Wędruje po jej terenie, ogląda "swoje" konstrukcje, wybudowane przed 30-40 laty. Mówi gorzko, że wyglądają su. Chodzi na spacery, często pod pomnik na placu Solidarności. Dogadał się ze strażnikami, którzy wpuszczają jak obiekty nieczynnych już PGR-ów.
Ale tak naprawdę niczego, co zrobił w życiu, nie żałuje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?