Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polski rugbista Grzegorz Kacała: W niedzielę liczyć się będzie tylko rugby

Adam Mauks
Tomasz Bołt
Z Grzegorzem Kacałą, najbardziej utytułowanym polskim rugbistą, rozmawia Adam Mauks.

Będziesz na finałowym meczu w Gdyni?

- Zdecydowanie tak.

A gdzie będziesz siedział? Wśród kibiców Lechii, Arki czy gdzieś w strefie neutralnej?

- Mam nadzieję, że w ogóle będę siedział. Z tego co słyszałem to zainteresowanie niedzielnym finałem jest olbrzymie, ale Narodowy Stadion Rugby pomieści tylko około trzech tysięcy widzów.

To byłby chyba przypadek bez precedensu, żeby na mecz rugby w Polsce zabrakło miejsc.

- Myślę, że to jest bardzo prawdopodobne. Ja chyba przyjdę na stadion na dwie godziny przed meczem, bo bardzo chciałbym go zobaczyć. Oczywiście, zostaje telewizja, ale to nie to samo, zwłaszcza że finał jest u nas, w Trójmieście. Moim zdaniem, trochę szkoda, że ten finał nie będzie rozgrywany na większym obiekcie. Zwłaszcza że stadion piłkarski, który jest obok, chyba nie będzie zajęty. Chcę być dobrze zrozumiany: Narodowy Stadion Rugby jest bardzo fajnym obiektem, świetnie się na nim ogląda mecze rugby, ale w niedzielę rzeczywiście może okazać się za mały nawet jak nasze, polskie warunki.

Kto, Twoim zdaniem, jest faworytem?

- Uważam, że obie drużyny mają po 50 procent szans, choć ja skłaniam się nieco ku Lechii. Wiadomo, jestem wychowankiem tego klubu, byłem jego trenerem. Po prostu bliższa koszula ciału. Patrząc na to, jak ostatnio grają obie drużyny, uważam, że ich forma jest naprawdę niezła, zwyżkująca. To dobrze świadczy o trenerach i całej strategii przygotowań do najważniejszego meczu. Ale tak naprawdę to możemy sobie rozmawiać, chwalić lub krytykować, ale i tak ostateczny sprawdzian wartości naszych piętnastek nastąpi na boisku w niedzielę.

Pokusisz się o wytypowanie mocniejszych i słabszych stron obu piętnastek?

- Na pewno świetnie znają je obie strony. Nie sądzę, by ktoś mógł kogoś zaskoczyć. Lechia ma bardzo silną pierwszą piątkę [I i II linia młyna - przyp. aut.], ale Arka też tu wygląda dobrze. Gdybym miał jednak postawić na to, który młyn jest silniejszy, to uważam, że jednak Lechii. Gdańszczanie są chyba trochę lepsi w młynie dyktowanym, ale z kolei Arka bardzo dobrze prezentuje się w tyłach i chyba ma tu lekką przewagę. Zapowiada się superwidowisko.

Dużo nam brakuje do takich finałów jak choćby we Francji czy na Wyspach Brytyjskich?

- Oczywiście, ale kropla drąży skałę. Sam fakt zainteresowania mediów tym finałem, a udzielam już któregoś wywiadu w związku z tym meczem, dobrze świadczy o rugby. Marzy mi się, by było tak jak we Francji, gdzie bez względu na to, co się dzieje, pierwsza sobota czerwca jest zarezerwowana dla finału ligi rugby. I wtedy wszyscy łącznie z prezydentem republiki, który zasiada na stadionie, oglądają ten finał. Nic innego się nie liczy, bo tego dnia ważni są rugbiści, lampka wina i coś smacznego do zjedzenia. To jest ta otoczka, która powoduje, że na ten finał czeka się niemal cały rok. Może my Polacy, sympatycy rugby, też wypracujemy sobie taką fajną tradycję.

Weekend emocji

Finałowy mecz o mistrzostwo Polski między Arką Gdynia i Lechią Gdańsk odbędzie się na stadionie rugby w Gdyni, w niedzielę o godz. 17.30. Wstęp jest bezpłatny. Transmisja w Polsacie Sport.

A w sobotę o godz. 17.15 na stadionie im. Edwarda Hodury w Sopocie coroczne spotkanie sympatyków rugby pt. "Dzień Ogniwiaka". W programie m.in. mecz touch rugby dla wszystkich, pieczenie kiełbasek, konkursy dla najmłodszych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki