Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska dusza bez polskich kompleksów

Marcin Mindykowski
Czesław Mozil - "Miły chłopczyk, co ma zawsze fajne pioseneczki"
Czesław Mozil - "Miły chłopczyk, co ma zawsze fajne pioseneczki" Materiały promocyjne Mystic Production
Z Czesławem Mozilem, laureatem trzech Fryderyków, o polskich kompleksach, tekstach pisanych zbiorowo w internecie, koncertach na 30 osób i o tym, jaki program chciałby poprowadzić w telewizji, rozmawia Marcin Mindykowski

Niektórzy mówią, że pojawiłeś się w Polsce znikąd. Tak naprawdę jednak na swój polski sukces pracowałeś latami.
Tak, z moim zespołem Tesco Value przyjeżdżaliśmy do Polski już od 2002 roku. Przez siedem lat zrobiliśmy 250-300 koncertów. Zawsze chętnie tu wracałem, nawet jeśli na koncertach pojawiało się 20-30 osób. Jestem grajkiem i mniej liczy się dla mnie frekwencja, a bardziej to, czy ktoś się uśmiechnie lub zapłacze po usłyszeniu mojej piosenki. Niektóre nasze występy odwoływano, niektóre graliśmy tylko za dochód z biletów i nocleg. Powoli budowaliśmy sobie jednak publiczność i byliśmy coraz popularniejsi w kręgach alternatywnych, studenckich.

Dla jednych jesteś największym objawieniem od czasów Ewy Demarczyk, dla innych Twoje piosenki są dziecinne i infantylne...
Tak jest zawsze, na każdym rynku, choć sądzę, że w Polsce jest dość ekstremalnie, jeśli chodzi o wściekłość, kompleksy i życie w internecie. To samo za kierownicą. Sam jestem osobą, która bardzo szybko się stresuje, ale nie znoszę tej cechy narodowej - tego, że Polacy za wszelką cenę chcą udowodnić, że wszystko wiedzą. Na przykład to, skąd wzięła się moja muzyka. Ciągle słyszę: "To są inspiracje Beirutem albo Tiger Lillies". Znam i szanuję tych artystów. Nie będę się też wypierał, że inspiruje mnie wszelka muzyka. Ale zagram na akordeonie pierwszy chwyt w e-moll, którego uczyłem się od piątego roku życia, i to już kojarzy się z Tiger Lilies. To tak samo, jakbym zagrał na gitarze jeden akord, i ktoś powiedział, że zżynam z Beatlesów. Dla niektórych moje teksty są banalne, ale część potrafi znaleźć w nich też większą prawdę. Nie mam licznika i nie zamierzam tego kontrolować - jeśli uśmiechniesz się, kiedy piosenka jest poważna, albo zapłaczesz, kiedy chciałem poruszyć jakiś śmieszny temat, to mam uznać, że jesteś złym odbiorcą? Nie, jesteś genialnym odbiorcą! Od momentu nagrania piosenka przestaje być moja - staje się słuchacza.

Prezentujesz rzadką postawę: masz dystans do swojej twórczości. Mówisz: "Nie róbmy z tego wielkiej sztuki, to jest pop". W takiej kategorii otrzymałeś też zresztą Fryderyka.
Nie znoszę przeintelektualizowania muzyki. Mam do tego uraz jeszcze z czasów studiów na Akademii Muzycznej - pamiętam, że zanim w ogóle usłyszeliśmy np. symfonię Beethovena, wykładowca potrafił przez całą godzinę o niej opowiadać. Nie lubię też określenia "piosenka poetycka" - bo co to jest poezja? Śpiewam: "I mówią mi, że twoje serce tak chciałoby rozbawić się/ I mówią mi, że ty chcesz więcej/ No cóż, że to, co ty masz/ Uważasz w sam raz". I ktoś powie: to jest pop. Tak, to jest pop i nic w tym złego. Björk też jest popem, a jest niesamowita.

Wychowałeś się w Zabrzu, ale w wieku pięciu lat wyjechałeś z rodziną do Danii. Mimo to regularnie tu przyjeżdżałeś, a niedawno zamieszkałeś na stałe w Krakowie. Skąd tak silna więź z Polską?
Te pierwsze sześć lat mojego życia bardzo utkwiło mi w pamięci. Ale stały kontakt z Polską miałem też później. Od jedenastego roku życia przyjeżdżałem tutaj dwa-trzy razy w roku. Najpierw do ciotek, potem prywatnie do kolegów, którzy studiowali na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Dlatego teraz sam tu zamieszkałem. Polska nigdy nie była dla mnie obcym krajem i zawsze wiedziałem, że jestem Polakiem.

No właśnie, mówisz o sobie "zduńczony Polak", a nie "spolszczony Duńczyk".
Ludzie mówią czasami tak: "Czesław, masz polską duszę bez polskich kompleksów". Nie wiem, może tak jest? Dla moich duńskich przyjaciół zawsze byłem Słowianinem, gościem, który mieszka w Danii, gada świetnie po duńsku, ale ma korzenie w Polsce. Nigdy nad tym nie myślałem. Po prostu cieszę się, że mogę obudzić się w swoim własnym kraju i codziennie go poznawać. Czasami czuję nawet, że znam Polskę lepiej niż wielu Polaków, bo ciągle jeżdżę, spotykam ludzi, rozmawiam z nimi. Podczas moich koncertów z Tesco Value kilka razy zjeździłem cały kraj!
Dzięki latom spędzonym w Danii potrafisz pewnie jednak spojrzeć na nas z dystansu. Co Cię denerwuje w Polsce? Poza tym doszukiwaniem się na siłę inspiracji w Twojej muzyce rzecz jasna.
Często spotykam ludzi na stanowiskach, którzy boją się podejmować decyzje. Boją się powiedzieć: "Dostanie pan moją pieczątkę, bo wierzę, że robię dobrze". Ciągle słyszę: "Nie, proszę pana, nie mogę panu na to pozwolić". Najczęściej dlatego, że - ale tego się już nie mówi - a nuż za pięć lat ktoś przyjdzie i powie: "Co to było?!". To taki strach przed odpowiedzialnością.

A jak odbierasz polski show-biznes? Utarła się opinia, że to raczej zawistny świat.
Kocham różnych polskich wykonawców: od Dick4Dick do Pogodna. Lubię niektóre piosenki Happysad, bo są słodkie i fajne - niech istnieją. Nie będę mówił: "Wy nie robicie sztuki". Bo kim ja jestem, żeby osądzać, co jest dobre, a co nie? Mnie się może nie podobać Stachursky czy Doda. Ale co z tego, jeżeli muzyka tych wykonawców sprawia ludziom wielką przyjemność? To jest piękne. Podobnie jest z sukcesem Feel. Jeśli komuś to się bardzo podoba, to co - będziemy mówić, że ma zły smak? To tak samo, jakbyśmy wychodzili na ulicę i mówili: "Ten się ubiera nie tak - won z nim, bo nie wie, jaka jest teraz moda". Czasami po prostu lepiej powiedzieć: "O, to było fajne". A jak nie było fajne, to może po prostu nie jest dla mnie.
Byłem też jakiś czas temu na takiej imprezie Elle Style Awards w Warszawie. Spotkałem tam moich przyjaciół z Danii. Był z nimi chłopak z ich wytwórni, innej niż moja. Oni pytali go wcześniej: "Wiesz, nasz przyjaciel wydał w Polsce niedawno płytę i chyba odniósł duży sukces". I człowiek, który pracuje w branży fonograficznej, w Warszawie, twierdził, że nie, że on czegoś takiego nie kojarzy. To jest największa bzdura! Przecież ludzie z wytwórni doskonale wiedzą, co się w Polsce sprzedaje, a co nie. Ale nie, on czegoś takiego nie słyszał. To jest właśnie nieprofesjonalizm, to jest tandeta, to jest kompleks! Potem rozmawiam z chłopakami za kulisami, a on patrzy na mnie, jakby mnie nie było. Nie to, że ma mnie gdzieś - on po prostu próbował udawać, że ja w ogóle nie istnieję. Wyluzuj się, chłopaku! I to nie chodzi o to, że ja chcę być rozpoznawalny. Nie musisz mówić, że lubisz moją muzykę. Tylko zachowuj się tak, jakbym był w pokoju.

Ostatnio muzyka czy aktorstwo bywa też w Polsce tylko pretekstem do intensywnej obecności telewizyjnej, najczęściej tanecznej. Co o tym sądzisz?
Odmówiłem udziału w "Tańcu z gwiazdami" i "Gwiazdy tańczą na lodzie". Uważam, że to jest śmieszne. Ale sądzę też, że ci, którzy biorą w tym udział, jak najbardziej mają do tego prawo. Zawsze będą takie medialne osoby. Tylko że ja wolę grać koncerty - gdybym zdecydował się na udział w takim programie, musiałbym odwołać trasę. Może w przyszłości... Jestem otwarty na różne rzeczy, ale na pewno nie będę prowadził audycji o włoskiej kuchni, bo nie jestem od tego ekspertem. Może chciałbym mieć jakiś program muzyczny dla dzieci? Mam takie pomysły. Studiowałem pedagogikę muzyczną i ten świat wydaje mi się ciekawy, a sądzę, że potrzeba w Polsce takiego fajnego dziecięcego programu o muzyce.

Dzięki temu, że trzymasz się muzyki, omija Cię zainteresowanie tabloidów.
Tak, bardzo się cieszę, że się do tego nie załapałem, bo bym się wkopał w te wszystkie plotki. Lepiej niech plotkują o Dodzie, bo o kimś muszą, a ja sobie tego nie życzę (śmiech).

Ale boje z prasą całkowicie Cię nie ominęły. Długo ciągnęła się za Tobą opinia osoby niestroniącej od używek - tak przedstawiono Cię w "Dużym Formacie"...
Ta pani okłamała redakcję i powiedziała, że autoryzowałem wywiad - czego nie zrobiłem. Tam co drugie zdanie było nieprawdą. Lubię czasem wypić, ale nigdy nie było tak, że wypiłem sześć piw przed koncertem! Poza tym moja wypowiedź, że nie mam nic przeciwko trawce, że nie uważam jej za mocny narkotyk i że spróbowałem jej pierwszy raz, kiedy miałem 14 lat, to nie to samo, co stwierdzenie, że jaram codziennie od czternastego roku życia! Po tym artykule dziennikarze dziwili się podczas wywiadów, że nie jestem drugim Maleńczukiem. A ja lubię czasem zabalować, ale bez przesady.
Za swój "Debiut" otrzymałeś aż trzy Fryderyki. Ale nie byłoby tej płyty, gdybyś parę lat temu po jednym ze swoich krakowskich koncertów z Tesco Value nie poznał poety Michała Zabłockiego...
Tak, on już wtedy od dwóch lat pisał wiersze w internecie, dał mi do nich link i zaproponował, żebym ich użył. Czat Multipoezja to miejsce, w którym raz w tygodniu powstają wiersze. W ich tworzeniu może uczestniczyć każdy - wystarczy się zalogować i nadsyłać propozycje kolejnych wersów. Te teksty to dusza społeczeństwa, od razu wydały mi się bardzo bliskie. Podobało mi się, że to był taki polski język, z którym mogłem się identyfikować, który podpowiadał mi jakieś bajki i który nie był dla mnie za trudny, ale też nie był zbyt poetycki. Zacząłem bawić się tymi tekstami i powoli powstawały piosenki. Ze 150 wierszy wybrałem dziesięć. Na koncertach spotykałem potem starsze kobiety, 50-60-letnie, które przyznawały, że pisały niektóre z tych linijek. Ale jestem też ciekaw, ile osób, które współtworzyły te wiersze, nie wie w ogóle, że powstała taka płyta.

Ale na następnej płycie będą już Twoje teksty?
Tak, będą moje teksty i może jakieś angielskie. Mam już na nie pomysły. Liczę, że w przyszłości będę też pracował z różnymi poetami.

Wróćmy do lat spędzonych w Danii. Ukończyłeś tam prestiżową Królewską Akademię Muzyczną. Z drugiej strony mówisz jednak, że wychowywałeś się w getcie i wielu Twoich kolegów skończyło w więzieniu...
"Getto" to może złe określenie. Byłem po prostu emigrantem i pierwsze sześć-siedem lat mieszkaliśmy w Danii na osiedlu podobnym do tych we Francji, na których żyje dużo obcokrajowców. To też była piękna przygoda: miałem mnóstwo przyjaciół - Turków, Marokańczyków, Irlandczyków. Znam te kultury, jako dziecko bawiłem się w ich domach.
CV masz dosyć bogate...
No tak, robiłem różne rzeczy. Miałem firmę budowlaną, pracowałem też po studiach w teatrze dla dzieci, z którym byliśmy m.in. w Libanie, Syrii i Jordanie. Potem trochę bezrobocia. Później poszedłem na polonistykę w Kopenhadze. Studiowałem rok, ale nie kręciło mnie to. Miałem wtedy kryzys muzyczny i zająłem się trochę innymi rzeczami, robiłem muzykę do teatru. A potem nagle wymyśliliśmy z moim najlepszym przyjacielem, z zawodu stolarzem, że założymy bar. I przez trzy lata pracowaliśmy tak, że jak zrobiliśmy na koniec rachunek, to wyszło, że każda godzina w tym barze mnie kosztowała. Ale takie jest życie: jesteś młodym człowiekiem, masz marzenie - i nie ma, że lecisz do mamusi. Jesteś dorosły: podpisujesz kontrakt. I haruj albo splajtuj. My nie splajtowaliśmy, ale został dług. Jak na ironię, udało mi się go spłacić dzięki temu, że nagle płyta osiągnęła sukces. Życie jest tak pokręcone i dziwne...

Ostatnio na polskim rynku ukazała się reedycja płyty Tesco Value "Songs for the Gatekeeper". Powracasz do tego szyldu?
Raczej nie. Ta reedycja jest ważna, bo to ogromna produkcja, z której jestem bardzo dumny, a która wyszła tylko w 700 egzemplarzach w podziemnym obiegu. Stworzyłem jednak Czesław Śpiewa, dlatego że miałem poczucie, że chcę grać z różnymi muzykami i nie chcę trzymać się jednej formacji. Będę występował solo, czasem w duecie, a może będę tu przyjeżdżał i z oktetem. Mam nadzieję, że Czesław Śpiewa to będzie taka marka, o której ludzie będą mówić: "O, to jest ten miły chłopczyk, co ma zawsze fajne pioseneczki".

I sukces Cię nie zmieni?
Powoli dociera do mnie ten sukces Czesław Śpiewa, ale to nie może nic zmienić. Miałem możliwość spotkać swoich idoli - Hey, Marcina Macuka… Ale to wszystko działa tak bardzo naturalnie i zdrowo. Ludzie spodziewają się, że jak osiągniesz status gwiazdy, to będziesz mieć tę arogancję. Mam nagle wyjść na scenę i być inny, dlatego że w oczach niektórych jestem popularny? A może za dwa lata nie będę?
Wiesz, ludzie kochają mówić o sukcesie: ileś tam sprzedanych płyt itd. A dla mnie to jest wielka bzdura. Założyliśmy z wytwórnią, że jak po roku sprzeda się trzy tysiące płyt, to będzie super. Bo jak się sprzeda trzy tysiące płyt, to na pewno ktoś je jeszcze skopiuje. I będę miał fundament, bazę, żeby pojechać po Polsce na trasę po małych klubach i zagrać dla ludzi, którzy będą chcieli tego posłuchać. Cieszę się, że mamy takie powodzenie na koncertach. Przyjdzie 30 ludzi na koncert - to jest sukces. Jak przyjdzie 30 ludzi i dwie czy trzy z nich powiedzą: "To było naprawdę fajne, to zrobiło na mnie wrażenie" - to jest sukces.
Nie będą nic udowadniał ludziom, bo to zabiera za dużo energii. Chciałbym, żeby te piosenki się jakoś broniły. W przyszłości będzie się robić dobre i złe płyty. Będą mówić, że to jest tandetne, złe, że zmienił styl, że mu odbiło. Ale mam nadzieję, że za pięć lat, jak te całe 15 minut sławy opadnie, będę mógł znów przyjechać do tego samego klubu. Zadzwonię: "Mogę zagrać koncert?". "Tak, Czesław, bardzo miło, chodź". I wtedy znowu zagram, nie?

Czesław Śpiewa i gra na akordeonie

Akordeonista i wokalista Czesław Mozil urodził się i wychował w Zabrzu. W wieku pięciu lat wyjechał z rodziną do Danii, gdzie założył swój pierwszy zespół - Tesco Value. W 2008 roku pod szyldem Czesław Śpiewa nagrał "Debiut" - swój pierwszy album w całości zaśpiewany po polsku. Na płycie pożenił kabaret, punk rock i klezmerską grę na akordeonie z dowcipnymi, abstrakcyjnymi tekstami. Materiał stał się jednym z najważniejszych wydarzeń polskiej fonografii w minionym roku. W plebiscycie Fryderyki 2009 otrzymał aż trzy statuetki. Laury przypadły mu w kategoriach: Debiut roku, Piosenka roku i Album roku pop.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki