MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Polska idzie na morze

Eugeniusz Koczorowski
rys. Eugeniusz Koczorowski
Rzeczpospolita nigdy nie była morską potęgą. Mieliśmy jednak w historii monarchów, którzy starali się wprowadzić Polskę na morze. O takich właśnie próbach - pisze kmdr Eugeniusz Koczorowski.

Królem, który nie tylko dostrzegał potrzebę zaznaczenia polskiej obecności na morzu, ale też podejmował kroki w tym kierunku, był Zygmunt II August. Z jego inicjatywy w 1570 r. rozpoczęto budowę pierwszego galeonu Rzeczypospolitej. Było to niewątpliwie wydarzenie w tej części Europy. Na Zachodzie niektóre państwa morskie, jak Francja czy Anglia, dysponowały flotami stałymi regularnymi, lecz równocześnie nadal korzystały z systemu kaperskiego.

Kaper niejedno ma imię

Na czym polegał ten system i kim byli kaprzy? Mówiąc skrótowo, ideą systemu kaperskiego było najmowanie (kaperowanie) rozmaitych statków i stateczków handlowych do określonych zadań wojennych. Wszystkie te pojazdy wodne: szniki, balingery, pinki i jeszcze innego rodzaju żaglowce nie zawsze znajdowały zatrudnienie i wypłacalnych armatorów lub zleceniodawców.

Żegluga towarowa w tamtych czasach była wielce niebezpieczna, gdyż statkom groziły napady ze strony konkurentów lub zwykłych rozbójników morskich. Gwoli prawdy, załogi tych jednostek do bractwa różańcowego nie należały. Znajomość fachu morskiego predysponowała je do otrzymania zajęcia na statku handlowym, jak również zbójeckim. Był to zatem konglomerat najróżniejszych osobowości, trudny do utrzymania w jakichkolwiek ryzach.

W czasie postoju w portach marynarze dokonywali rozbojów i kradzieży. Z kolei na morzu napadali na statki, bez względu na ich banderę. Ścigani i pojmani tracili życie na szafocie lub szubienicy. W chwili oddania ostatniego tchu zapewne rozważali, czy nie lepiej było podjąć działalność kaperską, znacznie bezpieczniejszą, gdyż w takim przypadku żeglarzy chronił patent i wystawca listu kaperskiego. Co innego znaczyło działać na własny rachunek, a co innego być na usługach jakiejś rady miasta, a jeszcze lepiej majestatu królewskiego. Zyskiwała na tym tak jedna, jak i druga strona, chociaż nie brakowało przy tym konfliktów i problemów natury kupieckiej, a nawet politycznej.

Działalność kaprów - znanych w całej Europie również pod nazwami: "Privateer", "Corsair", "Auslieger", "Utlinger", "Freibeutter", "Speculator" - przyciągała w ich szeregi trudny i niekiedy zdemoralizowany element. W tym miejscu pojawia się pytanie, dlaczego miasta i monarchowie tak chętnie korzystali z usług tych ludzi? Ano dlatego, że powodzenie sił zbrojnych na morzu w oparciu o system kaperski było najszybsze, najłatwiejsze, a przede wszystkim najtańsze, gdyż nie wymagało ponoszenia kosztów budowy własnych okrętów, lecz korzystano z już gotowych wraz z załogami.

Pozostało tylko statki i załogi uzbroić, podnieść na nich flagi (bandery) wystawców patentów i flotylla była gotowa. Takimi przesłankami kierowali się Jagiellonowie: Zygmunt I Stary i Zygmunt II August. Ten ostatni zmienił zdanie pod koniec życia, dążąc do powołania regularnej stałej floty wojennej. Być może inspiratorką tej zmiany była temperamentna i wpływowa Matka Królowa Bona, Włoszka z Rimini doskonale obznajmiona ze sprawami tworzenia flot stałych na zachodzie Europy.

Podwaliny regularnej floty

Zygmunt August obejmując tron po ojcu Zygmuncie Starym, nie uzyskał w schedzie chociażby zalążka flotylli, gdyż ten swoją niewielką flotyllę kaperską, liczącą zaledwie 10 jednostek na czele z pierwszym kaprem Adrianem Flintem, zlikwidował w 1522r. po zawarciu rozejmu z Moskwą. Flotylla ta, mająca zablokować dostawy kontrabandy do Rewla i Narwy dla cara Wasyla III, nie odegrała poważnej roli. Zygmunt August musiał więc tworzyć flotę kaperską od nowa.

Jej rozbudowa postępowała dość szybko, by osiągnąć liczbę 30 jednostek. Starając się nie narażać interesów zarówno Polski, jak i Gdańska, w pierwszych listach kaperskich, wystawionych w Wilnie w 1560 r., monarcha świadomie nie wymieniał, przeciwko komu mają działać okręty kaperskie. Cele faktycznie stawiane przed kaprami kamuflowało jednoczesne wystawianie indywidualnych listów kaperskich, a nawet podnoszenie na niektórych jednostkach bander inflanckich. Flotylla kaperska Zygmunta Augusta była dość aktywna w działaniu przeciwko żegludze morskiej Szwecji, pozostającej w sojuszu z Danią i Lubeką, jak i wobec żeglugi państw morskich zagrażających interesom Rzeczypospolitej.

Konflikty pomiędzy poszczególnymi państwami i kolejne zmiany sojuszników aktywizowały flotę kaperską, ale nie satysfakcjonowało to króla w jego zamierzeniach politycznych, jak i działalności floty kaperskiej. Spektakularne niekiedy osiągnięcia - wygrane potyczki morskie bądź skuteczne blokady żeglugi przeciwnika, to wszystko było za mało dla planów Zygmunta Augusta. Problem stanowiła również ciągła niesubordynacja załóg poszczególnych jednostek. Niewiele pomogło w tym względzie powołanie dwóch komisarzy królewskich: Jerzego Kleefelda i Krzysztofa Konarskiego, mających dyscyplinować kaprów.

Jako władca południowego wybrzeża Bałtyku, Zygmunt August podjął wyzwanie regulowania żeglugi morskiej. Chciał to zrobić w sposób kompleksowy. Zorganizowanie i wystawianie stałej regularnej floty wymagało przede wszystkim zrozumienia i poparcia przez sejm i co światlejszej części społeczeństwa.

Znaleźli się wśród nich tacy poplecznicy króla jak: arcybiskup lwowski Dymitr Solikowski, bardzo zasłużony dla spraw morskich i Pomorza, biskup warmiński Marcin Kromer, autor traktatu "Państwo morskie", podskarbi ziemi pruskiej i kasztelan Gdańska Jan Kostka oraz bankierzy szczecińscy bracia Stefan i Jan Loitzowie, którzy poza dobrym rozeznaniem spraw handlowych, dysponowali niezbędnym kapitałem dla wystawienia floty wojennej.

Był to dobry prognostyk na przyszłość, toteż Zygmunt August słusznie rozpoczął działania od spraw administracyjnych i organizacyjnych, powołując w miejsce dwóch komisarzy królewskich organ w postaci licznej Komisji Morskiej i postawił przed nią zadanie uregulowania całokształtu działań rozrastającej się flotylli kaperskiej, a przede wszystkim nadzoru nad budową okrętów dla utworzenia stałej regularnej floty oraz ustanowienia "dominium maris", czyli "panowania na morzu" u wybrzeży Rzeczypospolitej.

Akty powołania Komisji Morskiej przyjęto w Knyszynie w 1568 r. Pierwszy z nich określał prerogatywy działania Komisji Morskiej i miejsce jej działania (Gdańsk) oraz wyłączność jurysdykcji królewskiej, jako że organ ten (można było określić także admiralicją) bezpośrednio podlegał królowi i zastępował go na terenie Prus. W drugim akcie zapisano źródła niezbędnych dochodów mających się złożyć na wypełnianie zadań stawianych przed komisją, w tym na budowę floty. W gromadzeniu potrzebnych funduszy na realizację polityki morskiej nie zabrakło też prywatnych kwot ze skarbca królewskiego. Zygmunt August, jak żaden z jego poprzedników, był zdeterminowany wystawić stałą regularną flotę godną majestatu potęgi Jagiellonów.

Porządki ze strażnikami morza

Pierwszym zadaniem postawionym Komisji Morskiej przez króla było uporządkowanie spraw związanych z funkcjonowaniem kaprów, a nade wszystko ich zdyscyplinowania. Zygmunt August dążył do nadania ich działalności przynajmniej pozorów regularności. Kaprowie bowiem zamiast działać skutecznie przeciwko żegludze narewskiej dopuszczali się przeróżnych gwałtów na morzu, napadając na statki neutralne, także gdańskie, które mieli konwojować, co powodowało odwet ze strony pokrzywdzonych.

Sam fakt, że królewskie statki kaperskie wychodziły z Gdańska powodowało zorganizowany sprzeciw wielu państw morskich, nie tylko bałtyckich, lecz także z zachodniej Europy. Zygmunt August uległ gdańskiemu patrycjatowi, przenosząc siedzibę kaprów do płytkiego portu w Pucku, by później ponownie ulokować ich w Gdańsku. Te ciągłe konflikty na tle działalności kaprów zostały ostatecznie rozwiązane poprzez ogłoszenie 16 lipca 1571 r. na wszystkich okrętach swoistego regulaminu służby okrętowej.

Zawierał on 28 rozdziałów określających dokładnie zadania i obowiązki każdego "strażnika morza" Dla powagi "floty strażniczej" ogłoszono "Ordynację", na mocy której wszystkie statki i okręty obcych bander znajdujące się w strefie sprawowania władztwa króla Polski "dominium maris" musiały salutować polskim okrętom "strażniczym" poprzez opuszczanie żagli. Już wcześniejszym gestem króla było nobilitowanie na sejmie w Lublinie w 1569 r. czterech kapitanów kaperskich (przyszłych kapitanów okrętów strażniczych): Michała Starostę, Jana Treslera, Erazma Gendricha i Michała Figenowa. Nobilitacja tych kapitanów i nadanie im pełni prerogatyw szlacheckich wraz z dostępem do godności i zaszczytów w Rzeczypospolitej było czymś niebywałym. Zygmunt August zdawał sobie sprawę, że oręż Polski na morzu nie może opierać się wyłącznie na systemie kaperskim, a więc że należy podjąć i to jak najszybciej budowę okrętów z prawdziwego zdarzenia, czyli galeonów. Tak też się stało, ale o tym w następnej morskiej opowieści.

kmdr Eugeniusz Koczorowski
- historyk, pisarz, publicysta i artysta malarz. Autor licznych opracowań poświęconych dziejom polskiej floty. Specjalnie dla Magazynu Historia przygotował teksty na temat narodzin marynarki Rzeczpospolitej.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki